Roman.Graczyk Roman.Graczyk
666
BLOG

Rozdział trzeci: Nieudane werbunki (...) - odcinek 28

Roman.Graczyk Roman.Graczyk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

 Edward Leśniak

Edwardem Leśniakiem Służba Bezpieczeństwa zainteresowała się w 1977 r., kiedy był w Społecznym Instytucie Wydawniczym „Znak” współpracownikiem Zygmunta Pawlusa – odpowiedzialnego w firmie za wszystkie kwestie drukarskie[1]. Leśniak był człowiekiem z awansu społecznego, co SB miała nadzieję wykorzystać w ten sposób, by mu dobitnie uświadomić jego „niskie pochodzenie” w stosunku do osób z grona decydentów w środowisku, często pochodzenia ziemiańskiego, a niekiedy arystokratycznego. Jeśli to by się udało, mógłby tu w dalszej kolejności zagrać jego klasowy resentyment – rozumowali resortowi stratedzy, specjaliści od żerowania na ludzkich słabościach. 

Sierżant Janusz Polański napisał w raporcie z 15 czerwca 1977 r., że Leśniak z „uwagi na zajmowane stanowisko ma codzienny służbowy kontakt z głównymi figurantami spraw prowadzonych przez Sekcję II Wydz. IV, a tym samym dostęp do wszelkich informacji będących w zainteresowaniu Służby Bezpieczeństwa”[2]. SB przeceniała znaczenie Leśniaka w SIW „Znak”, pisząc, że ma on dostęp do „wszelkich” informacji ją interesujących. Leśniak był wtedy pracownikiem średniego szczebla, środowisko zaś było mocno zhierarchizowane. Tym niemniej nie ulega wątpliwości, że gdyby udało się Leśniaka złamać, mógłby być dla SB przydatny.   

 W „opracowaniu” Leśniaka wykorzystano m. in. informacje od agentki SB działającej wewnątrz SIW „Znak”, t.w. Jesion” (Sabiny Kaczmarskiej). „Hakiem”, jakiego postanowiono użyć w pierwszej rozmowie z Leśniakiem, były wykonywane przez niego pokątnie usługi krawieckie. 28 grudnia 1977 r. wezwano go na rozmowę do komendy MO i okazano mu anonim donoszący o jego nielegalnym krawiectwie. Ale Leśniak zachował zimną krew: przytomnie odpowiedział, że szyje wyłącznie dla rodziny i nie czerpie z tego żadnych korzyści materialnych. Gdy SB-ek udający milicjanta powiedział mu: „Może Pan brać pieniądze, to nie jest zabronione”[3], Leśniak wykazał się czujnością i ponownie zaprzeczył, iżby te prace miały charakter zarobkowy. W ten sposób „hak” nie zadziałał.

W lutym 1979 r. postanowiono zbliżyć się do Leśniaka przez jego powiązania rodzinne (wedle zapisków z jego dossier żona Edwarda Leśniaka, Maria, była daleką krewną porucznika Romowicza z Wydziału III A krakowskiej SB. Dokumenty milczą na temat realizacji tego planu. Ale wkrótce nadarzyła się inna okazja, bowiem Leśniak wybierał się służbowo za granicę.

W październiku 1979 r. przeprowadzono z nim, klasyczną w takich wypadkach, rozmowę: najpierw niegroźne pytania ogólne o cel podróży, a potem zapowiedź następnego spotkania przy okazji wydawania paszportu. Podczas tej drugiej rozmowy „paszportowej” Edward Leśniak złożył zobowiązanie o zachowaniu tajemnicy o spotkaniu i o jego treści, zaś po rozmowie ppor. Janusz Bolon zanotował m. in.: „(...) zwróciłem się do w/wymienionego z prośbą, aby w trakcie pobytu w RFN zwrócił uwagę na opinie w tym kraju dotyczące aktualnej sytuacji gospodarczej i politycznej w PRL oraz na odczucie wizyty i pobytu papieża w obozie masowej zagłady w Oświęcimiu [podczas pierwszej pielgrzymki do Polski, w czerwcu 1979 – RG]. Równocześnie przekazałem mu numer telefonu i poprosiłem, aby po powrocie skontaktował się ze mną telefonicznie w celu omówienia tych problemów. Na powyższą propozycję wyraził zgodę. (...) Na przedstawione propozycje udzielenia informacji oficerowi SB zareagował spokojnie, tylko w początkowej fazie był zaskoczony. Stwierdził, że traktuje powyższe zadanie jako obowiązek obywatelski i zdaje sobie sprawę, że wszystkie służby «coś takiego» robią”.

