centaurek centaurek
4921
BLOG

Tajemniczy samolot nad Smoleńskiem

centaurek centaurek Polityka Obserwuj notkę 36


Zdarza się, iż znamy przestępcę a jednak nie potrafimy udowodnić mu złamania prawa, gdyż brak świadków, dowodów itd. Co jednak, gdy mamy do czynienia z sytuacją odwrotną? Mamy zeznania osób, widzących podejrzanego, mamy materialne ślady, iż przebywał on na miejscu przestępstwa... A jednak sąd uznaje go za niewinnego i jest głuchy na wszelkie argumenty świadczące o jego winie.

Słowa Edmunda Klicha, które w swej notce przytacza FYM pchnęła mnie do napisania tego tekstu.

Zacznijmy jednak od kilku zagadek związanych z katastrofą smoleńską, których nie wyjaśniono do dziś.

Pierwsza – to oczywiście kurczowe i uporczywe przedstawianie godziny 8:56 jako momentu zdarzenia. Swoiste kuriozum – o tym, że jest to nieprawda wiedzą wszyscy politycy, wszystkie służby, wiedzą ci, którzy byli wówczas na lotnisku a jednak nikt przez trzy tygodnie nie puścił pary z ust, nie odważył się powiedzieć – to kłamstwo! Dlaczego?

Druga – to zagadkowe spadanie samolotu, które zaczęło się ok. 2 kilometry przed lotniskiem. Oczywiście są zwolennicy hipotezy, że była to desperacka próba lądowania. Tylko że ci sami zwolennicy nie potrafią odpowiedzieć na pytanie – NA CZYM chcieli niby wylądować piloci? Na lotnisku? Wolne żarty. Bardzo, bardzo upraszczając sprawę – lądowanie na dwie radiolatarnie jest dość proste. Pilot słyszy pierwsze „ping” i wie, że jest 4 km od lotniska i musi mieć wysokość X. Słyszy drugie „ping” i wie, że został mu jeszcze kilometr i musi być na wysokości Y. Skoro więc było to rozpoczęcie lądowania, to pytam jeszcze raz – NA CZYM? Bo manewr rzekomego lądowania rozpoczął się zanim pilot usłyszał drugie „ping” a zatem załoga doskonale wiedziała, że do lotniska jeszcze zdrowo ponad kilometr. Jaki sens ma zejście kilkanaście metrów poniżej poziomu płyty lotniska wiedząc, że nie minięto jeszcze drugiej radiolatarni i lotniska nie ma co się w tym miejscu spodziewać?

No i trzecia – rozumując logicznie, piloci wprowadzili do autopilota dane lotniska. Można więc założyć, że gdyby cała załoga nagle np. straciła przytomność i nie podejmowała żadnych działań, prowadzony przez autopilota samolot opadałby i rozbiłby się o początek pasa (lub w okolicy). Skoro rozbił się siedemset metrów wcześniej, a poniżej poziomu lotniska znalazł się już w odległości ok. 1200 metrów przed pasem, musiał zaistnieć jakiś inny czynnik sprawczy. Na pewno nie była to próba lądowania. Więc co?

Wróćmy na chwilę do roku 2001. Wówczas miała miejsce katastrofa samolotu Airbus A300 linii American Airlines. Jak później ustalono, przyczyną katastrofy była turbulencja wywołana przez przelatujący tą samą trasą samolot Boeing 747 japońskich linii lotniczych JAL. Amerykański Airbus przeleciał trzy minuty po japońskim Boeingu, a zawirowania powietrza spowodowały, iż zaczął gwałtownie opadać i w końcu uległ katastrofie.

I teraz wracamy do słów Edmund Klicha

Otóż Klich potwierdza, że już po odlocie Ił-a 76, a jednocześnie niedługo przed katastrofą polskiego Tu-154, w przestrzeni powietrznej w pobliżu Smoleńska znajdował się jeszcze jakiś samolot. Nazwijmy go roboczo Samolot-Widmo. Oczywiście, gdyby twierdził to tylko Klich, nie byłoby problemu. Ale nasz Samolot-Widmo widziało i słyszało wielu świadków. I to nie byle jakich, anonimowych świadków, ale osoby dobrze znane. Są również dowody i poszlaki wskazujące na jego istnienie w tym miejscu i w tym czasie.

Przyjmijmy zatem hipotezę, że tuż przed katastrofą podchodził do lądowania (przed Tu-154) nasz Samolot-Widmo. Hipotezę nie tak znów nieprawdopodobną, jakby się mogło wydawać. Może ona tłumaczyć bowiem zarówno zagadkowe spadanie Tu-154 (zamiast odejścia na drugi krąg) jak i dlaczego przez długi czas po katastrofie podawano godzinę 8:56 jako moment wypadku.

Większość poniższych poszlak wynika z interpretacji słów i tekstów wypowiedzianych (napisanych) tuż po katastrofie. To znamienne – później ślady Samolotu-Widmo zostały zatarte. Ale po kolei:

Świadkowie:

1. Oczekujący na lotnisku.

Zaraz po katastrofie pojawiła się teza, jakoby Tu-154 krążył wokoło lotniska (rzekomo kalibrując instrumenty). Świadkowie wyraźnie słyszeli jakiś samolot, jeden ze świadków stwierdza nawet, iż odgłos silnika był nietypowy, ciężki. Teraz wiadomo już, że nie była to nasza Tutka. Ił odleciał, a mimo to jakiś samolot w pobliżu lotniska się znajdował.

I inne zeznanie:

- Czułem, że coś z nim jest nie tak. Za długo latał nad Smoleńskiem - mówi o katastrofie prezydenckiego Tu-154 jeden ze świadków
Świadkowie mówią, że trzykrotnie okrążył lotnisko, a jego silniki ciężko jęczały.


http://wyborcza.pl/1,105743,7755329,Uratowac_sie_nie_mogli.html#ixzz1uOIeqVbm

I kolejne – Marka Pyzy:

Myśmy jeszcze ten samolot słyszeli, gdy on podchodził do lądowania. Słyszeliśmy wielokrotnie szum silników niemal nad naszymi głowami, ale nic wtedy jeszcze nie budziło niepokoju.

http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/04/zakrzywienie-czasoprzestrzeni.html

Samolot 154M wystartował z lotniska w Okęciu około godz. 7.00. Pierwsze informacje o katastrofie - jak informuje TVN 24 - dotarły około godz 9.00, ale nie były potwierdzone. Podobno usłyszano jak samolot szykował się do lądowania, po czym ponownie poderwał się do lotu.

http://www.wspolczesna.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100410/KATASTROFA_SAMOLOTU_PREZYDENCK/237213343

I jeszcze kilka innych, podobnych. Jakiś samolot zatem znajdował się w pobliżu i krążył nad lotniskiem. Nasz tajemniczy Samolot-Widmo?

Poza tym, świadkowie mówią o czterech próbach lądowania. A zatem:

a) Ił po raz pierwszy,
b) Ił po raz drugi,
c) ??? (Samolot-Widmo?)
d) nieudanie lądowanie Tupolewa.

2. Moonwalker Wiśniewski.

Na swym filmie z katastrofy słychać wyraźnie, jak Janusz Wiśniewski mówi „o kurczę, to nasz!”. Skoro przed chwilą widział, jak Tutka spada i ulega katastrofie, skoro pobiegł filmować katastrofę, dlaczego jest zdziwiony? Czy nie przypadkiem dlatego, że widział we mgle dwa samoloty, podchodzące jeden po drugim do lądowania i nie wiedział, który z nich się rozbił? Jak sam później przyznaje, zapoznał się dość blisko z lufą makarowa. Czy właśnie to pomogło mu „zapomnieć” o drugim samolocie?

3. Jerzy Bahr

W ujawnionych niedawno stenogramach Bahr mówi o samolocie, który tuż przed katastrofą przeleciał nisko nad lotniskiem.

„Myśmy słyszeli tylko jak przelatywał nad lotniskiem nisko, potem wszystkie samochody zaczęły jechać w tamtym kierunku…”

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1329,title,Katastrofa-smolenska-wojskowi-sledczy-nie-otrzymali,wid,14373464,wiadomosc.html

Nie mógł być to jednak prezydencki Tupolew. Wynika z tego, że chwilę przed tragedią nisko nad ziemią przeleciał jakiś tajemniczy samolot.

