Barbara Bubula Barbara Bubula
80
BLOG

Ile polskiego w mediach dla Polaków?

Barbara Bubula Barbara Bubula Kultura Obserwuj notkę 10

 

Do 19 grudnia tego roku muszą wejść w życie przepisy polskiego prawa uwzględniające nową dyrektywę UE o audiowizualnych usługach medialnych (AVMS). Na mocy tej dyrektywy, od tej pory prawo dotyczące telewizji ma być rozszerzone na inne usługi audiowizualne, także te nielinearne, takie jak oferowanie programów i filmów wideo na życzenie klienta.
 
Nowa dyrektywa nie zmienia dotychczasowych przepisów art. 4 i 5 dyrektywy o telewizji bez granic, które nakładają na państwa członkowskie obowiązek wyegzekwowania od nadawców telewizyjnych, by ponad połowę swego czasu antenowego przeznaczyli oni na audycje europejskie, a co najmniej 10% czasu nadawania wydzielili dla produkcji niezależnej, tj. powstającej poza strukturami biznesowymi nadawcy. Nowe przepisy włączają nielinearne usługi medialne do uregulowań dotychczas obejmujących tylko kanały telewizyjne. Mówi o tym artykuł 3i. Zobowiązuje on państwa – członków UE, by dostawcy usług nowego typu wspierali produkcję programów i filmów europejskich, oraz by odbiorcy mieli odpowiedni dostęp do audycji powstałych w Europie. Jednak zakres i sposób egzekwowania tego prawa w stosunku do nowych usług pozostaje do decyzji parlamentu państwa członkowskiego. U nas prace nad odpowiednią ustawą są jeszcze w powijakach (Ministerstwa Kultury). (O tym bulwersujacym opóźnieniu jeszcze napiszę w osobnej notce). Może więc pora przypomnieć, dlaczego ustawowe wymogi obecności produkcji rodzimej, europejskiej i niezależnej są tak ważne w systemie dbałości o polską (i europejską) suwerenność kulturalną.
 
Nie jest tajemnicą, że większość krajów traktuje obowiązki „europejskie” po prostu jako pretekst do promowania produkcji własnej, narodowej. Wiele państw ma w swym prawie także przepisy zapewniające dokonywanie przez stacje telewizyjne odpowiednich zamówień u rodzimych producentów. I solidnie je egzekwuje. Wielka Brytania, Holandia, Włochy, Francja, Finlandia, Hiszpania i Węgry nałożyły na swych nadawców obowiązki wyższe od minimum zawartego w dyrektywie. W praktyce oznacza to ochronę dla rodzimej produkcji telewizyjnej. Francuzi np. podnieśli próg do 60%, a Brytyjczycy zwiększyli wymagania dla swych mediów publicznych.
 
U nas nie było, jak dotąd, kar dla tych, którzy te przepisy łamią, a zakres kontroli pozostawia wiele do życzenia. To właśnie środki na między innymi taki monitoring są od kilku lat drastycznie ograniczane przez sejm w budżecie KRRiT. Regulator mediów w tym zakresie powinien być wzmacniany a nie osłabiany. Dziś bada się realizację polskiej ustawy w zakresie kwot polskich i europejskich tylko na podstawie sprawozdań nadawców. Przydałoby się przynajmniej od czasu do czasu sprawdzenie, tu, w Polsce, czy sprawozdania pokrywają się z rzeczywistym zakresem nadawania audycji.
 
Komisja Europejska opublikowała niedawno*** wyniki własnych badań nad realizacją tzw. kwot europejskich w stacjach telewizyjnych poszczególnych krajów. W Polsce przebadano pod tym względem TVP1, TVP2, Polsat, TVN, Canal+ i TV4. Badania dotyczyły prób tygodniowych z roku 2007. W obu programach TVP stwierdzono wysoki udział produkcji europejskiej (odpowiednio 67,2% i 71,2%) (przypominam, że minimum to 50%, ale rozliczane kwartalnie, a tu próba była tygodniowa). TVN pobił rekord, z ponad 80% produkcji europejskiej. Polsat wypełnił minimum (50%) a zdecydowanie najgorzej wypadł Canal+ z zaledwie 29%. To zresztą potwierdza badania KRRiT, które wskazują na łamanie przez Canal+ przepisów ustawy w zakresie kwot europejskich.
 
