Wyniki uzyskane przez skoczków wymagają szerszej oceny, z szerszej perspektywy.
Wygrana Kobayashiego ewidentnie wskazuje na przybliżającą się dominację Wschodu. Sam fakt organizowania olimpiad w czasie rzekomej pandemii o tym świadczy. I wiadomo, kto ma wygrać tę Olimpiadę; casus Maliszewskiej jest symptomatyczny.
Drugi na mecie, Austriak - to symbol odradzania się centralnej Europy z niemieckiej dominacji, a której symbolem jest pandemia mająca posłużyć do zwiększenia niemieckich wpływów. Widać, że odnowa nie jest z "pierwszego" szeregu, a zachowanych, a tłamszonych sił żywotnych tego narodu. Wskazuje na to rosnący ruch protestu przeciwko covidowym obostrzeniom, który może doprowadzić do zmiecenia ekipy dążącej do zniewolenia społeczeństwa.
Także dobre miejsce Kanadyjczyka jest symbolem narastającego protestu w tym kraju. Wydawało się, że to już tylko "ciepłe kluchy", a tu protest "trucków". No to i skoczek osiągnął dobre miejsce.
Na tym tle odnotować jest brak amerykańców; za Trumpa pojawiał się jakiś rodzący nadzieję skoczek, ale długo nie poskakał. Widzicie Bidena jako skoczka?
Medal dla Polski jest symptomatyczny. Zawsze, gdy jesteśmy "dołowani" przez innych stać nas na dobry wynik. I często jest to osiągnięcie, którego źródło nie ma najwyższych notowań. Ale zawsze jest ktoś zdolny do skoku. Może "pierwsza linia" była obciążona nadmiernymi nadziejami (rząd, Stoch), ale mamy zaplecze.
I na koniec. Bardzo dobre wyniki uzyskali Rosjanie. Też "dołowani" w sondażach. Warto to odnotować zwłaszcza wobec braku amerykanów i Ukraińców. (amerykanie z małej litery - bo to chyba nie naród, a spółka do konsumpcji indyka).
Kiepsko wypadli Norwedzy, ale nie mogło być inaczej, gdy dalej trzymają Breivika w więzieniu; kto tam ma podskakiwać?
