Prezydent Bronisław Komorowski w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" powiedział, że, jeśli będzie zgoda, to stanie na czele wspólnego marszu w Święto Niepodległości w 2012 roku. Wprawdzie dodał "...Nie pozwólmy ekstremistom i chuliganom na psucie naszych wspólnych polskich świąt narodowych..." więc nie wiadomo czyją zgodę ma na myśli skoro jak rozumiem uważa, że zeszłoroczny marsz takie właśnie środowiska zorganizowały, ale uważam, że to dobrze, że nie tylko "ekstremiści i chuligani" ciągle w kategoriach niepodległości myślą.
Ja się z tego w każdym razie cieszę. Niepodległość i przywiązanie do niej powinny należeć do politycznego standardu. I im więcej o niepodległości mówi prezydent, partia rządząca i inni tym lepiej. O niepodległości w rozumieniu konkretnym a nie rocznicowym, akademijnym i historycznym. Tym bardziej, że ci którzy o niej nie mówią chcieliby osiagnąć wrażenie, że pojęcie niepodległości jakby wyszło z mody. Jakby było trochę passe, nie mieściło się w ich wyobrażeniu postępowej przyszłości.
Jednak do szerokiej zgody, o której mówi Bronisław Komorowski potrzeba załatwienia jednej nadzwyczaj istotnej sprawy. Potrzeba wiarygodnego wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej. Bez tego wyjaśnienia istnieje poważne podejrzenie, że środowisko Bronisława Komorowskiego nie mówi o niepodległości poważnie co zdaje się rozumieć doradca prezydenta Tomasz Nałęcz mówiąc w Radiu Zet, że "...że marsz z udziałem prezydenta można nazwać inaczej niż Marsz Niepodległości..." . Tylko niby jak taki marsz w Święto Niepodległości nazwać?
Inne tematy w dziale Polityka