A czy znamy proporcje pomiędzy produkcją polską a inną produkcją europejską? Raport Komisji nie mówi, ile w badanej próbie było produkcji rodzimej. Jednak wskazuje, że średnio 8,6% programu poddanych oględzinom polskich stacji zajmują produkcje europejskie-niepolskie. Z tego wynika, po dokonaniu odpowiedniego działania matematycznego, że emisja audycji produkcji polskiej w poszczególnych stacjach wynosiła (przy naszym minimum ustawowym wynoszącym 33%):
 
Canal+         18,5% 
Polsat           46%
TV4             60%
TVN            75%
TVP1           57%
TVP2           58%
 
 Wynika z tego, że z wyjątkiem Canal+, wszystko idzie pięknym ładem. Jednak w zestawieniu z innymi krajami europejskimi wypadamy nienajlepiej. Polska (wraz z Włochami) uznawana jest za kraj anomalii, z powodu - nieproporcjonalnie do swej wielkości - słabej ochrony i promocji rodzimej produkcji telewizyjnej. Typowe dla krajów europejskich naszej wielkości, z dużym rynkiem wewnętrznym, jest o wiele większe zapotrzebowanie na własne i niezależne produkcje telewizyjne. Tak dzieje się w Hiszpanii, Niemczech, Francji i Wielkiej Brytanii. Nawet kraje o dużo mniejszej populacji, takie jak Belgia, również przewyższają nas w ofercie produkcji europejskiej. U Włochów tłumaczy się ten stan zbyt zmonopolizowanym rynkiem telewizyjnym, u nas – eksperci doszukują się powodów w naszej mizernej gospodarce. Oczywiście administracyjne regulowanie tego rynku nie może być panaceum, ale właśnie z powodu słabości ekonomii potrzebne jest wsparcie dla produkcji rodzimej, byśmy nie stali się krajem całkowicie audiowizualnie skolonizowanym.
 
Jeśli zastanawiamy się, dlaczego nie powstają nowe wartościowe polskie filmy rysunkowe dla dzieci, a nasi najmłodsi uczą się świata od Bobów i Samów, a nie od Reksia czy Misia Uszatka, to jedną z przyczyn jest fakt, iż kanał Mini Mini przeznaczył na emisję polskiej produkcji tylko 4,5% kwartalnego czasu nadawania zamiast wymaganych ustawowo ok. 30%. Wyniki ostatniego raportu biura KRRiT wskazują, że w I kwartale 2009 obowiazku ustawowego nie realizowały także Canal+, Ale Kino, Zig Zap, Planete, Kuchnia TV i Domo, a odstępstwa były rażące.
 
Jeśli dyskutujemy o przyczynach braku wystarczajacych środków na polską kulturę, to jedną z przyczyn jest słaba egzekucja prawa wobec tych, którzy mają obowiazek pośredniego wspierania finansowego tej twórczości (poprzez zakup praw autorskich lub wręcz finansowanie produkcji u polskich twórców, a nie za granicą).
 
Oczywiście, o potrzebie pilnego działania w tej sprawie wielokrotnie na posiedzeniach KRRiT w ostatnich dwu latach mówiłam. Moje wnioski jednak nie znalazły wystarczającej realizacji. Decyzje o nałożeniu kar należą bowiem  według ustawy każdorazowo do przewodniczącego.Dotychczas  stosowano jedynie wezwania do poprawy. W wiekszości - bezskuteczne. Mówi się, że gdyby zacząć karac za nieprzestrzeganie polskiego prawa,  nadawcy satelitarni "uciekną za granicę?" Czyżbyśmy wiec mieli byc skazani na to, że polska produkcja telewizyjna istnieć bedzie tylko w telewizji naziemnej? Do sprawy wrócę,  bo temat ma jeszcze wiele wątków.
 

 
***Study on the application of measures concerning the promotion of the distribution and production of European works in audiovisual media services (i.e. including television programmes and non-linear services) Final Study Report 28th May 2009

 

Lubię ciszę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura