W teczce pracy Czesława Lechickiego zachował się interesujący dokument z roku 1965, będący analizą stosunków pomiędzy abpem Wojtyłą a redakcją „Tygodnika Powszechnego”. Jest on wart omówienia z trzech powodów. Po pierwsze, dlatego że (kolejny już raz w przypadku tego tajnego współpracownika) stoi na wysokim poziomie merytorycznym. Po drugie, dlatego że stanowi niejako przeciwwagę do analogicznych uwag Sabiny Kaczmarskiej na ten temat[1]. Po trzecie, dlatego że warto sobie uświadomić, iż łącznie z innymi informacjami agenturalnymi na ten temat SB uzyskiwała w ten sposób pewne spectrum poglądów, co pozwalało jej wypracować dość miarodajną opinię o tym, jak się rzeczy naprawdę mają.
W tym tekście Lechicki zauważa, że już jako młody autor, profesor seminarium, Wojtyła był przez Turowicza szczególnie ceniony, i wzajemnie, tamten cenił Turowicza i jego dzieło. Uważa też, że ten stosunek oparty na wzajemnym szacunku i zaufaniu przetrwał kolejne wspinanie się Wojtyły po szczeblach eklezjalnej hierarchii i taki pozostał aż do etapu, gdy przyszły papież został metropolitą krakowskim (tekst pisany, przypomnijmy, w roku 1965). Jeszcze jako sufragan krakowski Wojtyła potrafił otwarcie bronić „Tygodnika” na forum polskiego episkopatu. „Zdarzyło się tak– pisał Lechicki – że podczas nieoficjalnego spotkania biskupów w Zakopanem na 9 głosów krytycznych o <<Tygodniku>> bronił go i zasłaniał właśnie jedyny biskup Wojtyła gdzieś na przełomie 1962 i 1963 r. (…) Jego nominacja na metropolitę oznaczała dla <<Tygodnika>> bardzo wiele, bo umocnienie własnej pozycji wobec hierarchii. Rzuciło się to w oczy nawet przeciętnemu czytelnikowi pisma z okazji upamiętnienia jubileuszu 20-lecia jego założenia w marcu br. Z całego episkopatu życzenia złożył w formie pochwalnego listu odręcznego właśnie jedyny Wojtyła. Prymas nie przysłał nawet okolicznościowego telegramu (…) Znamienne jest, że na wszelkie kwestionowanie czegoś ideologicznego w <<Tygodniku>> przez jego integrystycznie nastawionych czytelników (np. dra Mikułowskiego lub dra Święcickiego) Wojtyła reaguje odesłaniem petenta do ks. Bardeckiego. W ogóle można bez przesady powiedzieć, że Wojtyła jest skłonny patrzeć na taktykę <<Tygodnika>> przez okulary jego kościelnego asystenta. Oznacza to aprobatę dla lawirowania między tendencją integrystyczną a sympatiami progresistowskimi na soborze (…). Episkopat polski tkwi na prawicy soboru i Wojtyła przez solidarność nie może się wychylać nie tylko w lewo, ale nawet do centrum. <<Tygodnik> celowo zaciera linię podziału wśród uczestników soboru i w tym jest zgodny z zachowaniem się Wojtyły. Znamienne, że ten ostatni wygotował swój projekt schematu XIII [określającego stosunek Kościoła do współczesnego świata, będącego podwaliną konstytucji soborowej „Gaudium et spes” – RG] przy wydatnej pomocy Turowicza i Bardeckiego. (…)”. I w końcu, najważniejszy moim zdaniem fragment: „Popieranie przez Wojtyłę postępowego skrzydła inteligencji katolickiej w postaci <<Tygodnika>>, <<Znaku>> i KIK-u komentuje wielu integrystów jako odchylenie się od polityki prymasa, którego rezerwa do <<Tygodnika>> wzrosła od II sesji soboru [autor ma zapewne na myśli napięcie na przełomie 1963 i 1964 r. wywołane tzw. rzymską opinią Stommy – RG]. W kontekście tej rezerwy zacieśnia się związek Wojtyły z <<Tygodnikiem>> (…)”.
Lechicki był bystrym obserwatorem. Rozumiał z dziejących się wydarzeń kościelnych więcej niż inni. I także tym „więcej” dzielił się ze Służbą Bezpieczeństwa. Tutaj na szczególną uwagę zasługuje dostrzeżenie roli Wojtyły w stosunku do nowych wiatrów wiejących wtedy w Kościele. Zauważmy: Lechicki pisze, że Wojtyła nie może się zdystansować od delegacji polskiej na Sobór z powodu solidarności – nie z innych powodów. Popieranie przezeń „postępowych katolików” w Polsce jest przecież zewnętrznym wyrazem czegoś innego i głębiej umocowanego. Wojtyła zabierając głos na III sesji Soboru w 1964 r. w dyskusji na temat wolności religijnej, mocno się naraził katolickim konserwatystom. Bez wątpienia jego stanowisko, że błądzenie może być formą poszukiwania prawdy, jego sprzeciw wobec dotychczasowej tradycyjnej katolickiej doktryny o tolerancji religijnej (fałszywe religie mogą być tylko tolerowane, nie zaś dopuszczone do publicznej obecności na równi z jedyną prawdziwą religią) było odległe od tego, w czym się wychował i co głosił sam Prymas. Stwierdzenie Lechickiego, że popieranie przez Wojtyłę „Tygodnika” jest uznawane za „odchylenie się od polityki prymasa” jest kluczowe i prawdopodobnie na takim przekonaniu Służba Bezpieczeństwa budowała swoją strategię wobec obu hierarchów.
