W tajemniczych okolicznościach rozbił się samolot. Według doniesień prasowych w kabinie obecny były osoby spoza załogi, nie była zachowana tzw. sterylność kabiny. Państwo, na którego terytorium się rozbił obiecało pełną współpracę z państwem, do którego należała maszyna. Najwyższe władze obu krajów ustalają warunki śledztwa z daleko idącym udziałem państwa-właściciela maszyny. Na miejsce ma szybko przybyć setka jego specjalistów a miejscowy minister transportu zapewnia, że lokalnym śledczym pozwolono zbadać czarne skrzynki. Nie wyklucza się zamachu.
Czy może chodzi o katastrofę polskiego, rzadowego TU-154 pod Smoleńskiem? Nie, tu idzie o katastrofę rosyjskiego SU Superjet-100 w Indonezji. Wybaczcie, że odnoszę się do tego z opóźnieniem ale wcześniej nie mogłem a muszę się z Wami podzielić pewną refleksją.
Otóż przyszło mi do głowy, że straszne oszołomy z tych Rosjan. I to takie u władzy, w odróżnieniu od naszych, których trzymamy w rezerwatach. Nie wiedzą o tym, że śledztwo mają prowadzić głównie organa kraju, na którego terytorium spadł samolot i że w związku z tym nie wolno im zabierać kluczowych dowodów. No i ten zamach! Przecież kto by tam robił zamach, zamachy są tylko w telewizji. Może jakiś wybuch albo dwa? Może mgła? Może bomba termobaryczna? Hahahahaha, kabaret, hahahahaha....

Inne tematy w dziale Polityka