A co to? Że niby-premier? Hihihihi, przecież premier już jest. Że niby z sensem gada? Niemożliwe, nie istnieje sens nieautoryzowany przez nas. Że to kandydat na premiera wymagany przez konstytucyjną procedurę konstruktywnego votum nieufności? Ach ten język nienawiści. Jakiej nieufności? Przecież powinniśmy sobie ufać, “nada żyt' drużna” jak mawiał Kot Leopold.
O proszę, TO jest premier, trochę ostatnio zdechły, ale zaraz go pobudzimy: giligiligili...i już się rusza, patrzcie jakie ładne robi z palców koszyczki. O, tutaj mu zawiążemy ciemnoniebieski krawat, otrzepiemy z kurzu, podamy sole trzeźwiące i już fika jak trzeba. Hop, hop, hop. Wysportowany, europejski, rozsądny, umiarkowany, niczego więcej nam nie trzeba!
Już możecie tego Glińskiego zabrać. Ojejku, no dobrze, nasz może ekspoze wydukać. Osiemdziesiąte drugie. No co ma obiecać? Drogi? Proszę bardzo. Dozbrojenie armii? Nie ma sprawy. Inwestycje? Się robi. Politykę prorodzinną? Włala. Obieca wszystko co trzeba. Choćby i podbój kosmosu. Tylko tego Glińskiego już zabierzcie. Mało? No dobrze, to pójdzie do wszystkich mediów na raz i jeszcze raz obieca. No zabierajcie! No co ma jeszcze zrobić? Skacz, premier, skacz, śpiewaj, tańcz, pokaż tym #%^#^! Zabierajcie tego Glińskiego! Aaaarrrgghhhh!
tekst został opublikowany na obserwator.com
Inne tematy w dziale Polityka