Zauważenie istotnej doktrynalnej różnicy między Wojtyłą a Wyszyńskim było trafne. W tej strategii zatem SB wychodziła z prawdziwej przesłanki. Na tej podstawie stworzyła rozbudowany system oddziaływań (częściowo uwidoczniony na kartach tej książki) na „postępowych katolików”, dzięki któremu miał się jeszcze zwiększyć ich dystans do Prymasa. W tym systemie oddziaływań bez żadnej wątpliwości abpowi Wojtyle wyznaczano miejsce tego, który pomoże neutralizować wpływy Prymasa[2]. Wojtyła był w oczach SB „postępowym biskupem”, w odróżnieniu od „biskupa reakcyjnego”, jakim był w jej oczach Wyszyński. Naturalnie SB interesowała się sprawami kościelnymi instrumentalnie. Kwestia – przykładowo – wolności religijnej interesowała ją o tyle, o ile miała jakiś wpływ na stosunek Kościoła do komunizmu, a wiemy, że w oczywisty sposób miała. W tym sensie zauważenie różnicy w podejściu do tej kwestii pomiędzy Wojtyłą a Wyszyńskim było trafne. A jednak mimo prawdziwości tej fundamentalnej przesłanki coś zawiodło. Co to było?
Gdy zaś chodzi o dalszy „urobek” Czesława Lechickiego jako współpracownika SB, napotykamy tu problem zniszczenia archiwów. Wiadomo, że aktywnie rozpracowywał środowisko do początku lat 80.[3], ale ostatni zachowany donos z jego teczki pracy pochodzi z roku 1972. Później znajdujemy ślady świadczące o tym, że współpraca była kontynuowana, nie znamy jednak (poza fragmentami donosów i pojedynczymi donosami w innego rodzaju dokumentacji) najważniejszego: ogólnej wymowy tej współpracy.
Co wiemy? Wiemy, że Lechicki w roku 1966 brał od SB pieniądze – zachowały się fundusze operacyjne[4]. Wiemy, że w roku 1967 był odnotowany jako tajny współpracownik Wydziału IV – mówi o tym sprawozdanie za rok 1967. Analogicznie w roku 1968. W 1969 r. jego postać pojawia się w aktach Krzysztofa Nikiforowa: t.w. „C” informuje oficera prowadzącego o reperkusjach sprawy Romana Zawadzkiego i w tym kontekście wymienia nazwisko Nikiforowa, zaznaczając, że go osobiście nie zna. W latach 1972 – 1974 t.w. „C” jest wynagradzany finansowo za współpracę – zachował się fundusz operacyjny z tego okresu[5]. Wiemy, że w roku 1978 Lechicki (już jako t.w. „Nil”) informował SB o kłopotach działacza KIK-u Adama Markowskiego w związku z jego zamiarem kandydowania w wyborach do Rad Narodowych – zachowały się sprawozdania Wydziału IV dla Departamentu IV MSW[6]. Wiemy, że w roku 1979 był wymieniany jako tajny współpracownik Wydziału IV w ramach przygotowań do działań operacyjnych w okresie pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski – wspomina o tym dokumentacja operacji „Lato ’79”[7]. Ten sam zespół dokumentów zawiera informację pochodzącą od t.w. „Nil” o odczycie ks. Mieczysława Malińskiego w kościele św. Barbary oraz o odczycie prof. Wojciecha Bartla w KIK-u wiosną tegoż roku[8] . Wiemy z zachowanych funduszy operacyjnych, że w latach 1980 – 1981 był wynagradzany za współpracę[9]. Nie wiemy, co się działo pomiędzy rokiem 1982 a 1988. W funduszach operacyjnych z tego okresu t.w. „Nil” nie figuruje. Wiemy w końcu, że w roku 1988 Czesław Lechicki został „zdjęty z ewidencji”[10].
Przypadek Czesława Lechickiego jako tajnego współpracownika jest paradoksalny. Oto erudyta sprzedaje swoją głęboką wiedzę Służbie Bezpieczeństwa. Nic nie wiadomo na temat głębszych przesłanek takiego postępowania, wiadomo za to, że motyw finansowy był w jego zaangażowaniu we współpracę bardzo silnie obecny.
Wysoka kompetencja Lechickiego miała posłużyć SB do skuteczniejszego zwalczania Kościoła. Na ile SB umiała ją wykorzystać, to inna sprawa. Dla nas dzisiaj agentura Lechickiego jest interesująca przede wszystkim jako źródło ciekawych analiz Kościoła w Polsce w latach 50. i 60., w tym także analiz środowiska „Tygodnika Powszechnego”.
[1] Mówimy tu o obrazie relacji Wojtyła – „Tygodnik”, jaki wyłania się z donosów Sabiny Kaczmarskiej Natomiast t.w. „Targowska” nie pisała tego rodzaju analiz teoretycznych i chyba SB tego od niej nie oczekiwała
[2] Zob. np. zapis rozmowy oficera SB z Jerzym Turowiczem z 20 września 1963 (IPNKr010/10093 t.2, k. 115-119)
[3] Teczka personalna tajnego współpracownika; Uzupełnienie charakterystyki t.w. ps. „Nil” autorstwa ppor. J. Piskorza z 8 września 1988; IPN Kr 009/8149, t.1, k.54
[5] IPN Kr 039/85, t.1-12
[6] IPN Kr 039/107 t. 1, k.138
[7] IPN Kr 08/262, t.14, k.82
[8] IPN Kr 08/262, t.11, k.143, k.210-211
[9] IPN Kr 041/83/K, t.5, cz. 1 z 3, cz. 2 z 3
[10] IPN Kr 041/145, k.140, 141