Chyba już od dawna było wiadomo, że popularna "Rzepa" galopuje ścieżką wydeptaną już wcześniej przez "Polskę" czy "Dziennik" czyli kroczącej kastracji i zamiany w mniej lub bardziej udaną podróbkę "Wyborczej". Tą intuicję potwierdza zresztą to co mówił dla Radio Wnet Wojciech Sumliński (druga część wywiadu) opowiadając o znajomym dziennikarzu, który dostał propozycję zostania naczelnym "Rzepy" ale pod warunkiem stopniowego jej "odzyskiwania". Znajomy Sumlińskiego propozycji nie przyjął. Tomasz Wróblewski i owszem.
Cezary Gmyz obstaje przy tezach swojego artykułu. Mętne "dementi" prokuratury również nie jest wystarczającym przeciwko nim argumentem. Co się więc stało? Dlaczego zartykułu, którego publikacja musiała być akceptowana przez przełozonych dziennikarza, o którego publikacji był uprzedzany Seremet, gazeta nagle się wycofała? Dlaczego nie stanęła po stronie swojego dziennikarza? Podobno nie chciał ujawnić źródeł informacji, ale to chyba nic nadzwyczajnego? Ma do tego prawo Dlaczego nie użyczono mu łamów żeby mógł swoich tez bronić? Sprawa jest kontrowersyjna, ale nie ma dobrych argumentów żeby nazwać tezy artykułu kłamstwem.
No chyba, że jest tak, że to "odzyskujący" Rzepę dla "rozsądku" i "normalności" Grzegorz Hajdarowicz decyduje o tym co jest prawdą a co nie jest. W takim wypadku redakcja "Rzeczpospolitej" nie jest potrzebna, na jej łamach powinien się udzielać właściciel "Presspubliki". A dla mnie wiarygodność takiego tworu jest zerowa. Od dłuższego czasu kupowałem już tylko "Rz" weekendową. I tej już kupował nie będę do czego namawiam też i innych.
Gmyz o kulisach publikacji artykułu
koledzy w obronie Gmyza
Inne tematy w dziale Polityka