Partisan gardening Partisan gardening
920
BLOG

Rok 2018 dla Unii Europejskiej nie zapowiada się spokojnie

Partisan gardening Partisan gardening UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 18

   Polacy należą do nielicznych nacji, które jeszcze stale przynależność do Unii Europejskiej sobie cenią. To jest dla nas jakaś rekompensata za dziesiątki lat życia poza Europą Zachodnią i pragnienie przynależności do lepszego towarzystwa. Stale mamy złudzenie, że demokracja zachodnia jest lepsza, narody politycznie dojrzalsze, i że to tam właśnie znajduje się recepta na powszechny dobrobyt, nowoczesność i rozwój cywilizacyjny. 

   Mieszkańcy starej Europy nie podzielają tego entuzjazmu i przeważnie w swojej większości mają bardzo nieprzychylne zdanie o molochach biurokratycznych jakie się składają na struktury UE oraz o decyzjach tam podejmowanych. 

   Jednak i do nas, mieszkańców wschodu Europy, dociera ten resentyment gdy podejmowane w Parlamencie Europejskim decyzje godzą w interesy i suwerenność państw naszego regionu. Mówił o tym na noworocznym spotkaniu z korpusem dyplomatycznym Prezydent Andrzej Duda - o naszym rozczarowaniu taka Europą.     

   Głosowanie nad odwołaniem z funkcji wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego europosła Ryszarda Czarneckiego było kolejnym dowodem, że kasta urzędnicza zapełniająca ten przybytek dawno już oderwała się od swoich wyborców, którzy ich tam posłali. Brak równego traktowania poszczególnych europosłów i dozwalanie jednym na zachowania skandaliczne a karanie innych za krytyki wypowiadane daleko poza Parlamentem Europejskim, we własnym kraju, to już kłopoty poważne. Pamiętamy choćby wypowiedzi Verhofstadta, Thun, Schulza a naszego Czarneckiego. Ukarano tylko tego ostatniego. Słynne są i publikowane obszernie na you tube utarczki pomiędzy Verhofstadtem i Farage’m - wzajemnie złośliwer ale i dyskredytujące i obraźliwe dla wszystkich Brytyjczyków słowa Verhofstadta. Brytyjczycy już opuszczają tą rozchwianą łajbę. 

    Sekretarz Stanu USA, Rex Tillerson wczoraj wypowiedział się krytycznie o nowej ustawie o IPN, jako zagrażającej „wolności słowa”. Dzisiaj nasz europoseł został za to "wolne słowo", jako jedyny w Parlamencie Europejskim, publicznie ukarany.

   Nie udał się, na szczęście, a bo właśnie został odrzucony,  nowy pomysł w PE by utworzyć nową klasę europosłów nie związanych z żadnym krajowym wyborcą - ”listę posłów ponadnarodowych”. ( W przygotowaniu tego pomysłu brała udział nasza Hubner) Przeciwko głosowało 368 ale za było aż 274 europosłów. Widać zatem, że wielu dobrze w PE zadomowionych może nadzieję na przedłużenie posady bez zgody wyborców. Opór na szczęście przyszedł ze strony niemieckiej EPP - zatem w Berlinie pomysły Macrona zwiększające jego wpływy nie wywołują entuzjazmu.

   Nie przyjmują się pomysły na federacyjną UE, które wniósł niedawno Macron wraz z postulatem utworzenia wspólnego budżetu i reformowania Unii pod niemiecko - francuski silnik. Ale Macron się nie poddaje i chce walczyć z eurosceptycyzmem mówiąc, że Francja będzie broniła pomysłu „ponadnarodowych list” ponieważ to wzmocni „europejską demokrację” poprzez stworzenie debaty nad europejskimi wyzwaniami a nie tylko narodowymi. 

  Tendencje separatystyczne znowu się pojawiają i zaczynają dotykać nie tylko hiszpańską Katalonię ale także Francja musi walczyć z buntem i żądaniem autonomii przez Korsykę. 

    Zmiany w poszczególnych krajach następują szybko a ich reprezentacje w PE pozostają związane z przedstawicielami minionych reżimów i nie reprezentują już aktualnych poglądów wyborców. Wprawdzie europosłanka Róża Thun tłumaczyła kiedyś, że wchodząc do PE nie reprezentuje już interesów państwa, w którym ją wybrano ale chyba wyborcy nie podzielą już jej poglądu przy następnych wyborach do PE. 

    Wszedł na scenę europejską nowy szef rządu Austrii, który także zapowiedział, że chce ograniczenia molocha UE i jej kompetencji. W Czechach władzę przejął rząd konserwatywny.

