Roman.Graczyk Roman.Graczyk
990
BLOG

Rozdział drugi. Powstrzymywanie "Tygodnika" - odcinek dziewiąty.

Roman.Graczyk Roman.Graczyk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

 5.

 

Kontrola operacyjna środowiska „Tygodnika” była rozległa. W jednym z SB-eckich sprawozdań z 1963 r. roku napisano: „W okresie sprawozdawczym poczyniono szereg przedsięwzięć mających na celu zebranie potrzebnych materiałów potrzebnych do założenia kartotek na członków miejscowego Klubu Inteligencji Katolickiej. Założono dotychczas 300 kartotek”[1]. W innym, o rok późniejszym, napisano z kolei: „W zasadzie dokonano zewidencjonowania środowiska <<Znaku>> (<<TP>>, KIK, miesięcznik i wydawnictwo Znak) – zakładając kartotekę wewnętrzną około 300 kart, obejmującą ludzi związanych organizacyjnie z <<TP>> i KIK>” [2]. Te liczby czynią prawomocnym twierdzenie, że prawie każdy, kto przynależał do tego środowiska, był w taki czy inny sposób prześwietlany przez policję polityczną.

Analiza donosów tajnych współpracowników pozwala na jeszcze jeden wniosek: środowisko „TP” było (aż do połowy lat 70.) dla Bezpieki dalece ważniejsze niż inne środowiska Krakowa poddane w tym samym czasie jej operacyjnej kontroli. Informator „Kace” wykorzystywany był w latach 50. zasadniczo do inwigilacji PAX-u, PAX-owskiego „Tygodnika”, później także Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Społecznego. Tak to stało w planach pracy. A jednak z pewnym uporem oficerowie prowadzący nakierowywali jego uwagę na środowisko „Tygodnika”, także wtedy gdy „Tygodnik” Jerzego Turowicza był zlikwidowany, a jego twórcy ograniczali działalność do spotkań towarzyskich. Podobnie rzecz się miała z wykorzystaniem informatora „L” w tym samym czasie. Podobnie – z informatorem/tajnym współpracownikiem[3] „Pantera”/„Erski” (Wacławem Dębskim). Został on pozyskany do współpracy[4] w celu inwigilacji swoich kolegów z kręgów po-WiN-owskich, ale gdy się okazało, że ma kontakty z ludźmi z „Tygodnika”, sprawy WiN-owskie zeszły na drugi plan.

W końcu warto zwrócić uwagę na to, jak sama SB oceniała efekty swoich działań. Praca operacyjna we wspomnianej tu już sprawie Zawadzkiego z roku 1969 przyniosła, wedle ocen SB, dobre rezultaty. „Uzyskane informacje wskazują – pisał starszy sierżant Stanisław Grala 26 czerwca 1969 r. – że realizacja sprawy R. Zawadzkiego przynosi bardzo korzystne efekty operacyjne. Świadczy o tym wyraźnie zaznaczający się proces rozpadu sekcji zag. Cywilizacji [czyli sekcji młodzieżowej – RG] i liczne wypowiedzi sugerujące bardzo ostrożne zachowanie się w KIK-u wobec wzmożonego zainteresowania przez MO. W toku dalszych przedsięwzięć operacyjnych dążyć się będzie do rozszerzenia tych obaw i całkowitego rozbicia więzów towarzyskich i klubowych celem odejścia z tego środowiska w przekonaniu szkodliwych następstw dla siebie i rodziny w życiu osobistym i w miejscu pracy”[5].

Niewątpliwie (świadczą o tym donosy agentury) sprawa Zawadzkiego kazała KIK-owi zachowywać się bardziej ostrożnie. Ale przecież nie to było tutaj najważniejsze. Najważniejsze było, że operacja, w którą SB zaangażowała wiele sił, a która zmierzała do skazania Zawadzkiego i uzyskania przez to jakichś korzyści politycznych od KIK-u, nie wypaliła. To była po prostu klapa, ale tego w tym sprawozdaniu nie napisano, zagadując problem dywagacjami o ostrożnym zachowaniu Klubu.