Edward Leśniak, poproszony przeze mnie o opisanie tego spotkania po latach, rysuje nieco inny jego obraz: „Zwróciłem wizytówkę funkcjonariuszowi, mówiąc: «Nie chcę mieć kłopotów, jeśli ją np. zgubię, ale po powrocie i tak Państwo będziecie mieli możliwość ze mną porozmawiać». Nie zgadzałem się udzielać informacji o sytuacji w RFN. Wtedy funkcjonariusz powiedział, że może się tam mną interesować «Wolna Europa», odpowiedziałem, że nie jestem redaktorem, tylko pracownikiem technicznym, więc na pewno nie. Na to on, że jednak mogą się zainteresować. Na to ja, że jak się zainteresują, to im o tym opowiem po powrocie. Wahałem się, czy im to obiecać. Wiedziałem, że istnieje ryzyko, iż przekroczę jakąś granicę poufałości z nimi, z drugiej strony obawiałem się, że nie dadzą mi paszportu, a wtedy straciłbym stypendium, jakie na ten cel uzyskałem ze «Znaku», no i nie zapoznałbym się z nowoczesnymi drukarniami na Zachodzie, a to był rzeczywisty cel mojego wyjazdu. Trzeba się było szybko decydować, a poradzić się nie było kogo. Zresztą w ogóle nie było się kogo poradzić, więc jeśli dziś miałbym do kogoś żal, to do kierownictwa firmy, że nam nie dawało żadnych wskazówek, jak się zachowywać w takich sytuacjach. Nie pamiętam, bym w stosunku do informacji, które oni chcieli ode mnie uzyskać po powrocie, użył sformułowań o «zadaniu» i o «obowiązku obywatelskim». O ile sobie przypominam, mówiliśmy tylko o tym ewentualnym nagabywaniu mnie przez RWE. Pisząc zobowiązanie, celowo robiłem to nieporadnie co do formy językowej i niezgrabnym pismem, żeby podkreślić, że byłem pracownikiem niemerytorycznym. To była moja stała linia obrony w rozmowach z nimi: nic ważnego nie wiem, wykonuję tylko prace pomocnicze”[4].

W każdym razie po tej rozmowie Leśniak wiedział już na pewno, czego od niego chcą: chcą, by z nimi współpracował. Rozmowa, która odbyła się po powrocie z zagranicy, miała pokazać, na ile Leśniak chce wejść w rolę, którą mu sugerowano. Wedle notatki ppor. Bolona z 11 grudnia 1979 r. w rozmowie tej nie ma wzmianki o wizytowaniu drukarni. To ważne, bo pokazuje, że Leśniak choć deklarował się w czasie rozmów z SB jako lojalny obywatel, równocześnie zataił przed funkcjonariuszem to, co było istotnym powodem jego wyjazdu: zapoznanie się z nowoczesną technologią druku na użytek Wydawnictwa Znak. We wspomnianej notatce czytamy: „Sam w trakcie relacji stwierdził, że zwracał uwagę na problemy, o które został poproszony przed wyjazdem. Jednak, jak zaznaczył, czynił to z obywatelskiego obowiązku. Fakt, że nie zatelefonował przed zwrotem paszportu, mimo że zadeklarował się powiadomić mnie, wskazuje, że starał się uniknąć spotkania z pracownikiem SB. W trakcie rozmowy, nie inspirowany, w jednym z fragmentów rozmowy powiedział, że nie zadzwonił, bo zaginął mu numer telefonu”. Sformułowanie „stwierdził, że zwracał uwagę na problemy, o które został poproszony przed wyjazdem” jest mylące. Bo, jak wskazuje ta sama notatka, Leśniak na ten temat powiedział same ogólniki, bez najmniejszej wartości operacyjnej.

Ciąg dalszy opowieści o zmaganiach Edwarda Leśniaka z SB w następnym odcinku

[1] Więcej o próbie werbunku Edwarda Leśniaka w: Roman Graczyk, Strategie unikania współpracy. Przypadek Edwarda Leśniaka, [w]: Kościół katolicki w czasach komunistycznej dyktatury, red. Ryszard Terlecki, ks. Jan Szczepaniak, t. 2, PAT, WAM, IPN - oddział w Krakowie, Kraków 2008

[2] Wszystkie informacje dotyczące próby zwerbowania Edwarda Leśniaka, o ile nie zaznaczono inaczej, pochodzą z akt personalnych „kandydata na tajnego współpracownika pseudonim <<Getty>>”, IPN Kr 009/10059

[3] Relacja Edwarda Leśniaka z 29 sierpnia 2007

[4] Relacja Edwarda Leśniaka z 29 sierpnia 2007

ostatnio także badaniem najnowszej historii Polski

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura