Ze sporym zdziwieniem dowiaduję się za niezależną, że p. Szydło i p. Duda zamierzają rozszerzyć pytania w referendum o dwa kluczowe, na których opierają się hasła wyborcze Pisu.
Pierwsze dodatkowe pytanie dotyczy wieku emerytalnego. W programach wyborczych Pisu i prezydenta elekta pana Dudy powiedziano że Prezydent Duda będzie chciał obniżyć wiek emerytalny do 65 roku życia, czyli taki jaki był przed reformą PO, oraz wprowadzić zasadę 40 lat pracy. Były to pryncypialne zasady, które dotarły do wyborców, przysporzyły wiele głosów p. Dudzie i Pisowi, a teraz w tym temacie się majstruje.
Jest dla mnie jasne, że referendum nie będzie miało frekwencji na takim poziomie żeby uznać referendum za ważne, wynik na poziome 10 % będzie bardzo dobry, więc dlaczego wprowadza się dodatkowe pytanie istotne tylko dla pracujących o wieku 40+? Czyżby dlatego żeby zwiększyć frekwencję? A jeśli referendum nie będzie miało klauzuli wazności to co wtedy?
Jest dla mnie również jasne, że dla obecnych emerytów, bezrobotnych, młodzieży, pracowników resortowych pytanie jest co najmniej obojętne. Ta sprawa ich nie dotyczy. Dlaczego więc zdanie tych ludzi, którzy już obecnie nie wkładają nic do Zusu, nie opłacają składek, mają i będą mieć resortowe emerytury, mieliby decydować o losie tych, którzy ciężko na nich pracują? jest to dla mnie niejasne i wręcz szkodliwe o takie pytanie rozszerzać referendum.
Drugie pytanie referendalne o sześciolatki w szkołach? Mam identyczne zastrzeżenia, sprawa ta dotyczy rodziców pracujących, a nie dotyczy tych którzy dzieci nie mają. Znowu o wybranej grupie ludzi, ścisle określonych posiadaniem małoletnich dzieci ma decydować ogół. Dla tych ciężko pracujących rodziców małoletnich ktoś chce zrobić dobrze pytając w referendum, które nie będzie ważne, zamiast to zrobić przywracając wiek 7 lat pójścia do szkoły, tak jak chcą tego ci co się podpisali w pewnej petycji.
PS. Codzi oczywiście o Piotra Dudę, co jednak nie zmienia sensu notki.
Inne tematy w dziale Polityka