4. Edmund Klich

„Po odlocie samolotu ił-76 z KL nawiązała łączność załoga jakiegoś samolotu, który chciał lądować na lotnisku w Smoleńsku i KL nie wydał zgody na lądowanie. ”

http://freeyourmind.salon24.pl/411919,legendy-pulkownika-klicha


4. Plusnin/Wosztyl

Artur Wosztyl, kapitan załogi Jaka relacjonuje:

„Akurat wtedy z wieży wyszedł jakiś człowiek. Zapytaliśmy, gdzie jest tupolew. - Odleciał - odpowiedział. Byliśmy w szoku.”

http://smolensk2010.cba.pl/analizy/W_obronie_polskich_lotnikow.pdf

I znów pytanie – dlaczego Plusnin mówi, że Tu-154 odleciał? A jeżeli przyjmiemy hipotezę, że na swym (dość prymitywnym) radarze Plusnin i spółka widzieli dwa, zlewające się w jedno lądujące samoloty po czym widzieli jeden odlatujący i nie wiedzieli, który odleciał a który spadł? Wyobrażam sobie przerażonego Plusnina wylatującego w szoku i modlącego się w duszy by tym samolotem, który odleciał, był prezydencki Tupolew a nie Samolot-Widmo.

5. A. Żulińska-Pondo – stewardessa w Jaku-40

„To było wtedy, gdy w stronę miejsca tragedii ruszyły samochody. Stałam wtedy przy schodkach jaka, obok przejechała limuzyna, ktoś, jakiś mężczyzna, wyjrzał przez okno i krzyknął w naszą stronę, że tupolew odleciał. Wtedy zaczęłam krzyczeć, że to nieprawda, "dlaczego pan kłamie!".
- Tym mężczyzną był Polak czy Rosjanin?
- Nie wiem, ale powiedział to po polsku. Tak samo nie wiem, co to była za limuzyna - wyglądała na taką, którą jeżdżą rządowe delegacje”


http://freeyourmind.salon24.pl/407037,stewardessa

Kolejna osoba, która widziała odlatujący samolot kilka chwil przed katastrofą. I nie jest to Plusnin, ale jakiś (prawdopodobnie) Polak w limuzynie.


6. Anonimowy rozmówca Jana Mroza (TVN24)

„Dziennikarz TVN24 Jan Mróz powołując się na naocznego świadka mówi, że samolot podchodził do lądowania w bardzo gęstej mgle. Nie udało mu się osiąść na ziemi, więc maszyna została poderwana w górę. W trakcie zawracania maszyna zahaczyła o drzewa i rozbiła się. Tu 154 stanął w płomieniach.”

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114881,7752546,Polsat_News__Awaria_samolot_prezydenta.html

Kolejna wiadomość z 10.04.2010 – i znów mamy informację, że jakiś samolot tuż przed katastrofą przeleciał nad lotniskiem, po czym zaraz potem doszło do katastrofy. Nieporozumienie, iż był to jeden samolot, mogło wyniknąć ze złej interpretacji słów rozmówcy dziennikarza. Czy ów nieznany rozmówca nie powiedział czegoś identycznego, jak ambasador Bahr? („Myśmy słyszeli tylko jak przelatywał nad lotniskiem nisko, potem wszystkie samochody zaczęły jechać w tamtym kierunku..”)

7. Anonimowy rozmówca TVN24

Świadek, który widział wypadek prezydenckiego samolotu - a z którym rozmawiali reporterzy TVN24 - mówi, że samolot roztrzaskał się na wiele części, które mocno płonęły. Z tego, co widział świadek wynika, że maszynie, która usiłowała lądować w bardzo gęstej mgle, nie udało się przyziemić. Zwiększyła więc moc silników i kiedy ponownie usiłowała podejść do lądowania, zawadziła lewym skrzydłem o drzewa. Samolot spadł 1,5 kilometra od lotniska.

