Tadeusz Nowak - c.d.
„N” działał jeszcze przez jakiś czas. Jak długo – dokładnie nie wiemy. Wiemy, że został wyeliminowany z sieci w styczniu 1956 r. z powodu „niechęci do współpracy”. W każdym więc razie, tak samo jak wielu innych, wywinął się z sideł Bezpieki w okresie Październikowej odwilży. Nowaka wyrejestrowano, papiery agenturalne (teczkę lub teczki pracy oraz teczkę personalną) złożono w archiwum. Dzięki temu, że dokumenty były w archiwum, Służba Bezpieczeństwa (dziedziczka UB) mogła bez trudu – gdyby chciała – dysponować opisem jego sylwetki psychologicznej. I akurat chciała. Na przełomie 1956 i 1957 r. „Tygodnik” powrócił do dawnych dysponentów, Nowak był tam ciągle dyrektorem administracji. SB uznała widocznie, że warto znowu spróbować.
Nowak zajmował mieszkanie w samym centrum Krakowa, przy ulicy Kanoniczej, nie był jednak jego właścicielem i w pewnym momencie miejski wydział kwaterunkowy wydał decyzję o jego eksmisji. Nowakowi bardzo zależało na utrzymaniu tego mieszkania. SB wiedząc o jego kłopotach, zaoferowała pomoc. Nowak pomoc przyjął, w zamian kapitan Adam Błażejczyk zaproponował mu wznowienie współpracy. W notatce z 13 stycznia 1961 r. Błażejczyk napisał: „W dniu 13 bm. połączyłem się telefonicznie z kandydatem na t.w. ps. <<Dyrektor>> któremu (…) oświadczyłem, że załatwiliśmy mu sprawę z jego mieszkaniem i otrzyma na niego przydział. Kandydat tym bardzo się ucieszył, dziękując mi mówił: <<Ściskam pana – bardzo dziękuję, będę wdzięczny>> powtarzając to kilka razy”.
Już w połowie lutego „kandydat na t.w. ps. <<Dyrektor>>” udzielił bardzo obszernych informacji o sytuacji w „Tygodniku” (i bardziej oględnych o sytuacji w kurii). W uwagach z tego spotkania Błażejczyk napisał, że można już „kandydata” zarejestrować – co było, w świetle faktów, wnioskiem oczywistym. Tak też uczyniono i od marca 1961 r. Nowak figurował w aktach jako t.w. „Ares”.
Pod koniec grudnia 1961 r. zaproponowano mu zmianę oficera prowadzącego. Początkowo zaooponował, ale w końcu zgodził się. Odtąd przez wiele lat spotykał się z naszym dobrym znajomym: Józefem Schillerem.
Spróbujmy teraz nakreślić sylwetkę psychologiczną Tadeusza Nowaka, bo jak zawsze gdy mamy do czynienia z zaawansowaną współpracą ze Służbą Bezpieczeństwa, specyfika profilu psychologicznego osoby współpracującej także i tu miała decydujące znaczenie dla charakteru tych kontaktów.
W licznych charakterystykach tajnego współpracownika „Ares” (w zasadzie były one sporządzane raz do roku, a Nowak współpracował z Bezpieką w sumie około ćwierć wieku) na czoło wybija się jedna cecha: narcyzm – choć nigdy nie użyto tego słowa. Pisano za to np., że t.w. „Ares”. jest „uczulony (…) na punkcie własnej osoby. Schlebiają mu wszelkiego rodzaju wyróżnienia, pochwały, zaliczenie go do ludzi zasłużonych i patriotów (…)”. I to był – wydaje mi się – psychologiczny klucz do jego osoby: kto go znalazł i umiejętnie użył, mógł nad Nowakiem zapanować.
