Nie jestem ekonomistą, ale czasem staram się pomyśleć samodzielnie i wyciągnąć logiczne wnioski.
Politycy, a za nimi wyborcy, bredzą o wpływie systemu podatkowego na wysokość samych podatków.
Tylko co ma piernik do wiatraka?
Ważne ile moich ciężko zarobionych pieniędzy mam oddać tym darmozjadom, a nie na jakich zasadach mi to obliczą!
Mogą to zrobić w systemie progresywnym z nawet pięcioma progami – np. 0, 1,2,3 i 5%. Źle? Wysoki? Nierynkowy?
Mogą też nałożyć super sprawiedliwy podatek liniowy w wysokości 50%. .
Można też nałożyć maksymalnie sprawiedliwy 100% podatek – oczywiście dla naszego dobra i sprawiedliwości społecznej. No bo przecież politycy lepiej wiedzą, na co nam te pieniądze są potrzebne.
Skąd więc to abstrakcyjne przekonanie, że jakiś rodzaj podatku jest wysoki, bądź niski?
Ciągle mi też chodzi po głowie pytanie:
Ile straci budżet, jeśli zlikwiduje się podatek dochodowy całkowicie (np. proporcjonalny 15%), a zaoszczędzone pieniądze ludzie wydadzą na kupno produktów opodatkowanych VAT w wysokości np. 22%?
Ile na tym stracę ja? Ile mój sąsiąd? Ile stracisz Ty, mój drogi czytelniku?
Jakie są koszta obsługi podatku dochodowego i możliwości zaoszczędzenia pieniędzy z likwidacji PITów? Ile wydajemy kasy tylko na to, żeby opłacić te baby z okienka, które nam te pieniądze zabierają?
O ile procent zwiększy się konsumpcja wewnętrzna po zwiększeniu dochodów o np.. 15% obciętego podatku dochodowego?
Jak to wpłynie na rozwój gospodarczy?
Ile najbiedniejsi stracą na zwiększeniu zarobków?