I znowu – Samolot –Widmo przelatujący nad lotniskiem, a po nim nadlatujący Tu-154.

http://www.wprost.pl/ar/191846/Prezydencki-samolot-rozbil-sie-w-Smolensku-Rosjanie-informuja-zginelo-87-osob/

Dowody:

1. Zerwanie linii energetycznej o 8:39:35

Nie mogę powstrzymać się od zacytowania naprawdę kuriozalnego wytłumaczenia z raportu Millera:

„„Niewykluczone, że linia energetyczna została zerwana nie bezpośrednio przez samolot, ale przez konary drzew odłamanych kilkanaście metrów wcześniej i przemieszczonych zgodnie z kierunkiem lotu samolotu”.

Totalny absurd. Ale fakt faktem, linia energetyczna została zerwana. Tu-154 był w tym momencie w odległości ponad ośmiu kilometrów od miejsca zdarzenia, w dodatku gazy wylotowe, jak to z reguły w przypadku samolotów odrzutowych ma miejsce, skierowane były w tył, nie w przód. A zatem, mimo iż coś linię zerwało, nie mógł to być Tupolew. Czyżby sprawcą był przelatujący chwilę wcześniej nasz Samolot-Widmo?

2. Antena bliższej NDB

Przez trzy dni po katastrofie obowiązywała wersja, iż Tupolew zahaczył skrzydłem i ściął wierzchołek masztu bliższej radiolatarni. Prezentowano nawet zeznania pracowników, którzy opowiadali, jakie przerażenie wzbudził przelatujący nad nimi samolot. No i zdjęcia uszkodzonej radiolatarni. Przypomnę, iż brzoza znalazła się dopiero trzy dni po katastrofie i spowodowała niezłą konsternację. Tupolew nie mógł bowiem jednocześnie uszkodzić masztu i zahaczyć o brzozę – oba elementy są zbyt daleko od siebie. Skoro Tu-154 uderzył skrzydłem w drzewo, radiolatarnię musiał uszkodzić  inny samolot. Samolot-Widmo?

Poszlaki:

1. Zaginione zapisy video.

Nie ma żadnego zapisu video z momentu katastrofy i chwil ją poprzedzających. Żadnego! Jak to możliwe?

Zapis video z wieży szympansów rzekomo nie istnieje. Choć ponoć się znalazł, ale nikt ze śledczych go nie widział. Dlaczego? Wszak strona polska dysponuje już stenogramami z wieży, zapis video zatem nie powinien zawierać nic, czego byśmy nie słyszeli. Ale może zawiera to, czego nie powinniśmy widzieć? Na przykład dwa samoloty zbliżające się do lotniska, zamiast jednego?

Zapis video Sławomira Wiśniewskiego jest kuriozalny. Przypomnę, iż przez parę godzin Wiśniewski nagrywa mgłę, tuż przed lądowaniem Tupolewa nagle wyłącza kamerę, po czym włącza ją i rusza na miejsce wypadku. Ale te najważniejsze minuty się nie zachowały. I znów pytanie – Wiśniewski zostaje zaproszony na rozmowę przez funkcjonariuszy rosyjskich służb specjalnych i ponoć udaje mu się zachować kasetę z nagraniem (choć sposób, w jaki mu się to udało, tłumaczy w strasznie pokrętny sposób). Czy rzeczywiście? Czy nie było raczej tak, iż kasetę przejrzano, co Wiśniewski obserwował z makarowem przy głowie, zbędne kilka minut z taśmy (z Samolotem-Widmo) wycięto lub zamazano (albo zobligowano Wiśniewskiego do usunięcia ich i poinstruowano, że tego samolotu nigdy nie widział i puszczono na wolność?) Wydaje się, iż polski operator był tak roztrzęsiony, że kilka minut po „rozmowie” udzielając wywiadu red. Mrozowi zastrzegł sobie anonimowość.

Zapis video z salonu samochodowego Kia – kamera skierowana była m.in. na miejsce katastrofy. Ale się ponoć kilka dni przed katastrofą zepsuła.

Zapis video z lotniska – w dobie aparatów komórkowych wyposażonych w kamery nie wierzę, iż nie ma żadnego amatorskiego filmu. Ani tym bardziej profesjonalnego – wszak na płycie musiała być jakaś ekipa filmowa czekająca na przylot. I coś nagrywała. Gdzie te nagrania? Czyżby nagrano coś, czego nie powinno w tym czasie i w tym miejscu być?

