Tadeusz Nowak - cd.
Mimo pewnych oporów, jakie Nowak przejawiał, jego współpraca z SB była dla tej instytucji wyjątkowo cenna. Stało się tak nie od razu, lecz w wyniku długotrwałego procesu oswajania go z SB. Niebagatelną rolę w tym procesie odegrała inteligentna metoda Józefa Schillera, która opierała się przede wszystkim na dwóch założeniach. Po pierwsze, trzeba Nowaka utwierdzić w jego domniemanej roli działacza katolickiego, pokazać mu, że to właśnie przez kontakty z SB uzyskuje realny wpływ na bieg spraw państwo – Kościół, co było rzeczywiście pasją księgowego kurii krakowskiej. Po drugie, trzeba mieć dla niego uznanie i być emocjonalnym oparciem tym bardziej, im bardziej tego uznania i oparcia brakuje mu w „Tygodniku”. O takim instrumentalnym wyrażaniu mu uznania była tu już mowa. Co zaś dotyczy emocjonalnego oparcia, Schiller postępował klasycznie, jak w wielu podobnych przypadkach. W szczególności wykorzystał fakt, że Nowakowi w krótkich odstępach czasu umarły trzy bliskie osoby i w ten sposób stał się człowiekiem towarzysko dosyć osamotnionym. Wtedy Schiller cierpliwie wysłuchiwał długich monologów Nowaka: jego zwierzeń o samotności, rozważań o Panu Bogu, życiu i śmierci. Bo choć były to dygresje niezwiązane z planowanym tematem rozmowy, Schiller słusznie spodziewał się, że im bardziej będzie powiernikiem Nowaka, tym bardziej zyska jego zaufanie, które potem owocnie wykorzysta.
Ta metoda popłacała. Była tu już mowa o pocałunkach „z dubeltówki”, którymi od czasu do czasu Nowak obdarzał Schillera. Doszło do tego, że przed którymś Bożym Narodzeniem („świętami gwiazdkowymi”, jak czasem określał to Schiller) Nowak zaprosił Schillera do siebie do domu, bo – jak powiedział – w świąteczny czas szczególnie dotkliwie odczuwa samotność. Nie wiemy, czy do tej wizyty doszło, ale samo zaproszenie oficera prowadzącego przez tajnego współpracownika na Boże Narodzenie dużo mówi o stopniu zażyłości tego drugiego ze Służbą Bezpieczeństwa.
Innym tego przejawem były listy pisane do Schillera, gdy ten awansował na stanowisko szefa SB w Nowym Sączu: panowie widywali się rzadziej, za to pisywali do siebie. W związku z przeprowadzką Schillera Nowakowi zaproponowano innego oficera prowadzącego. Dyrektor „Tygodnika” najpierw to oprotestował i Schiller dojeżdżał do niego na spotkania z Nowego Sącza. Potem, z oporami, się zgodził. Jego nowym rozmówcą był nie byle kto, bo sam szef krakowskiej Bezpieki, płk Henryk Wojciechowski. Spotkania z nim trwały prawdopodobnie od września 1974 do marca 1975 r.[1], po czym Nowaka znowu prowadził Józef Schiller. W związku z tymi zmianami teczka pracy i teczka personalna tajnego współpracownika „Ares” kilkakrotnie krążyła między Krakowem a Nowym Sączem. W każdym razie po krótkiej rozłące Nowak znowu mógł się spotykać z „kochanym Panem Pułkownikiem” – to cytat z jednego z listów Nowaka do Schillera i w tym miejscu warto do tego nawiązać.
W teczce Nowaka zachowało się ok. 10 listów do Schillera. Co w nich uderza, to kordialny ton. Nowak udziela tam pewnych ogólnych informacji albo prosi o pomoc w sprawach paszportowych, a więc załatwia z Schillerem interesy – rzec można – służbowe. A jednak sposób, w jaki zwraca się do swojego oficera prowadzącego, zdradza coś więcej niż tylko przedwojenną grzeczność epistolarną. Tytułem przykładu, 18 maja 1979 r. pisze do Schillera list tej treści (interpunkcja i ortografia oryginału, jak w każdym przypadku, nie uwzględniam akapitów): „Wielce Szanowny i Kochany Panie Pułkowniku! Od 7-go maja łaziłem do Biura Paszportowego by złożyć prośbę o paszport, byłem tam 11 razy i wreszcie gdy doszedłem do drzwi wczoraj t.j. 17.V. o ogodz. 15-tej, powiedziano mi, że urzędowanie skończone. Zrospaczony udałem się do Naczelnika, powołując się na Pana Pułkownika, oczywiście zaraz mnię przyjął, ale nadużyłem dobroci Pana za co najmocniej przepraszam. Nie miałem już ani cierpliwości ani też czasu na sterczenie w ogonku a miałem numer 1156, choć inni mieli późniejszy. Ponieważ jednak w związku z Papierzem roboty mam po uszy, więc się usprawiedliwiam i proszę o wyrozumienie. Jeśli można dalej prosić, to wniosłem o kilkakrotne przekroczenie granic P.R.L. załączyłem tam pismo Bpa Rubina, proszę uprzejmie o poparcie. Proszę o powiadomienie mnię kiedy będzie Pan Pułkownik w Krakowie, bowiem stale latam do W/wy i z powrotem. Serdecznie Pana Pułkownika pozdrawiam, łączę uścisk dłoni. Szczerze Mu oddany, Tadeusz Nowak. Kraków, dnia 18 maja 1979 r.”.
Ciąg dalszy historii współpracy Tadeusza Nowaka z SB w następnym odcinku
[1] Płk Henryk Wojciechowski od 1 czerwca 1975 był zastępcą komendanta wojewódzkiego MO ds. SB w Częstochowie
Inne tematy w dziale Kultura