Także już wspomniana sprawa operacyjnego rozpracowania „Mrówka” doczekała się autokometarza tych, którzy ją prowadzili. W analizie z 11 stycznia 1984 r. napisano:

„1) zorganizowano techniczne źródło informacji w m. zamieszkania współmałżonka, dzięki którym na bieżąco kontrolowano plany i zamierzenia figurantki (…),

2) podjęto współpracę z TW <<Stella>>, mającą bezpośrednie dotarcie do figurantki w miejscu zamieszkania, tą drogą uzyskano szereg informacji, danych, opinii dot. życia prywatnego Mrówki, spraw osobistych, układów rodzinnych, cech charakteru figurantki, i członków jej rodziny itp. szczegółów, które posłużyły jako materiał wyjściowy przy opracowywaniu planów działań o charakterze specjalnym,

3) poprzez agenturę Wydz. V (…) usytuowaną w środowisku Nowej Huty uzyskano informacje potwierdzające fakty włączania się figurantki w działalność pro solidarnościową (…),

4) przekazano zdania dla Wydz. III Dep IV MSW w zakresie działań mających służyć obniżeniu autorytetu figurantki w strukturze Światowej Rady Kościołów. (…),

5) przeprowadzono z figurantką szereg rozmów o charakterze ostrzegawczym i profilaktycznym wskazując na szkodliwą politycznie działalność i propagowanie treści mogących wywołać niepokój społeczny. (…),

6) zrealizowano szereg przedsięwzięć typu „D” [czyli działań specjalnych – RG] służących obniżeniu autorytetu figurantki w miejscu pracy, spowodowaniu kłopotów rodzinnych i niesnasek na gruncie osobistym, powyższe działania przyniosły pewne rezultaty m.in. konflikty z rodziną męża, kłopoty z matką, problemy z pomocą domową itp.,

7) objęto kontrolą operacyjną współmałżonka figurantki, przeprowadzono z nim rozmowę o charakterze profilaktycznym służącą wytonowaniu aktywności figurantki. (…),

8) przeprowadzono rozmowy o charakterze sondażowym z niektórymi bliskimi kontaktami figurantki mające służyć pogłębieniu rozpracowania oraz rozeznaniu możliwości tych osób w zakresie informowania o działalności figurantki, w grupie tej nie udało się jednak wytypować osoby do pozyskania w charakterze TW, podjęto więc działania o charakterze nękającym (rozmowy, przesłuchania itp.)”[6].

Obejrzawszy ten pawi ogon rozpostarty przez dzielnych funkcjonariuszy operacyjnych krakowskiego Wydziału IV Służby Bezpieczeństwa, można byłoby jednak postawić jedno bardzo proste pytanie: i co z tego? Co z tego, żeście założyli podsłuch, nastraszyli przyjaciół, przeprowadzili ileś tam rozmów ostrzegawczych, odebrali ileś tam donosów od agentury? Co z tego przyszło waszej diabelskiej sprawie? Przecież nie chodziło o same podsłuchy i samą agenturę, tylko o to, żeby wpłynąć na Bortnowską. O to, żeby tak ją nastraszyć, żeby sobie już dała spokój z tą „Solidarnością”. Albo żeby tak ją skompromitować w oczach ludzi „Solidarności”, żeby ona nie była już dłużej dla nich autorytetem.

Otóż wszystko wskazuje na to, że pewne zahamowanie aktywności politycznej Haliny Bortnowskiej w połowie lat 80. nie wynikało z presji SB, tylko z powodów osobistych. A gdy przyszedł rok 1988 i strajk w Hucie im. Lenina, to hutnicy z „Solidarności” uznali ją – znowu – za swoją przedstawicielkę wobec dyrekcji i władz politycznych. Co więc dały rozmowy ostrzegawcze, podsłuch i agentura? W tym wypadku naprawdę niewiele.

 



[1] Sprawozdania dwutygodniowe, miesięczne, kwartalne i roczne dot. kleru; Sprawozdanie z pracy operacyjnej Grupy III Wydziału IV za II półrocze 1963 r., Kraków, 7 stycznia 1964; IPN Kr 039/1, t.13, cz.1, k.52

[2] Sprawozdania dwutygodniowe, miesięczne, kwartalne i roczne dot. kleru; Sprawozdanie z pracy operacyjnej Grupy III Wydz IV za 1964 r., Kraków, 31 grudnia 1964; IPN Kr 039/1, t.13, cz.1, k.112

[3] Kategoria „tajny współpracownik” została wprowadzona do użytku w roku 1960.

[4] Mowa tu o drugim jego pozyskaniu w roku 1959. Pierwsze nastąpiło w roku 1952.

[5] Teczka pracy tajnego współpracownika „Magister”; notatka służbowa ze spotkania z t.w. 26 czerwca 1969; IPN Kr 009/7264, t.2, k. 645-649

 

[6] Sprawa operacyjnego rozpracowania „Mrówka”; analiza stanu realizacji sprawy operacyjnego rozpracowania „Mrówka”, Kraków, 11 stycznia 1984; IPN Kr 010/12402, k.10-16

ostatnio także badaniem najnowszej historii Polski

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Kultura