Roman.Graczyk Roman.Graczyk
365
BLOG

Rozdział trzeci: Nieudane werbunki (...) - odcinek osiemnasty

Roman.Graczyk Roman.Graczyk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

 Stefan Papp

 Również perypetie Stefana Pappa (rocznik 1932), absolwenta krakowskiej ASP, w „Tygodniku” redaktora technicznego, rysownika i grafika, zostały już szczegółowo przeze mnie opisane[1], zatem tu pozostanie jedynie zwrócić uwagę na podobne kwestie co w przypadku Antoniego Ochęduszki. Szczególnie interesujące są, także tutaj, mechanizmy obrony przed stoczeniem się na pozycję rzeczywistego tajnego współpracownika Służby Bezpieczeństwa. Formuły „rzeczywistego t.w.” używam ad hoc, bardziej jako wynik słownikowej intuicji niż w pełni przemyślany koncept. W skrócie idzie o to, że Papp mógł – bo taka była logika zdarzeń – zajść w kontaktach z oficerem SB znacznie dalej, ale tak się nie stało, ponieważ miał świadomość tego niebezpieczeństwa.  

Najpierw było sondowanie skłonności Pappa do utrzymywania kontaktów (zrazu Schiller nie powiedział mu, że jest z SB, ale to było raczej oczywiste). Podczas pierwszej rozmowy, 11 lutego 1960 r., Schiller na początku pyta Pappa o jego sztukę, potem poprzez rozmowę o społecznej funkcji sztuki płynnie przechodzi do sondowania go: sprawdza, czy młody artysta jest skłonny rozmawiać z nim o rzeczywistości Polski Ludowej. Papp nie odmawia, zasłania się tylko brakiem czasu. Schiller postanawia, że na następnym spotkaniu zaatakuje Pappa od strony niespójności jego przekonań: jako ateista poprzez pracę w „Tygodniku” przyczynia się do wzrostu wrogiego mu „światopoglądu fideistycznego”.

Było więc szukanie haków. 17 marca Schiller, tak jak postanowił, oskarża Pappa o tego rodzaju nieszczerą postawę. I nie tylko o to: „Jego patriotyzm jest również u niektórych znających go ludzi pod znakiem zapytania. Tu przytoczyłem opinię jaką rzekomo o nim słyszałem: <<Kandydat jest patriotą tylko w słowach, bo to go nic nie kosztuje. Pretendował do miana komunisty, gdy wydawało mu się, że na tym skorzysta; ma wprawdzie polskie obywatelstwo, lecz nie jest Polakiem. Wprawdzie założył sobie w kraju rodzinę, lecz nic go poza tym z Polską nie łączy>>. Zapytałem jak się zapatruje na tego rodzaju opinie. Kandydat chwilę milczał, później szeroko omówił swoje pochodzenie i dotychczasowe życie”. Papp dał się zaszantażować i w reakcji na takie oskarżenia rozpoczął długą, szczegółową opowieść o swoim  skomplikowanym życiu. Tym samym dał Schillerowi do ręki sporo nowych argumentów do dalszego szantażu. Z rozpędu zaczyna mówić o swojej pracy w „Tygodniku”, odpiera atak Schillera (który straszy go, że w redakcji może objawić się wróg Polski Ludowej), powiadając, że w takim wypadku zwolniłby się z pracy. Wtedy Schiller mówi, że nie podziela obiekcji co do patriotyzmu Pappa, mówi wreszcie, że jest z SB i proponuje rozmowę o „Tygodniku”. Papp broni się: mówi, że w takim wypadku musiałby o tym powiedzieć Jerzemu Turowiczowi. Schiller znowu straszy go jego ateizmem, powiadając, że powszechna wiedza na ten temat w redakcji napytałaby mu biedy. Wtedy Papp, nagabywany, zaczyna mówić o różnych sprawach „Tygodnika”, między innymi o podziałach młodzi/starzy i o tym, że on sam jest w redakcji wyobcowany. Nie jest to zbyt roztropne, choćby dlatego, że daje Schillerowi pretekst do dalszych pytań. Ale na koniec stwierdza, że nie chce współpracować (nie nadaje się z powodów charakterologicznych, a ponadto współpraca niszczyłaby go jako artystę).

Po takim przygotowaniu na następnym spotkaniu, 24 marca, Schiller nasila atak. Znowu straszy Pappa wrogiem w redakcji, na co ten odpowiada, że w wypadku gdyby odkrył istnienie owego wroga, sam zwolniłby się z pracy. Nagabywany o sprawy „Tygodnika” mówi, że „spraw dotycz[ących] samej redakcji nie mógłby ze mną omawiać, gdyż stanowią one tajemnice. Co zaś do poszczególnych ludzi może mi tych scharakteryzować. W żadnym wypadku nie będzie pisał tych charakterystyk, gdyż słowo pisane zobowiązuje do ścisłych określeń, czego podjąć by się nie mógł.” Innymi słowy, Papp odmawia, ale nie do końca. Jak gdyby obawiał się, że twarde „nie” narazi go na konsekwencje, których chce uniknąć.

Na następnym spotkaniu, 29 marca, Papp przedstawia ustnie charakterystyki kilku osób z „Tygodnika”. O Krzysztofie Kozłowskim mówi: „Sekretarzem redakcji jest Kozłowski Krzysztof. Zdobył prawdopodobnie tytuł dr. filozofii, jest kawalerem, ma w domu własną maszynę do pisania. Zbliżony jest do trzonu kierowniczego <<TP>>.  Jego praca polega na przyjmowaniu materiałów do poszczególnych numerów, oraz organizacyjne kierowanie zespołem redakcyjnym. Poprzednio pracę tę wykonywał Myślik i moim zdaniem lepiej to robił niż Kozłowski. (…)”

Na krytykę Schillera, że „Tygodnik” szerzy religijną ideologię, Papp odpowiada, że on interesuje się tylko stroną graficzną pisma, co Schiller wykorzystuje, sterując w stronę oceny, że Papp jest w redakcji izolowany. Papp połyka ten haczyk. Na następnym spotkaniu Schiller wykorzysta to i wróci do koncepcji wroga Polski Ludowej w redakcji.

(dokończenie przygody Stefana Pappa z SB w następnym odcinku)  



[1] Roman Graczyk, Tropem SB. Jak czytać teczki, Wydawnictwo Znak, Kraków 2007, s. 151 – 186

ostatnio także badaniem najnowszej historii Polski

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura