Nie jestem zwolennikiem żadnego historycznego determinizmu, nie uważam więc żeby to określało ostatecznie naszą przyszłość, uważam jednak, ze nasza obecna sytuacja wykazuje zaskakująco wiele analogii z sytuacją PRL w latach siedemdziesiątych.
Mieliśmy już naszą (fajnie było ale się skończyło) małą stabilizację, mieliśmy władzę, która zeszła do mas i zapytała: "Pomarzycie?" ("Pomarzymy!" odpowiedziały masy), mniej lub bardziej użyteczne fragmenty infrastruktury tu i tam, media, w większości pod mniej lub bardziej miękką kontrolą waadzy, uprawiające prymitywną propagandę sukcesu i opozycję, która niby jest ale napiętnowana mianem "warchołów" (zakłady Ursus jednak już nie te to kiedyś) została skutecznie wykluczona z głównego nurtu politycznego. No i gwałtownie rosnący dług. Byli tacy, którzy twierdzili, że rosnący gwałtowniej niż za Gierka. A do czego to wszystko ostatnio doprowadziło? No, do czego? Z winy radykalnie nastawionej opozycji rzecz jasna.
Wg. profesora Antoniego Dudka dzięki zeznaniom Kani pojawiły się nowe dowody świadczące o tym, że Jaruzelski, tragiczno-patriotyczno-bohaterski Wallenrod polskiej historii najnowszej wprowadzając stan wojenny nie kierował się obawą przed radziecką interwencją. A ja Wam powiem: Dajcie spokój staremu i choremu człowiekowi! Nie wiadomo czy jego doświdczenie jeszcze się do czegoś nie przyda.

Inne tematy w dziale Polityka