    Narasta w Komisji Europejskiej strach przed zwycięstwem Ruchu Pięciu Gwiazd w wyborach we Włoszech. Partia ta sceptycznie wypowiada się o walucie euro a także o członkostwie w UE i znajduje coraz większe poparcie w kraju od lat pozostającego stagnacji gospodarczej i problemów z bezrobociem.

   Dlatego też Komisarz Juncker przyjął u siebie z otwartymi rękami Berlusconiego, jako tego, który ma szansę pokonać groźnych populistów w marcowych wyborach parlamentarnych we Włoszech. Berlusconi zamierza zjednoczyć nacjonalistyczne prawicowe ugrupowania Forza Italia i Braci Włochów by przejąć władzę. Celuje w najliczniejszą na tle Europy grupę seniorów i obiecuje im podwyższenie minimalnej emerytury do 1000 euro. Czy spełni te obietnice nie jest tak istotne. Człowiek wielkiego sukcesu w biznesie i właściciel popularnych stacji telewizyjnych wie jak dotrzeć do elektoratu. Po latach pozbawionych sukcesu rządów demokratów zapomniano już Berlusconiemu „bunga - bunga” i oszustwa podatkowe. Nowa obietnica pozbycia się z kraju 600 tysięcy nielegalnych emigrantów - w reakcji na zamach w M - musi robić na Włochach duże pozytywne wrażenie. Zabezpiecza sobie nawet poparcie mafii obiecując, że stawiane nielegalnie i z naruszeniem prawa budynki nie będą burzone. Zwycięstwo frakcji Berlusconiego także nie ułatwi  władzy Komisji Europejskiej nad państwami Unii - jak to się marzy wylewnemu Junckerowi. Ale może oddali najgorsze scenariusze. Także próba ze strony przewodniczącego PE Tajaniego, by zwiększyć wysokość składki ze strony państw na instytucje europejskie i w ten sposób finansować potok emigrantów, nie znajduje zrozumienia.

    W Niemczech wreszcie zawiązała się „nowa - stara” koalicja, choć słabsza niż przed wyborami, to wnosi nową twarz szefa dyplomacji, tego, który ścierał się z Berlusconim jako szef Parlamentu Europejskiego dzięki czemu zyskał on przydomek obozowy - „capo”. Ponieważ Schulz stale nie potrafi wyjść z butów dawnej posady i stale myśli „władzą nad całą Europą” to konflikty z Niemcami same się proszą. Nie tylko Berlusconiego. Tym razem pewnie będzie rząd Niemiec doświadczał  więcej krytyk ze strony własnego Bundestagu, który dorobił się nareszcie prawdziwej partii opozycyjnej AfD. Ale dla skutków polityki niemieckiej w Europie nie zapowiada się dobrze. Odchodzący Gabriel odróżniał się od swego następcy jakąś jednak kulturą i obyciem a przede wszystkim popularnością w swoim kraju, której i tam Schulzowi brakuje. Prasa niemiecka pisze, że za cenę kilku ministerstw utraconych na rzecz SPD Merkel utrzymała władzę ale jej największa partia, CDU, straciła na znaczeniu. A także, że jest to kontynuacja rządów polityków takich jak Merkel i Seehofer (szef CSU), którzy najlepsze swoje lata mają już dawno za sobą. Nowe jest tylko dojście do władzy Schulza, który z kolei żadnymi sukcesami nie może się pochwalić. Będzie to rząd kontynuacji a nie oczekiwanej nowej odpowiedzi na poważne wyzwania. Prasa europejska także nie daje wielkich szans na wiodącą rolę Niemiec w rozwiązywaniu europejskich problemów. Ten rząd nikogo nie zachwyca, nie obiecuje nowego otwarcia, rozczarowuje.

    Dopóki w Niemczech nie nastąpi oczekiwany przez wyborców przełom sprawy europejskie także nie będą rozwiązywane zgodnie z wolą mieszkańców kontynentu. Szczególnie te najbardziej palące związane z bezpieczeństwem i emigracją. Polska będzie się dalej droczyć z instytucjami UE. Pozostaje nam to wszystko, z uporem w obronie własnych interesów, spokojnie przetrwać. Zmiany bedą się dokonywały w poszczególnych krajach a wybory do PE w roku 2019 sprawią, że już inni, bliżsi oczekiwaniom Europejczyków reprezentanci, pojawią się w tej instytucji.

    

Próbuję zrozumieć

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka