Doskonale rozumiem powody, dla których europejskie ważniaki ogłaszają bojkot ukraińskiej części EURO 2012. Robią to dlatego, żeby po pierwsze mieć pretekst do niepodpisywania umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą, po drugie wogóle zablokować ewentualność jej członkowstwa w UE (podobnie jak wcześniej Turcji), po trzecie podlizać się Rosji a po czwarte przy okazji pokazać się jako wielcy obrońcy praw człowieka w krajach mniejszych niż Rosja i Chiny.
Dlaczego Kaczyński poparł bojkot nie rozumiem już zupełnie. To znaczy rozumiem, ze chciał się w ten sposób odróżnić od niezdecydowanego i rozmemłanego stanowiska rządu oraz pokazać się jako przywódca obecny w głównym nurcie europejskiego mainstreamu. To dwa małe plusy, poza tym takie stanowisko ma same minusy. Po pierwsze stając w jednym rzędzie z europejskimi "obrońcami praw człowieka w mniejszych krajach" (nota bene również Eriką Steinbach) Kaczyński bierze na siebie część odium ich hipokryzji. Po drugie Janukowycz to nie cała Ukraina a cała Ukraina poniosła koszty organizacji EURO i cała Ukraina, jak sądzę chciałaby się z niego cieszyć. Myślę, że ta Ukraina ma prawo czuć się zdezorientowana i opuszczona przez ostatnich poważnych politycznych przyjaciół w Polsce. Po trzecie, my również ponieślismy spore koszty organizacji i mamy prawo oczekiwać choćby efektu w postaci promocji Polski w Europie czemu bojkot szkodzi. Po czwarte, na pewno Rosja jest bardzo żywotnie zainteresowana psuciem atmosfery wokół EURO w Polsce i na Ukrainie. A po piąte, już z całkiem pragmatyczno-wewnętrznego punktu widzenia zagranie Kaczyńskiego jest niezgodne w mojej, ale też chyba nawet tak starego politycznego wyjadacza jak Czarnecki, ocenie z dotychczasową koncepcją polityki wschodniej PiS, wprowadza w jego wizerunek dysonans i pozwala poszaleć na tym polu jego konkurencji.
Krótko mówiąc: Co to ma być?

Inne tematy w dziale Polityka