Podkreślam – zapisy video z momentu katastrofy i z chwili przed nie istnieją.

Choć…

2. Śmierć Krzysztofa Knyża

Choć być może jednak ktoś sfilmował ów Samolot-Widmo i miał ten film w swoim posiadaniu? Śmierć operatora współpracującego z W. Baterem, która nastąpiła niespełna dwa miesiące po katastrofie do dziś jest zagadką. Pojawiały się oczywiście hipotezy, iż Knyż sfilmował coś, czego nie powinien był filmować, a tym bardziej ujawniać. I niewykluczone, że właśnie tak było.

Czy był to Samolot-Widmo?

3. Wrzutki dyskredytujące stenogramy

Wszyscy chyba pamiętają „debeściaków”, „Jezu, Jezu” i „jak nie wylądujemy, on mnie zabije”. Dlaczego tak usilnie próbowano zdyskredytować wiarygodność stenogramów? Czy przyczyną nie mógł być fakt, iż w pierwotnej wersji przepuszczono coś, co powinno być z zapisu wymazane? Otóż w pierwszej wersji stenogramów znajduje się kilka ciekawych słów:

To już wszyscy znamy: „Zakończyłem zrzut, zniżanie na wschód” i „pozwolili” ( o 10:27;58 czasu moskiewskiego) wypowiedziane przez załogę nieznanego samolotu. Tajemniczego samolotu, który znajduje się w pobliżu i zaczyna krążyć wokół lotniska?

I jeszcze z notki FYM-a

Kpt. A. Protasiuk wypytuje wtedy (za pośrednictwem drugiego pilota) kolegów z Jaka-40 o Iła. „Ił dwa razy podchodził i chyba gdzieś odlecieli”, pada odpowiedź, ale rozmowa między innym samolotem a wieżą jakby trwała nadal, bo drugi pilot pyta: „Słyszałeś?”. Protasiuk mówi: „Fajnie. Kto tam jest?”, a drugi pilot: „U ciebie też?” [„Już jest blisko” – dopowiada kpt. Protasiuk w drugiej wersji stenogramów.  Przypisek mój – centaurek]

http://freeyourmind.salon24.pl/219683,medytacje-smolenskie

I znów – czy nie jest to nasz tajemniczy Samolot-Widmo, który słyszeli polscy piloci?

4. Zamknięcie obszaru katastrofy

W wywiadzie dla Naszego Dziennika Siergiej Amielin zeznaje:

Był Pan w momencie katastrofy polskiego tupolewa w Smoleńsku?

- Mieszkam i pracuję w Smoleńsku. W momencie tragedii przebywałem w mieście. Na miejsce katastrofy 10 kwietnia nie pojechałem. Byłem pewien, że nie uda mi się nic zobaczyć - miejsce katastrofy było szczelnie otoczone przez żołnierzy i milicję. Nikogo nie dopuszczano w pobliże.

Kiedy już jednak Pan dotarł na miejsce, co można tam było zobaczyć?

- Na miejsce katastrofy lotniczej przyjechałem 13 kwietnia. Właśnie wtedy wykonałem fotografie, które zamieściłem w internecie. W tym czasie żołnierze nie dopuszczali tylko do tego miejsca, gdzie leżały szczątki. Sam zaś odcinek, nad którym przelatywał samolot, był dostępny. Można było swobodnie obserwować drzewa ze ściętymi gałęziami, a nawet je fotografować. Wcześniej nie pozwalali tego robić.


http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100729&typ=po&id=po01.txt

Okazuje się, iż obszar, nad którym przelatywały samoloty był zamknięty przez trzy dni. Czy powodem nie był fakt, iż próbowano ustalić, który samolot (Tu-154 i Samolot-Widmo) przeleciał nad radiolatarnią a który obok brzozy? A następnie zatuszowano zniszczenia w drzewostanie, spowodowane przelotem Samolotu-Widmo tak, by były widoczne zniszczenia dokonane tylko przez jeden samolot?

