Czesław Lechicki jest bardzo interesującym przypadkiem długoletniego agenta-eksperta i agenta wpływu. Był wykorzystywany w krakowskim KIK-u, którego był członkiem. Przede wszystkim jednak pracował dla SB jako ekspert – religioznawca. Był dobrze zorientowany w wielu zagadnieniach Kościoła katolickiego i chrześcijańskich Kościołów niekatolickich. Zaopatrzony w tę wiedzę interpretował dla potrzeb SB sytuację w tych wspólnotach religijnych. Wyjaśniał także pozycje zajmowane przez środowisko „Tygodnika Powszechnego”.
Urodził się we Lwowie w 1906[1] r. i w młodości był katolikiem obrządku ormiańskiego. Jako bardzo młody człowiek (jeszcze przed ukończeniem studiów) wydał historię polskiego Kościoła ormiańskiego[2]. Kształcił się na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie i na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Jeszcze przed wojną porzucił katolicyzm i przeszedł najpierw do Kościoła Metodystów, a następnie do Kościoła ewangelicko-augsburskiego. W Krakowie, gdzie zamieszkał po wojnie, zachował zawodowe i towarzyskie związki z katolikami. W KIK-u jednak, wbrew temu, czego można by się domyślać po jego spektakularnej biografii wyznaniowej, nie działał jako „brat odłączony”[3], raczej jako znawca kwestii wyznaniowych w tym Kościołów mniejszościowych[4]. To w latach 60. było nie najgorszą legitymacją, gdyż w tamtych czasach Klub krakowski prowadził ożywioną działalność ekumeniczną.
Został pozyskany do współpracy w roku 1953 przez podporucznika Adama Błażejczyka „na podstawie udzielenia mu pomocy materialnej”, jak napisano w jego teczce pracy[5], w dokumencie z 1955 r. Ale nie był to wyłącznie motyw pozyskania, lecz także – jak się wydaje – ważny powód jego długoletniej współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa. Powiedzmy od razu, że jego analizy są tekstami wysokiej próby tak merytorycznie, jak i formalnie. Znamionują i znawstwo przedmiotu, i dobre pióro. Zatem właściwie nie bardzo wiadomo, dlaczego ten tak dobrze wykształcony i zdolny człowiek błąkał się gdzieś po marginesach, nie zrobił zaś kariery naukowej czy choćby publicystycznej. A że nie zrobił kariery, o tym świadczą także powtarzające się w jego teczce pracy informacje o kiepskiej sytuacji materialnej informatora „009”/ t.w. „L’/ t.w. „C”/ t.w. „Nil”. We wspomnianej zapisce z 1955 r. użyto znamiennych słów: „(…) za jakiekolwiek przekazane nam materiały domaga się wynagrodzenia”. Lechicki domagał się od SB gratyfikacji za współpracę oraz pomocy w znalezieniu stałej pracy[6]. Był wynagradzany za współpracę, ale mimo jego nalegań Służba Bezpieczeństwa pracy mu nie załatwiła – tak wynika z jego akt personalnych oraz z relacji osób, które go dobrze znały. Nawet teksty w Zeszytach Prasoznawczych (a trzeba dodać, że był też cenionym prasoznawcą) pisał na zasadzie prac zleconych[7]. Z kolei wiadomo jednak, że Lechicki okresowo korzystał z pomocy finansowej KIK-u. Wszystko to razem składa się na obraz człowieka o wysokich kompetencjach i zarazem permanentnie nieustabilizowanej sytuacji zawodowej.
W pierwszym okresie po nawiązaniu współpracy pisał dla Urzędu Bezpieczeństwa opracowania religioznawcze: o Akcji Katolickiej, o baptystach, o abpie Teodorowiczu, o metodystach, o Chrześcijańskiej Radzie Ekumenicznej, o badaczach Pisma Świętego, o grekokatolikach, o luteranach, a nawet o mało znanym protestanckim wyznaniu mennonitów. I pisał o tym ze znawstwem.
