Jerzy Kołątaj - dokończenie
Wiemy natomiast, że wkrótce po rozmowie w komendzie milicji w Krakowie, 22 maja 1968 r., Jerzy Kołątaj brał udział w międzyśrodowiskowej naradzie ruchu „Znak” w Ożarowie i że wystąpił tam w obronie tych samych pozycji, które przedstawił Schillerowi. Wiemy to z zawartej w dossier Kołątaja informacji pochodzącej z Wydziału II Departamentu IV MSW. Kołątaj opowiedział się w swoim wystąpieniu za zachowaniem zewnętrznej jedności ruchu przy uznawaniu jego wewnętrznego pluralizmu. Skrytykował działaczy, „którzy nic innego nie robią, tylko pracują nad tym, by włączyć w działalność innych ludzi na zasadzie żaby, która nogę podstawia w odpowiednim momencie i która [na] odpowiednie konie stawia, często dosyć pechowo”. Była to krytyka tendencji odśrodkowych w „Znaku” ujawnionych po Marcu, które doprowadziły najpierw do faktycznego rozłamu ruchu w roku 1972, a potem także do rozłamu formalnego w roku 1976. Jerzy Kołątaj był lojalny wobec swoich kolegów i przełożonych.
Wiele lat po Marcu, a kilka dni po wprowadzeniu stanu wojennego w grudniu 1981 zawezwano Jerzego Kołątaja do Komendy Dzielnicowej MO Kraków–Krowodrza i przeprowadzono z nim – typową w tamtym momencie historycznym – rozmowę. W notatce z tej rozmowy porucznik Marek Połubiński zapisał m. in.: „W toku rozmowy w/wym. wyraził pogląd, iż ogłoszenie stanu wojny połączone z totalną akcją w stosunku do <<Solidarności>> (...) jest niewspółmierne do sytuacji. Tym samym działania podejmowane w ramach stanu wojny nie uzyskają szerszej aprobaty społecznej. Świadomość polityczna społeczeństwa jest na takim poziomie, że nie przyjmie interpretacji zjawisk i ocen zamieszczanych szczególnie w ostatnim okresie czasu na łamach gazet i TVP. Generalnie działania typu propagandowego nie są pozytywne i nie przynoszą zakładanych rezultatów”.
Na tym spotkaniu Jerzy Kołątaj podpisał dokument z gatunku deklaracji lojalności. Te dokumenty, których w żadnym razie nie należy mylić ze zobowiązaniami do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa, miały różną treść w zależności od kontekstu danej rozmowy z osobą uznaną za podejrzaną. W tym wypadku treść dokumentu była następująca: „Ja, niżej podpisany oświadczam i zobowiązuję się do zaniechania wszelkiej działalności szkodliwej dla Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, w szczególności do przestrzegania obowiązującego porządku prawnego”. Przy słowach „wszelkiej działalności” widnieje dopisany ręką Jerzego Kołątaja odsyłacz, a w jego treści czytamy słowa: „Nigdy takiej działalności nie prowadziłem”. Była to jedna z zalecanych wówczas przez opozycję metod osłabienia wymowy „lojalki”, chociaż podpisywanie samej „lojalki” uznawano za gest uległości wobec władz stanu wojennego.
Być może to miał na myśli ppor. Połubiński, gdy we wnioskach z rozmowy z Kołątajem napisał, że „odniosła ona zamierzony skutek”. Bo poza deklaracją lojalności nie udało się od sekretarza redakcji „TP” nic uzyskać – przeciwnie, Kołątaj potwierdził dotychczasowe stanowisko środowiska, czyli poparcie dla NSZZ „Solidarność”. Zatem sukces Połubińskiego był nader ograniczony.
Później, spośród rzeczy ciekawych, w dokumentacji mamy jeszcze tylko wyciąg z donosu niezidentyfikowanego źródła, zapewne jednak działającego w samej redakcji „Tygodnika”. Jest to streszczenie rozmowy na aktualne tematy kościelno-polityczne, mniej więcej w połowie lat 80. pomiędzy Markiem Skwarnickim, Jackiem Susułem, ks. Andrzejem Bardeckim i Jerzym Kołątajem. Fragment odnoszący się do Kołątaja brzmi: „Z kolei Kołłątaj [tak w oryginale – RG] zwrócił uwagę, że Glemp w swoich poczynaniach robi wrażenie niepewnego, nawet w realizacji koncepcji polityki kościelnej. Kołątaj sądzi, że Glemp rozczarował papieża, przypuszcza, że JP II po prostu za mało o nim wiedział, lub też nie miał żadnej innej odpowiedniej kandydatury. Oceniając Glempa Kołątaj uważa, że akceptuje on w zasadzie socjalizm i uważa, że nie jest to zły ustrój, a jedynie należałoby go trochę poprawić. Glemp jest jego zdaniem człowiekiem z awansu społecznego, którego właśnie socjalizm wybił w górę”.
Naszkicujmy tło tej relacji. Uczestnicy tej rozmowy nawiązują do ugodowej polityki kard. Glempa w stosunku do władz stanu wojennego i nieco później. Ta relacja brzmi wiarygodnie. W pamięci niżej podpisanego zachowały się właśnie takie, surowe opinie Kołątaja o prymasie Glempie, zresztą – dodajmy na marginesie – opinie trafne. Donos, a w każdym razie ten donos, nie oddaje intonacji wypowiadanych słów. Gdyby zawierał także tę charakterystykę, dowiedzielibyśmy się zapewne z niego, że gdy Kołątaj mówił o stosunku kardynała Glempa do realnego socjalizmu, używał głosu pełnego ironii przy słowie „socjalizm”, a może nawet, że trochę chichotał pod nosem, jak to miał w zwyczaju, gdy był w dobrym humorze.
***
Jerzy Kołątaj zmarł nagle 30 maja 1988 r., gdy rozrysowywał w gabinecie Turowicza plan najbliższego numeru „TP”. Nie wiemy, czy SB postawiła mu wprost propozycję współpracy. Na podstawie zachowanej dokumentacji możemy natomiast powiedzieć, że swoją postawą działał w stosunku do takich zamiarów odpychająco. Był w „Tygodniku” człowiekiem z drugiego szeregu, i –jak wielu tych z drugiego szeregu – okazał się wierny.
Inne tematy w dziale Kultura