Nie pamiętam jak to było z moim narodzeniem ale pamietam, że w szkole potrafiłem już wspaniale udawać np. udawałem, że się uczyłem ze słuchawkami na uszach, udawałem, że biegam na tysiąc metrów chowając się w krzakach po drodze, udawałem, że czytam książki czytając w istocie bryki. Moim nauczycielom w zasadzie to nie przeszkadzało ponieważ im samym wygodniej było udawać, że mnie uczą. I bez tego mieli powody do wzdychania nad swoim ciężkim losem.
Na studiach układ też był prosty. Profesorowie udawali, że przekazują mi jakąś wiedzę a ja w zamian za parę groszy mogłem udawać, że mnie to obchodzi. W stwarzaniu pozorów stałem się na tyle biegły, że po kilku latach, kilku tysiącach polskich nowych złotych i po wypełnieniu szafy w akademiku pustymi butelkami potrafiłem już stwarzać wrażenie profesjonalisty, człowieka bywałego w świecie i znającego się na rzeczy w zamian za co dostałem niby - dyplom.
Dzisiaj w apaszce, modnych okularkach i ze śmieszną fryzurką biegam po korytarzu korporacji z plikami dokumentów, których nie rozumiem pozorując ciężką pracę. Logicznym jest, że głosuję na podobnych sobie pozerów, którzy udają, że rządzą, udają, że budują autostrady i realizują przedwyborcze obietnice. Co dalej? To nie moja sprawa, przecież zawsze jakoś jest. A przynajmniej zawsze do tej pory było.
Inne tematy w dziale Polityka