Nas jednak bardziej interesują jego donosy na środowisko „Tygodnika Powszechnego”. Trzeba pamiętać, że gdy Lechicki został pozyskany do współpracy, „TP” pod redakcją Turowicza już się nie ukazywał[8]. Niemniej Urząd Bezpieczeństwa interesował się sytuacją w redakcji i Lechicki takich informacji, w miarę swoich możliwości, udzielał, chociaż widać, że były to informacje z drugiej ręki. Podobnie i po decyzji o rozwiązaniu „Tygodnika” (ściślej: o zastąpieniu „Tygodnika” redagowanego przez Turowicza przez pismo występujące w tej samej szacie graficznej i z ciągłą numeracją, ale redagowane przez ekipę mianowaną przez PAX). Od czasu do czasu informator „009” jest proszony o informacje o Turowiczu, Stommie, Gołubiewie, Szczepańskim, Święcickim czy Woźniakowskim. Jego teczka pracy z tego okresu pokazuje wyraźnie, podobnie jak teczki pracy inf. „Kace”[9] czy inf. „N”[10], że to środowisko, mimo zmarginalizowania i zmuszenia do publicznego milczenia, jest dalej dla „Bezpieczeństwa” przedmiotem zainteresowania.
W kwietniu 1954 r. Lechicki pisze solidną analizę „nowego Tygodnika” i potem od czasu do czasu na zamówienie oficera prowadzącego pomaga UB w zrozumieniu fenomenu pisma, które będąc bardzo różne od „starego Tygodnika”, równocześnie się podeń podszywa. Po przełomie politycznym z 1956 r. następuje powrót ekipy Turowicza na Wiślną 12, a zatem „operacyjne zainteresowanie” zostaje skierowane całkowicie na tę starą – chociaż odmłodzoną – ekipę. I tu Lechicki z jego kompetencją i zdolnościami analityka okazuje się bardzo pomocny, zasadniczo jako ekspert.
Pisze charakterystyki osób ważnych dla środowiska: Anny Morawskiej, Stefana Wilkanowicza, Władysława Bartoszewskiego, Jerzego Turowicza, a także osób już spoza środowiska, jak Józef Marian Święcicki[11]. Charakterystyki są kompetentne. Inaczej niż u t.w. „Targowskiej” (Sabiny Kaczmarskiej), wykazują zdolność do analizy sylwetek ideowych opisywanych osób. Inaczej niż u Sabiny Kaczmarskiej i u Kazimierza Szwarcenberg-Czernego, są niemal pozbawione zabarwień subiektywnych, osadu osobistych żalów autora do tych osób. Są w pełni wartościowym źródłem, bo mówią nie tylko o fakcie współpracy ich autora, ale – via współpraca – dają miarodajną wiedzę o środowisku, których te analizy dotyczą.
[1] Zob.: Sylwester Dziki, Paweł Dubiel, Czesław Lechicki (ur. 30.03.1906 we Lwowie, zm. 19.03.2001 w Krakowie), Zeszyty Prasoznawcze 1-2/ 2001; Sylwester Dziki, Marek Glogier, Czesław Lechicki (1906-2001) – religioznawca, prasoznawca, Rocznik Historii Prasy Polskiej 2/2001; Marek Glogier, Czesław Lechicki (1906-2001). Człowiek – Życie – Dzieło (Addenda do dziejów polskiego protestantyzmu), maszynopis.
[2] Czesław Lechicki, Historia Kościoła Ormiańskiego w Polsce, Lwów 1928
[3] Relacja Adama Markowskiego z 21 grudnia 2010
[4] Relacja Marka Glogiera z 28 grudnia 2010
[5] Wszystkie informacje o współpracy Czesława Lechickiego z SB pochodzą, o ile nie zaznaczono inaczej, z jego akt personalnych (IPN Kr 009/5692, t.1-2; IPN Kr 009/8149, t.1-2)
[6] W jego teczce personalnej napisano: „W 1954 r. z uwagi na zbyt natarczywe i wygórowane żądania zerwano z nim współpracę. Kontakt nawiązano ponownie w marcu, a zarejestrowano w sieci agenturalnej w maju 1964 r.”; Teczka personalna tajnego współpracownika; Notatka pokontrolna z 8 marca 1965; IPN Kr 009/8149, t.1, k. 46
[7] Relacja Marka Glogiera z 28 grudnia 2010
[8] Pierwszy donos Lechickiego jest z początków kwietnia 1953. W tym czasie „Tygodnik” jest jak gdyby zawieszony: kolejne numery pisma się nie ukazują, ale trwają jeszcze negocjacje redakcji z władzami politycznymi na temat uratowania tytułu
[9] Kazimierza Szwarcenberg-Czernego, zob. uwagi na jego temat w niniejszym rozdziale
[10] Tadeusza Nowaka, zob. uwagi na jego temat w niniejszym rozdziale
[11] Święcicki nie wrócił do redakcji po reaktywowaniu pisma na przełomie 1956 i 1957, nie identyfikując się z coraz bardziej odnowicielską, wkrótce prosoborową, linią katolicyzmu „TP”