Tadeusz Nowak
Przypadek Tadeusza Nowaka był opisany w głośnej pracy Marka Lasoty o inwigilacji Karola Wojtyły. Warto jednak przybliżyć tę postać jeszcze bardziej, jako że książka Lasoty skupia się na tym aspekcie agenturalnego zaangażowania Nowaka, który dotyczy osoby sufragana, a potem metropolity krakowskiego i papieża, nas zaś bardziej interesuje jego współpraca z SB pod kątem „Tygodnika Powszechnego”.
Tadeusz Nowak urodził się we Lwowie w roku 1901. Brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej w roku 1920. Studiował prawo, ale studiów nie ukończył. Zdobył za to wykształcenie z dziedziny księgowości i finansów. W jego dossier wielokrotnie się podkreśla, że był w tym specjalistą. I tak chyba było naprawdę, zważywszy na jego drogę zawodową, szczególnie od wczesnych lat 50. Przed wojną pracował w skarbowości: najpierw we Lwowie, potem w Białymstoku. Od 1939 r. mieszkał w Krakowie. Po 1945 r. pracował w urzędzie skarbowym. W 1949 r. został jako naczelnik wydziału urzędu skarbowego aresztowany pod zarzutem łapownictwa, ale po kilkunastu miesiącach sąd oczyścił go z zarzutów. Wtedy został zaangażowany do pracy jako księgowy Kurii Metropolitarnej, a zarazem dyrektor finansowy „Tygodnika Powszechnego”, którego kuria była wtedy wydawcą.
Jego zwerbowanie bez wątpienia miało związek z zarzutem karnym z 1949 r. i jest charakterystyczne dla tamtego okresu w dziejach PRL-u. Wykorzystano mianowicie przeciwko Nowakowi oskarżenie, które wcześniej już zostało sfalsyfikowane przez sąd. UB-ecki opis werbunku jest dość enigmatyczny, ale w kontekście tamtych obyczajów politycznych można domyślać się, że zaszantażowano Nowaka ponownym podjęciem oskarżenia. Czasy były takie, że tego rodzaju szantaż mógł brzmieć wiarygodnie. W raporcie z „zawerbowania” (6 sierpnia 1952 r.) napisano: „W dniu 16 lipca 1952 kandydat został zdjęty tajnie i dostarczony do tut. Urzędu gdzie został przesłuchany w charakterze podejrzanego na okoliczność łapownictwa dwom urzędnikom Izby Skarbowej którą to łapówkę dał im kandydat. W czasie przesłuchania kandydat całkowicie załamał się płacząc i prosząc, aby on nie miał już z tego powodu żadnych przykrości. W czasie rozmowy informator zgodził się na udzielanie informacji i spotkania z pracownikiem U.B. lecz zobowiązania nie przyjęto od niego. Zobowiązanie zostanie przyjęte po pewnym okresie pracy z informatorem”.
Nowak bardzo szybko wdrożył się we współpracę, pierwszy donos po zwerbowaniu pochodzi z 7 sierpnia 1952 r. Jako „informator pseudonim <<N>>” dawał szczegółowe informacje o sytuacji finansowej „TP”. Ta zaś była kiepska i ciągle się pogarszała, jako że w 1952 r. „Tygodnik” prawdopodobnie był już na celowniku „władzy ludowej” jako pismo przeznaczone, jeśli nie do likwidacji, to w każdym razie do politycznego podporządkowania. W aktach Nowaka z tego czasu znajdziemy m. in. cenny dokument odnoszący się do tej sytuacji: obszerny, sześciostronicowy memoriał wydawców prasy katolickiej do prezydenta Bieruta z 17 lipca 1952 r. W memoriale wydawcy skarżą się na szykanowanie ich pism przez administrację państwową, na przykład za pomocą ingerencji cenzorskich albo za pomocą manipulowania zamówieniami przez „Ruch”.
W kolejnych donosach Nowaka z tego okresu da się zauważyć pewna tendencja, która nasili się w miesiącach poprzedzających likwidację „TP” (a ponownie pojawi się w jego nowym wcieleniu współpracownika SB od 1961 r. jako t.w. „Ares”). W notatce po spotkaniu z informatorem „N” sporządzonej 7 października 1952 r. czytamy: „W związku z Frontem Narodowym i akcją wyborczą z nim związaną tak redaktorzy jak i administracja <<Tygodnika Powszechnego>> wzięła pełny udział w zebraniach publicznych jak w Warszawie, Krakowie i Wrocławiu. Lecz (…) ktoś szkodzi w PPK <<Ruch>>. Naprzykład w numerze 40-tym Tygodnika Powszechnego wydrukowaliśmy pełne przemówienie ministra Jędrychowskiego, niestety numer ten nie został zamówiony przez Ruch w pełnej ilości jak zwykle 50 tys. egzemplarzy, a tylko 40 względnie 43 tysiące. Z uwagi na artykuły o Froncie Narodowym i Ziemiach Odzyskanych administracja Tyg. Powszechnego zwróciła się do dyrektora PPK Ruch Leoniaka o wzięcie nakładu 50 tys. egzemplarzy i rozprowadzenie go w większej ilości na województwa Wrocławskie i Olsztyńskie. Niestety dyrektor Leśniak [niekonsekwentna pisownia nazwiska – RG] zamówił jedynie 43.120 egzemplarzy (…)”. Podobna nuta jest w notatce z 7 stycznia 1953 r.: „Ruch” znowu zmniejszył zamówienie, a szkoda: „Wobec zajętego stanowiska w obszernym artykule ostatniego numeru odnośnie zajść w kurii krakowskiej [chodzi o proces kurii krakowskiej – RG] który to artykuł napisał red. Turowicz zależało administracji aby tenże numer rozszedł się w możliwie największej ilości czego niestety miejscowy Ruch nie docenił”.
Tak więc mamy tu do czynienia z traktowaniem współpracy przez samego Nowaka jako formy gry z władzą: przekazuje UB istotne dla Urzędu informacje, a zarazem posyła własne sygnały polityczne. Nie wiemy, na ile Tadeusz Nowak mógł wpływać wtedy na linię pisma (po roku 1956/57 jego wpływ był minimalny). Z całą pewnością jednak (dowodzą tego jego autokomentarze w dokumentach) gdyby to od niego zależało, uczyniłby linię polityczną „Tygodnika” jeszcze bardziej uległą, ponieważ spodziewał się w ten sposób uzyskać przychylność władz dla pisma. Pewien stopień ulegliwości w „Tygodniku” był i narastał wraz z niekorzystnym rozwojem sytuacji politycznej (np. potępienie przez redakcję oskarżonych w procesie kurii krakowskiej). Nowak próbował tę tendencję nasilić i tym grać. Wtedy jeszcze grał (lub wydawało mu się, że gra) o „Tygodnik” redagowany przez Jerzego Turowicza. Wkrótce jednak i to się miało zmienić.
Ciąg dalszy w następnym odcinku.
Marek Lasota, Donos na Wojtyłę, Wydawnictwo Znak, Kraków 2006. Uwagi o współpracy Tadeusza Nowaka z UB i SB także w: Cecylia Kuta, „Działacze” i „Pismaki” (…), IPN, Kraków 2009
Inne tematy w dziale Kultura