centaurek centaurek
440
BLOG

Włodarczyk nadal mistrzem!

centaurek centaurek Rozmaitości Obserwuj notkę 2

 

 

Konia z rzędem temu, kto w piątkowy wieczór, po piątej rundzie walki o mistrzostwo świata WBC dawał naszemu jedynemu posiadaczowi pasa jakiekolwiek szanse. Przegrywający wyraźnie, z krwawiącym łukiem brwiowym i po jednym nokdaunie Krzysztof Włodarczyk wydawał się być bezradny wobec huraganowych ataków przeciwnika. A jednak od szóstej rundy nastąpiła zadziwiająca metamorfoza polskiego boksera i na oczach kilku tysięcy osłupiałych widzów, wśród których znajdował się m.in. prezydent Inguszetii, nasz „Diablo” w piekielnie efektowny sposób wykonał wyrok na wyczerpanym Rosjaninie.

Krzysztof Włodarczyk to ciekawy bokser. Z jednej strony ma niesamowicie spokojny, wręcz usypiający styl walki, z drugiej jednak widz, oglądając jego pojedynki, nie narzeka na niedobór emocji. Jak choćby w pojedynku z Danny Greenem, w którym nasz zawodnik przegrywał dość wyraźnie, by jedną potężną bombą udowodnić, kto i dlaczego posiada pas mistrzowski.

Co się właściwie stało w pojedynku z Czakijewem? Oglądając powtórnie, już na spokojnie walkę, widać wyraźnie taktykę Krzysztofa. Tak jak zapowiadał, najpierw przetrwać, dać się przeciwnikowi wyszaleć i potem spokojnie iść po swoje. Czakijewa zgubiło kilka rzeczy.

Po pierwsze, brak doświadczenia na długim dystansie. Nieprzypadkowo tylko mistrzowskie pojedynki (oczywiście z wyjątkami) są toczone przez dwanaście rund. To strasznie wyczerpujące dla zawodników, dlatego bardzo ważna jest umiejętność odpowiedniego rozłożenia sił. Czakijewowi tego zabrakło, co było widać już gdzieś od piątej rundy.

Po drugie – jak wspomniałem wcześniej, odpowiednia taktyka. Włodarczyk zamierzał przetrwać pierwsza połowę walki, raz po raz kąsając przeciwnika, by w drugiej zaatakować. I konsekwentnie to czynił. Rosjanin natomiast miał plan na pierwszych kilka rund – iść do przodu, zaatakować i zniszczyć. Plan dobry, ale nie na mistrza świata. A kiedy skończyły się siły, zabrakło pomysłu, co dalej.

Po trzecie – siła właśnie. Nie odmawiam Rosjaninowi siły ciosu, ale nasz mistrz ma w ręce kopyto. Widać było, że ciosy Polaka karcą Czakijewa i mimo, iż nieliczne, to jednak swoje zrobiły. Potężne uderzenia Rosjanina lądowały przeważnie na podwójnej gardzie Diablo, podczas gdy bomby Włodarczyka były rzadkie, ale robiły swoje. Widać wyraźnie, że destrukcja Czakijewa zaczęła się już od dwóch potężnych ciosów, przyjętych bez jakiejkolwiek obrony pod koniec czwartej rundy. Warto zauważyć, że żaden z ciosów, po których upadał Czakijew, nie był czystym, nokautującym uderzeniem. Zwłaszcza pierwszy, bity przez Polaka z krótkiego zamachu, zupełnie nie wyglądający na jakiś szczególnie mocny.

Gratulacje więc dla naszego zawodnika, który wykaraskał się z opresji i dał kibicom walkę, która z pewnością kandydować będzie do najlepszego pojedynku tego roku. Nawet ci, którzy kwestionowali umiejętności naszego mistrza musza przyznać, że Krzysztof Włodarczyk potwierdził swoją klasę i nie pojechał do Rosji „tylko po wypłatę”, jak sugerowało paru zawistników. Zwycięstwo nad Czakijewem otwiera drzwi przed kolejnymi wyzwaniami i zastanawiam się, czy kolejnym przeciwnikiem będzie ktoś z czołowej trójki wagi juniorciężkiej (Hernandez, Huck, Jones) czy powoli czas zabierać się za pojedynki w kategorii ciężkiej.

Cokolwiek zdecyduje Krzysztof Włodarczyk sądzę, że przed nami jeszcze wiele emocjonujących walk z jego udziałem.

 

centaurek
O mnie centaurek

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości