Z grubsza już moją historię znacie. Karierę zaczynałem jako młodszy ustawiacz cegieł do suszenia w gamowni, potem nabywałem doświadczenia życiowego jako pomocnik pilarza a w międzyczasie dorabiałem sobie tu i ówdzie jako parobek (przy okazji pozdrawiam wszystkich kolegów, którzy przeszli podobny szlak bojowy:)). Na swoje szczęście jakimś niewyobrażalnym cudem skończyłem też w międzyczasie studia dzięki czemu w końcu mogłem zajać się czym innym. Poza tym moim kapitałem jest talent i uśmiech. Nie stoi za mną bogata ani ustosunkowana rodzina, nie stoi za mną żadna partia, koteria czy inna grupa. Nawet żaden wywiad nie chciał mi zaproponować współpracy;). To co osiągnąłem wypracowałem temy rękamy. I sobie głównie jestem za to wdzięczny.
Ten blog, o czym pisałem ze sto razy i o czym świadczy jego nazwa powstał po to żeby promować moje rysunki, które uważam są jakości przewyższajacej sporą część dostępnych dziś w mainstreamie. Kiedyś naiwnie myślałem, że wystarczy że rysunki będą mówiły za mnie, że wystarczy być dobrym żeby zaistnieć. Nie, nie wystarczy, trzeba również sprzedać swoje nazwisko, swój typ poczucia humoru, trzeba przyzwyczaić ludzi do wyjątkowości swojej kreski, trzeba trochę zrobić show. Bardzo ubolewam nad tym, że moich rysunków nie ma tam gdzie chciałbym żeby były. Ubolewam nad tym, że nie układa mi się współpraca w zakresie rysunków z salonem24. Ubolewam nad tym, że moich rysunków nie ma w Rzepie czy w Urze choć, nomen omen uważam, że na to zasługują. Za to rysunki są tam, gdzie ktoś je zechciał. Są w angielskiej "Gazecie Polonijnej", są na portalu ekologia.pl, na Maddogowie, bywają w "Gazecie Warszawskiej" i będą w "Gentelmanie". Bo tam są mile widziane. Bo tam ktoś chce je publikować.
A chce nie dlatego, że ktoś Cezarego popiera. Nie dlatego, że Cezary ma bogatych albo ustosunkowanych wujków. Tylko dlatego, że Cezary wciska się w każdą szczelinę, która przypadkiem się w okolicy Cezarego pojawi. Dlatego Cezary wciśnie się i do ekologia.pl, który to portal powiedzmy, że poglądami jest od Cezarego dość odległy (dogadujemy się na gruncie ogólnej kontestacji;)) i do "Gazety Warszawskiej", która też przecież linią programową nie do końca mi odpowiada. A jak dostanie zaproszenie z TokFM też pójdzie. Ma to rzecz jasna swoje granice. Portalowi racjonalista.pl odmówiłem, na sygnały z "Nie" też dawno temu nie odpowiedziałem. Z pewnością jednak rozszczelniać ten beton mam zmiar na różne dostępne sposoby. Pozostaje pytanie czy w tym dziele nie zatracę szczerości. I tutaj mogę napisać tylko, ze staram się, żeby tak się nie stało i odrzucam propozycje, które wymagają ode mnie "walenia w Kaczora" albo "walenia w Donka" (a takie głównie wymagania mają "szychy").
Dlatego uważam, że jeśli zastosować definicję celebryty jako kogoś "znanego z tego że jest znany" to ja pod tą definicję nie podpadam. Myślę, że zapracowałem sobie tysiącami tekstów i tysiącami rysunków na to, żeby mnie tak nie nazywać. I jeśli mogę prosić, a mogę tylko prosić, to szczególnie tych, którzy już to zrobili proszę, żeby wobec mnie tego określenia nie używali:).
a tu można efektów mojej wizyty w TokFM posłuchać:
http://bi.gazeta.pl/im/4/11276/m11276824.mp3

Inne tematy w dziale Polityka