Wyniki z badania próbek z miejsca katastrofy pozostających w Moskwie i opieczętowanych przez MAK mają być za pół roku, ale już wiadomo, że polscy śledczy nie znaleźli śladów trotylu. Sceptycznie nastawiony do tez artykułu Cezarego Gmyza Tomasz Wróblewski spotyka się z dysponującym tą złożoną wiedzą Andrzejem Seremetem i w zadziwiający sposób zmienia się w zwolennika jego publikacji. Andrzej Seremet jeszcze podczas obecności polskich śledczych w Rosji spotyka się z Donaldem Tuskiem chociaż nie ma mu przecież, jak wynika ze słów Szeląga, do przekazania wiedzy mającej jakiś dramatyczny wpływ na polską rację stanu. Co jeszcze ciekawsze robi to w sytuacji, w której prokuratura jest już "uniezależniona" od rządu. Za podobne spotkania w czasach kiedy nie była "uniezależniona" linczowano Kaczyńskiego.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że "oficjalne czynniki" muszą dokonywać coraz bardziej karkołomnych wygibasów żeby jako tako utrzymać "oficjalną narrację" przy życiu. Tabuny medialnych pudli ciągle ujadają w dobrej wierze, ale jakby już gubią jedność tonacji, sam Grasiu dopuszcza wznowienie prac Komisji Millera. Co popierać? Co "należy sądzić"? Co dzisiaj "jest rozsądne"?
Problemy paputczików nie są naszymi problemami, niech się wiją, sami się w to wplątali. Naszym problemem może być jedynie smak kitu, który usiłuje się nam wciskać, najwyraźniej z coraz mniejszą wiarą w naszą inteligencję. Ja tego kitu dla tumanów żreć nie będę. A ty?
Inne tematy w dziale Polityka