Ważne w tym kontekście jest także wyobrażenie Nowaka o pożądanych stosunkach państwa z Kościołem, bo opierając się na tym wyobrażeniu, SB mogła nim manipulować. Nowak opowiadał się już od wczesnych lat 50. za ich jak najmniej konfliktowym ułożeniem. Jednak w obliczu natury komunistycznego państwa oznaczało to daleko idące ustępstwa, a niekiedy wprost podporządkowanie Kościoła władzy państwowej. Nowak ponoć PAX-u nie cierpiał, ale w tym, co proponował jako optymalną pozycję Kościoła wobec komunistycznego państwa, był bardzo PAX-owski. Dla niego ważna była sama obecność Kościoła w życiu prywatnym Polaków, a do pewnego stopnia w życiu publicznym ówczesnej Polski. Ta druga była mocno kontestowana przez władze, szczególnie w epoce gomułkowskiej, i Nowakowi niewątpliwie zależało na tym, żeby tę kontestację możliwie pomniejszyć. Natomiast cena, jaką należałoby za to zapłacić, miała dla niego mniejsze znaczenie. To, że Kościół usilnie zabiegający o względy komunistycznej władzy stałby się wewnętrznie wydrążony, nie zaprzątało – jak się wydaje – jego uwagi. W tym punkcie poglądy Nowaka w istotnym stopniu rozchodziły się z poglądami jego środowiska i to rozejście się narastało z biegiem lat. Bo „Tygodnik” wprawdzie też uznawał, że potrzebny jest kompromis z komunistami, ale nawet ustępując im (niekiedy boleśnie daleko), nieustannie stawiał sobie pytanie o granicę godziwych ustępstw.
Nowak mając takie zapatrywania, był idealnym kandydatem na działacza katolickiego sterowanego przez Partię. Miał też takie ambicje, ale nie mógł ich wprost realizować. Pracodawcy Nowaka z „Tygodnika” nie oczekiwali od niego zajmowania stanowiska w sprawach stosunków państwo – Kościół, a jedynie w sprawach finansowych Społecznego Instytutu Wydawniczego „Znak”. SB-ecy, którzy go zwerbowali i prowadzili, dostrzegli szybko tę jego niezrealizowaną ambicję.
Tadeusz Nowak był człowiekiem dość kruchym psychicznie. Tajny współpracownik „Paweł” (niezidentyfikowany znajomy Nowaka) opisując spotkanie towarzyskie z dyrektorem „TP” w roku 1962, zauważył. „Nowak ocenił negatywnie projekt zjazdu [wrocławskiego, imprezy propagandowej dla podkreślenia polskości Ziem Zachodnich, zorganizowanej przez władze, a do udziału w której nakłaniano księży, wbrew biskupom – RG] i stwierdził, że może powiedzieć każdemu co sądzi o tej imprezie. Zaczął się przechwalać, że nie boi się nikogo: Powiedział mniejwięcej tak: <<Ja się nikogo nie boję, ja jestem starym żołnierzem, mam za sobą trzy kampanie wojenne: rok 1918 – 20, kampanię wrześniową i 1939 – 45 w AK. Siedziałem również w więzieniach: bolszewickim, niemieckim, polskim, więc się nikogo nie boję”. Nowak trzyma tu dyskurs twardziela, a skądinąd wiemy, że już wtedy twardzielem nie był. Nie wiemy, jak to było z więzieniem bolszewickim i niemieckim, ale w polskim Nowak siedział tylko jako aresztant (wtedy mówiło się „więzień śledczy”) i nie z powodów politycznych. Wiemy też, że później aresztowany (zatrzymany?) przez UB szybko się załamał przesłuchiwany przez por. Błażejczyka w 1952 r., i wiemy, że łatwo zgodził się na ponowną współpracę w roku 1961, gdy zagrożono mu zaledwie utratą przydziału na mieszkanie. Wygląda więc na to, że dyrektor „Tygodnika” i księgowy Kurii odczuwał potrzebę głośnego podkreślania własnej odwagi. Wydaje się, że Nowak kreował się na kogoś, kim nie był.
Ciąg dalszy w następnym odcinku.
Inne tematy w dziale Kultura