Krzysztof J. Wojtas Krzysztof J. Wojtas
78
BLOG

"Lokalna półka", słów kilka

Krzysztof J. Wojtas Krzysztof J. Wojtas Społeczeństwo Obserwuj notkę 15
Uważam, że to najbardziej cenna inicjatywa PiS dająca perspektywę utrzymania "małego" rolnictwa. Tyle, że jest wiele pytań i wiele zagrożeń.

Sugestię takiego rozwiązania przedstawiałem już pewnie z 10 lat temu. Nawet nie chce mi się szukać tamtej notki. Jednak moja propozycja nie dotyczyła tylko lokalnego rynku żywnościowego, ale całości sprzedaży w danym supermarkecie.

Takie rozwiązanie miało wymuszać na sprzedawcach poszukiwań lokalnych producentów. Jeśli procent obrotu byłby zbyt mały - market wpłacałby jakąś kwotę na rzecz rozwoju produkcji lokalnej (samorząd lokalny).

Oczywiście , w znacznej części lokalne produkty byłyby związane z branżą żywnościową.


Jakie są zagrożenia? Przede wszystkim przepisy dostosowane do wielkoskalowych producentów. Dotyczy to wszystkich branż, a podam przykład "z własnego podwórka", czyli ogrodnictwo - sadzonki roślin. 

Aby można było wprowadzić na rynek sadzonki roślin trzeba skrupulatnie wypełnić wszelkie zasady ustalone przez PIORiN - ustalone z myślą o wielkich producentach. Kuriozalne jest np. w przypadku mikrofirmy, gdzie właściciel sam zajmuje się produkcją, prowadzić dokumentację, w której należy zaznaczać oględziny roślin nie rzadziej niż co 2 tygodnie.

Cóż, ogrodnictwo polega na codziennej kontroli wizualnej i to często wielokrotnie w ciągu dnia. Podobnych przepisów (choćby dotyczących sprawozdawczości) jest sporo, a to odciąga od pracy na rzecz wypełniania dokumentów, co zawsze dezorganizuje pracę.

Te kwestie w odniesieniu do mikro- i małych producentów powinny być stosownie zmienione.


Natomiast sama idea - wydaje się słuszna. Dotychczasowe sugestie rozwiązania problemu - dopuszczanie producentów do samodzielnej sprzedaży było absurdalne. Chodzi o to, że taki "chłop od pługa" nie tylko musiałby wyprodukować towar zgodny z europejskimi normami, to jeszcze sprzedawać go z wypełnieniem obowiązujących nakazów fiskusa.

I jeszcze jeden czynnik - czas.

Jest pytaniem jaki procent producentów rolnych jest gotowa zasiąść za straganem i sprzedawać swoje produkty? Ile czasu to zajmie? Jak to zorganizować, gdy są pilne prace wymagające bieżących działań. A przecież jak się w rolnictwie coś spaprze to okazja do poprawki - jest za rok.

Dlatego inicjatywa jest cenna, ale muszą wystąpić też inne okoliczności takie, by umożliwić umieszczanie produktów lokalnych producentów na rynku.


Kolejna kwestia. Mali producenci mogą nie mieć towaru w ilościach zapewniających ciągłość dostaw. Czy organizacja dostaw spadnie na jakieś organizacje producenckie, czy też będzie to zadaniem własnym supermarketów?

I kwestia cen. Jakość wielu produktów zależy od ilości włożonej w to pracy. Także smak i inne walory. Zatem - musi występować zróżnicowanie cenowe. Nie zawsze będzie to tańsze niż obecnie serwowana "pasza".


Na koniec. A może zobowiązać markety do utworzenia (na zewnątrz) punktów indywidualnej sprzedaży (straganów) dla lokalnych, okolicznościowych produktów?


To takie wstępne uwagi tyczące problemu.

członek SKPB, instruktor PZN, sternik jachtowy. 3 dzieci - dorośli. "Zaliczyłem" samotnie wycieczkę przez Kazachstan, Kirgizję, Chiny (prowincje Sinkiang, Tybet _ Kailash Kora, Quinghai, Gansu). Ostatnio, czyli od kilkudziesięciu już lat, zajmuję się porównaniami systemów filozoficznych kształtujących cywilizacje. Bazą jest myśl Konecznego, ale znacznie odbiegam od tamtych zasad. Tej tematyce, ale z naciskiem na podstawy rzeczypospolitej tworzę portal www.poczetRP.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo