Jeszcze przed "zwinięciem" mnie przez administrację Salon24 pisałem tutaj na ten sam temat. Wtedy to były domniemania, oparte na wieloletniej obserwacji poczynań Jarosława Kaczyńskiego. Teraz moje ówczesne treści nabierają jeszcze większego sensu, czyli słowo staje się ciałem. Już na początku przygotowań do kampani prezydenckiej, Jarosław Kaczyński zakładał dwa scenariusze. Wystawi kogoś niezbyt znanego zamiast siebie, aby w razie przegranej mógł ze spokojem tłumaczyć - no trudno, i tym razem sfałszowano wybory. Sam bowiem bał się przegranej w bezpośrednim starciu z prezydentem Komorowskim, a był jej pewien. Natomiast ten nowy - wyciągniety z kapelusza kandydat - ma jakieś szanse na wygraną. Chociażby z powodu jego niebytu przy boku Jarosława, za to zaufanego pracownika Kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Gierki Smoleńskiem, sentymenty i bajeczki o zasługach prezydenckich Lecha Kaczyńskiego (tym samym jego pracownika), rozbuchana poza granice przyzwoitości nagonka na obecnie urzędującą głowę państwa, oraz rzeki populistycznych obietnic zrobiły swoje. No i oczywiście niemrawość i zadufanie obozu prezydenta Komorowskiego (PO) w pewne zwycięstwo już w pierwszej turze. Te strategiczne plany miały w swoich założeniach jeszcze jedno rozwiązanie. Wiadomo było od początku, że owe obiecanki wyborcze, opierające się na "kreatywnych finasach" i takiej samej bajeczce o możliwościach cudotwórczych kandydata Dudy, wybranego ostatecznie na prezydenta, są niemożliwe do spełnienia. Co może pociągnąć za sobą już na starcie gwałtowny spadek zaufania zarówno do Dudy, jak i obozu PiS. Dlatego też już z góry założono - o czym rozpisywałem się już dawniej - że początek urzędowania prezydenta Dudy będzie akcentowany jak najszybszym składaniem do parlamentu prezydenckich projektów ustaw, niemożliwych w obecnym składzie Sejmu do uchwalenia. Tu już wchodzi w grę taktyka, która zakłada w zamysłach PiS, że przyniesie ona spodziewane skutki w jesiennych wyborach parlamentarnych. Elektorat powiedział już bowiem "A"- wybierając prezydenta - to i zapewne powie "B" umożliwiając wygraną parlamentarną PiS i spełnienie przedwyborczych obietnic prezydentowi Dudzie. Obecnie dublowanych przez kandydatkę na premiera z rozdania PiS, czyli Beatę Szydło. Tym oto sposobem strategia i taktyka Kaczyńskiego, przy bardzo zachowawczej postawie Platformy Obywatelskiej uzyskuje zdecydowaną przewagę nad leniącym się nawet przy zapewnieniu przyzwoitej frekwencji wyborczej elektoracie obozu rządzącego. Oto zapowiedzi elekta Andrzeja Dudy, potwierdzajace moje słowa:
^
^
O zagrożeniach, płynących z owych zapowiedzi pisałem w jednej z poprzednich notek. Oto podlinkowany jej tytuł:
^
Lecz ja nadal uparcie tkwię - i trwać będę - przy swojej, już dużo wcześniej wypowiadanej opinii, że należy umożliwić podwójną wygraną PiS. Jak bowiem łatwo przewidzieć, ich niefortunne rządy w bardzo krótkim czasie doprowadzą do wielu zawirowań gospodarczo - społecznych, co podobnie jak za IV RP poprowadzi do kolejnej hańby Kaczyńskiego i jego zaplecze polityczne. Może to być i powinno ostatecznym umiejscowieniem tych szkodników na śmietniku historii. W ostatecznym rozliczeniu to będzie mniej kosztować Polskę, niż kolejne lata trwania tej bezwartościowej opozycji w polskiej polityce. No i oczywiście w parlamencie, stanowiacym ustawy porzadkujące nasze państwo.
Z ich nastawieniem na "nie, bo nie" - nie da rady...
Nerwowy samotnik spod znaku Wodnika...... Wczytując się w wypowiedzi wielkich ludzi, przedstawicieli świata kultury, czy też znakomitych i uznanych mężów stanu, czujemy pewien zastrzyk witalny na potrzeby doskonalenia swojej osobowości. Wysłuchując zaś wynurzeń Jarosława Kaczyńskiego mam obawy, aby jego małostkowość nie udzieliła się również nam - bronmus45
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka