Relacja z Dni Mediów nie była zadaniem łatwym i na pewno nie wszystko wyszło nam tak jak chcieliśmy żeby wyszło. Same Dni Mediów jednak były z całą pewnością imprezą udaną a organizatorzy, w tym Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej stanęli na wysokości zadania. Schwerin jest pięknym miastem a jedzenie pierwsza klasa:). Oczywiście nie była to impreza służąca rozwiązywaniu konkretnych problemów, podejmowaniu dyskusji dotyczących szczegółowych tematów czy stawianiu kontrowersyjnych tez. Było to spotkanie polityków, społeczników i ludzi mediów z obu stron granicy. Taka duża akademia służąca wzajemnej kurtuazji i nawiązywaniu kontaktów.
Program był bardzo napięty ale w sporej części składał się z przemówień, które trzeba na taką okoliczność wygłosić, przerw na kawę, poczęstunków oraz oczywiście dyskusji w „pełnej wzajemnego zrozumienia atmosferze” czyli dość letnich;). Co nie znaczy, że część spośród przemawiających i dyskutantów nie zapisała się w pamięci słuchaczy, a przynajmniej mojej, głębiej niż inni. Czasem w sposób niekoniecznie pozytywny. Tak jak ambasador RP w Niemczech, któremu zdarzało się rzucić coś o tym, że Polska nie jest ważnym krajem w Europie a czasem pozytywny jak najbardziej jak prof. Balcerowicz, który postawił przytomną tezę, że w obliczu światowej obstrukcji europejskiego ekologicznego entuzjazmu oraz w związku z wątpliwościami naukowców odnośnie teorii globalnego ocieplenia konieczny jest większy umiar w wydawaniu pieniędzy na walkę z wiatrakami.
Napisać można by pewnie o tym niezły biuletyn ale wolę skupić się na dwóch z mojego punktu widzenia wydarzeniach najbardziej istotnych. Chronologicznie zacznę od końca. Przed przyznaniem Polsko-Niemieckiej Nagrody Dziennikarskiej przemawiał Erwin Sellering, Premier Meklemburgii – Pomorza Przedniego oraz Peter Frey oraz redaktor naczelny telewizji ZDF, który jak twierdził doskonale zna polskie realia i w związku z tym postanowił dać do zrozumienia Przyjaciołom Polakom na sali (zdaje się, że Pan Ambasador również był obecny), że razem z nimi cieszy się, że po trudnym okresie rządów „Braci Kaczyńskich” Polska ma wreszcie postępowy rząd, że Donald Tusk jako szef rządu jest doskonałym punktem wyjścia do (co by to nie miało znaczyć) dalszej budowy Europy i umacniania przywództwa Niemiec, do czego, z kolei, doskonałym przyczynkiem miało by być sławne przemówienie Sikorskiego (tu może warto dodać, że nikt przed nim na temat polityki wewnętrznej sąsiada wypowiadać się nie ważył). W prywatnych rozmowach w kuluarach wielokrotnie później spotkałem się z opinią, że Peter Frey przesadził. Podobno zbyt długo przemawiał.
Innym, niewątpliwie ciekawym elementem imprezy była dyskusja pod hasłem„Drużyna zawodowców: Jak dziennikarze w czasach portali społecznościowych, blogów i Twittera umacniają za ich pomocą swoją pozycję na płaszczyźnie krajowej i międzynarodowej?”. W dyskusji uczestniczyła Maike Haselmann zeSpigel Online, Thomas Ellerbeck, członek zarządu odpowiedzialny za komunikację, fundacje, politykę i regulacjeVodafone, Radosław Krawczyk, którego przedstawiać nie trzeba i ja:). Oczywiście kompletnie nie jestem w tej kwestii obiektywny ale wydaje mi się, że ta rozmowa w największym stopniu pozostawiła po sobie konkretne wnioski. Otóż okazało się, że sprawa mediów społecznościowych w Niemczech wygląda zupełnie inaczej niż w Polsce. Można powiedzieć, że w stosunku do Niemiec jesteśmy w tym zakresie bardzo zaawansowaną awangardą. Trudno nie odnieść wrażenia, że dzieje się tak w przeważającej mierze ze względu na abdykację polskich mainstreamowych mediów z pozycji kontrolera władzy. Nasi niemieccy współrozmówcy zdawali się być na początku trochę tą konkluzją zaskoczeni ale bardzo szybko się w tej sytuacji, pomimo różnic językowych, odnaleźli dzięki czemu mogliśmy przeprowadzić bardzo zajmującą dyskusję.
A jeszcze ciekawsze od dyskusji były reakcje sali. Szczególnie jej polskiej części. Udało mi się zapamiętać dwa pytania, jedno ze strony Pana Dziennikarza (tak z grubsza):„po co nam blogi, róbmy lepsze dziennikarstwo!” i drugie, Pani Dziennikarki (tak z grubsza):„czy salon24 jest przedsięwzięciem charytatywnym? I czy zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy zbiorowiskiem frustratów?” Szczególnie drugie pytanie wywołało aplauz sali. Na pierwsze odpowiedziałem w sposób następujący:„Róbcie! A ja się będę przyglądał i ocenię czy Wam się udaje”. A na drugie:„ Droga Pani, jeśli ma się na co dzień do czynienia z tymi samymi andronami we wszystkich mainstreamowych mediach to trudno nie być sfrustrowanym. A frustraci, podoba się to Pani czy nie, mają również prawo głosu zarówno w sensie wyborczym jak i komunikacyjnym”. I wiecie co?
Też dostałem brawa.

Inne tematy w dziale Polityka