Ostry strzał w nerkę Jarosława Gowina. I to dokonany jakby nie patrzeć rodzinnymi rękoma. Siostrzeniec (siostrzeniec? może bratanek?) flagowego konserwatysty Platformy Obywatelskiej przeszedł do partii człowieka dla którego działań jego wuj wielokrotnie okazywał obrzydzenie. Ba, wystepował w charakterze dyżurnego sumienia PO, która wprawdzie formalnie nie mogła wobec Palikota żadnych konsekwencji wyciągnąć ale proszę, tu jest Gowin, on Państwu pokaże co trzeba w zakresie oczekiwanego potępienia. A tu, hm..taki klops. Cała sytuacja przypomina mi trochę casus państwa Rokitów (nomen omen Rokita również wystepował onegdaj jako flagowy konserwatysta Platformy). Z zachowaniem proporcji rzecz jasna, siostrzeniec to jednak nie żona. Niby każdy ma prawo do własnych przekonań i uczestnictw ale jakoś tak coś...no nie tak.
Cała sytuacja pozostałaby zabawna gdyby nie to, że posiada całkiem poważne konsekwencje. Rząd PO-PSL wbrew wielkomocarstwowej retoryce posiada w Sejmie przewagę zdaje się całkiem niewielką. Dziś każdy ubytek w klubie parlamentarnym musi być znaczący. A ferment jest. I kilku niezadowolonych generałów. A może jeszcze który wróci ze stanu spoczynku? Rząd może wprawdzie funkcjonować jako mniejszościowy, szczególnie ze swoim prezydentem ale że to rzecz wcale nie oczywista przekonał się już rząd poprzedni (w sensie naprawdę poprzedni). Opozycja zaś, wyczuwszy krew, całkiem poważnie szykuje konstruktywne wotum nieufności.
Generalnie politycy nie opuszczają partii zwycięskich. Rzadko też opuszczają partie rządzące. Więc jeżeli Gibała, szef krakowskich struktur PO opuszcza matkę-partię to dlaczego? No dlaczego?:)
p.s. klikniecie w rysunek przenosi na fejsbukową stronę z rysunkami satyrycznymi z kilkoma setkami innych rysunków;)

Inne tematy w dziale Polityka