W niedzielę wybraliśmy się z rodziną do Muzeum Powstania Warszawskiego. Mieliśmy to zrobić dawno ale jak to bywa ciągle nam coś wypadało. Czas był po temu najwyższy, Synek skończył sześć lat, od dawna rozumie więcej niż się rodzicom wydaje a po wakacjach idzie do szkoły. Warto żeby wiedział dzięki komu ciągle w szkole może się uczyć języka polskiego.
Przysiągłbym, że w Muzeum najbardziej zainteresuje go Liberator. Z jakichś niejasnych powodów (i ja i Żona o motoryzacji pojecie mamy mgliste) jest fascynatem wszystkiego co jeździ, pływa czy lata. Jeśli buduje z klocków to samochody, pociągi i machiny latające, jeśli ogląda coś w telewizji to najczęściej jakieś wyscigi czy "Wojny na złomowisku". I tak było, na widok Liberatora oczy urosły mu do wielkości spodków. To co było w stanie z widokiem maszyny konkurować to tylko "chodzenie kanałami", które w Muzeum są wprawdzie znacznie wygodniejsze niż w rzeczywistości ale i tak klimat oddają w stopniu wstrząsającym.
I wszystko pozostałoby na poziomie zabawy gdyby nie ekspozycja poświęcona poczcie powstańczej i dzieciom noszącym listy pod ostrzałem niemieckich karabinów. Tu skończyła się zabawa. Synek poczuł więź z kimś kto wydawał mu się mentalnie bliższy niż dorośli uczestnicy Powstania. Jak to? Dzieci też walczyły? I Niemcy je zabijali? Niestety tak Synku. A się nie bały? Pewnie się bały. A rodzice się nie martwili? Oczywiście, że się marwtili. Czułem, że w Synku następuje jakaś zmiana. Taka całkiem dorosła.
I za to chciałbym twórcom Muzeum podziękować. Chciałbym podziękować ś.p. Lechowi Kaczyńskiemu, Janowi Ołdakowskiemu, Pawłowi Kowalowi, Elżbiecie Jakubiak i wielu innym. Dzięki ich pracy obaj z Synkiem staliśmy się bardziej dorośli.
Inne tematy w dziale Polityka