centaurek centaurek
436
BLOG

Polaczek-buraczek

centaurek centaurek Rozmaitości Obserwuj notkę 6

Zeszłego wieczoru w Gdańsku mieszkańcy naszego kraju udowodnili że to, z czego znani jesteśmy w Europie, czyli pospolity buraczyzm, ma się u nas dobrze i kwitnie w najlepsze. Wystarczyła wiadomość, że bankomat na jednej z trójmiejskich ulic wypłaca podwójnie żądaną kwotę, by natychmiast zaroiło się od cwaniaczków, którzy nie omieszkali tego faktu wykorzystać. Zapewne jeszcze niedawno większość z tych złodziejaszków z oburzeniem prowadziło dyskusje na temat „chytrej baby z Radomia”, by – gdy tylko nadarzyła się okazja – zrobić dokładnie to samo.

Ale buraczyzm jest niestety zakodowany chyba w naszych genach. Cwaniactwa uczymy się już od najmłodszych lat, bo przecież pospolite oszustwo, za które na renomowanych zagranicznych uczelniach grozi wyrzucenie z placówki, czyli tak zwane ściąganie, u nas jest normą. Ba! Nie dość, że nie jest potępiane, to czynnie pomagają w nim nie tylko koledzy, ale także rodzice czy nawet, o zgrozo, nauczyciele. I tak oto młody Polak przyzwyczaja się do faktu, iż uczą się (a później pracują) tylko frajerzy, a ci, co kombinują, nierzadko mają lepiej.

A jak już coś jest za darmo, Polak dostaje małpiego rozumu. Na Zachodzie na przykład popularne owoce czy warzywa gospodarz sprzedaje, wystawiając je na stolikach przy drodze. W przeciwieństwie do Polski, nikt tam ich nie pilnuje. Klient przyjeżdża, odmierza sobie pożądaną ilość, zostawia pieniądze i jedzie dalej. Właściciel przychodzi wieczorem, zgarnia resztę towaru i pieniądze i wraca do domu. Nierzadko spotyka się tak działające całe sklepy. A wyobrażacie sobie coś takiego w naszym kraju?

Towar zniknąłby w ciągu minuty, podobnież jakieś pieniądze, gdyby były, a i gospodarz pewnie miałby szczęście, gdyby wrócił do domu bez obitej buźki (bo dlaczego nie starczyło dla wszystkich chętnych?)

Zresztą nawet nie ma co rozważać teoretycznie – Gdańsk już w tym roku wyróżnił się na złodziejskiej mapie Polski.

Miasto postanowiło bowiem przeprowadzić szczytną akcję – tzw. „mobilne czytanie”. W tramwajach pojawiły się setki książek, które miały umilać podróżnym podróż. Jak łatwo się zorientować, nadmorskie bydło momentalnie ukradło większość pozycji. Bo przecież jak za darmo, to trzeba brać, nawet jak się jest za głupim by wiedzieć, co się bierze i zapewne nigdy się z tego nie skorzysta.

A skoro już jesteśmy przy tramwajach… Kolejny przykład na klasyczny polski buraczyzm. W Internecie łatwo znaleźć strony, na których publikowane są zdjęcia czy dane osobowe kontrolerów biletów, czyli tzw. kanarów. Bo przecież dla cwaniaczka autobusem czy tramwajem jeździ się za darmo, a za bilety płacą tylko frajerzy. Ci frajerzy zresztą z uśmiechem na ustach kibicują buraczkom, wszak kanar (a także policjant, strażnik miejski etc.) to ten zły, który się czepia.

A złodziej/cwaniaczek?

Na szczęście hołota, która okradła bank, zapewne przyniesie ukradzione pieniądze w zębach z powrotem i będzie się cieszyć, jeśli tylko na tym się skończy. Ale dopóki nie zmienimy jakoś swojej mentalności, tego rozumowania Kalego, które w większości stosuje polski cwaniak, dopóty Polak będzie w Europie (i we własnym kraju, niestety, również) kojarzony z burakiem trzeciej kategorii.

I niestety słusznie.

centaurek
O mnie centaurek

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości