Trzeba z żywymi naprzód iść. Ta sentencja towarzyszy mi i w życiu prywatnym i w obserwacji publicznego. To co za nami jest bardzo ważne ale zawsze ważniejsze jest to co przed nami. To pierwsze najważniejsze jest w kontekście tego drugiego. Nie mamy już wpływu na przeszłość ale przyszłość ciągle jest w naszych rękach.
Tym nie mniej, kiedy słyszę jak swego czasu od "ekperta" Hypkiego w TokFM: "...To denerwujące. Mam już dosyć tematu Smoleńska. To bez sensu. Zwracanie uwagi na pięcio- i dziesięciorzędne sprawy, które nie mają wpływu na ocenę przyczyn tej katastrofy...Pani Błasik - jako wdowa - ma prawo mówić różne rzeczy, choć uważam, że nie powinno się jej pozwalać na upublicznianie emocjonalnych wypowiedzi..." a ostatnio Kutza u Lisa: "...„Smoleńsk” się skończył..." to mam ochotę im coś wyjaśnić.
Otóż "Smoleńsk", proszę ja was, się nie "skończył". I nie "skończy się" dlatego, że będziecie to sobie mamrotali pod nosem. Smoleńsk "się skończy" wtedy kiedy we właściwy sposób upamiętnione zostaną ofiary, kiedy poznamy wiarygodne wyjaśnienie jego przyczyn i wprowadzone zostaną zmiany zabezpieczające przed powtórzeniem podobnej tragedii w przyszłosci. Czyli generalnie raczej nie szybko. Może zajmie to pięćdziesiąt lat, może sto. A może więcej. Do tej pory będą się Wam złością rozlewały wrzody na sumieniu a z bezsilności będzie Wam ciekła krew z nosa. Jesteście dość uparci ale wierzcie mi ja i wielu innych bardziej.

Inne tematy w dziale Polityka