5. Przesunięcie godziny katastrofy

Przez ponad dwa lata zadajemy sobie pytanie – dlaczego przez kilka tygodni podawano fałszywy czas katastrofy, dlaczego kłamali i nie reagowali polscy politycy z samej góry, Polacy obecni na lotnisku, dlaczego skłamał już po kilku godzinach od katastrofy nawet minister rosyjski Szojgu:

Rozpowszechniający ją dziennikarze opierali się głównie na treści rozmowy Władimira Putina z ministrem ds. sytuacji nadzwyczajnych Siergiejem Szojgu i innymi rosyjskimi dygnitarzami, przeprowadzonej kilka godzin po tragedii (do tej pory nie wiadomo, w jakim celu Kreml doprowadził do kontrolowanego „wycieku” tej rozmowy do moskiewskiej prasy). Szojgu mówił Putinowi: „Panie premierze, o godz. 10:50 [czyli 8:50 czasu polskiego – przyp. aut.] samolot Tu-154 lecący z Warszawy do Smoleńska zniknął z radarów w czasie podchodzenia do lądowania na lotnisku Smoleńsk «Północny». Samolot rozbił się w lesie 300 metrów od pasa startowego. [...] O godz. 10:51 na miejsce katastrofy zostały wysłane trzy brygady straży pożarnej”. Urzędnik gabinetu prezydenta Dmitrija Miedwiediewa, Georgij Połtawczenko, dodawał: „Byliśmy na miejscu katastrofy dosłownie po trzech minutach”.

http://www.panstwo.net/335-rozdzial-vi-%E2%80%93-katastrofa

Teoria, iż tuż przed katastrofą przeleciał jakiś Samolot-Widmo doskonale to według mnie tłumaczy.

Zaraz po katastrofie przystąpiono do akcji dezinformacyjnej. Godzinę 8:56 łyknęli wszyscy, zresztą wówczas nikt z widzów nie miał prawa wierzyć, że było inaczej. A jednak mimo zarządzonej blokady informacyjnej przegapiono wypowiedź W. Batera, który puścił w TV tekst o rzeczywistej godzinie katastrofy.

Jeżeli Samolot-Widmo istniał i był sprawcą (przypadkowym lub świadomym) katastrofy, godzina 8:56 stanowiła dodatkowe zabezpieczenie na wypadek, gdyby ktoś się wygadał, iż takowy samolot widział. Wówczas zapewne stenogramy dopasowano by do godziny 8:56 a Rosjanie z rozłożonymi w geście bezradności rękami powiedzieliby:

„Tak, przed Tu-154 próbował lądować nasz samolot, ale to niemożliwe, że Tupolew spadł w wyniku zawirowań w powietrzu, gdyż lądował dopiero17 minut po naszym. No, gdyby lądował minutę, dwie, trzy po naszym samolocie, wtedy moglibyśmy podejrzewać, iż miała miejsce turbulencja, która spowodowała katastrofę. Ale 17 minut po? Niemożliwe…”

Jednakże przez kilka tygodni nikt nie sypnął się, iż widział tajemniczy Samolot-Widmo. Można było więc ujawnić bezpiecznie prawdziwą godzinę katastrofy.

Jak więc mogła wyglądać katastrofa?

Lot – do ok. 2000 m przed lotniskiem przebiegał prawidłowo. Piloci postanowili zejść do 100 m i ocenić sytuację, do czego mieli prawo. Jednakże ok. 2 km przed lotniskiem samolot zaczął niespodziewanie spadać. Gdyby to miało miejsce wcześniej i wyżej, nie byłoby problemu. Jednakże tuz nad ziemią i we mgle? Skonsternowana załoga straciła być może kilka cennych sekund na próbę zrozumienia sytuacji, być może była to tylko sekunda, półtorej. Być może reakcja była natychmiastowa na zasadzie „coś się dzieje, więc uciekamy, a potem analizujemy co się stało”. Jednakże prędkość spadania Tu-154, spowodowana turbulencją, była zbyt duża. Mimo natychmiastowej (prawdopodobnie) reakcji pilotów Tupolew nie zdołał uciec…

I pytanie – skąd i dlaczego tajemniczy Samolot-Widmo znalazł się w tym miejscu i o tej porze? Dlaczego krążył nad lotniskiem, jakby na coś czekając?

I czy w ogóle istniał?
 

centaurek
O mnie centaurek

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka