chinaski chinaski
1954
BLOG

Skopać pośmiertnie L. Kaczyńskiego. Cyngle znów w akcji

chinaski chinaski Polityka Obserwuj notkę 124

Kiedy pisałem wczoraj, że Marta Kaczyńska się doigrała, miałem na myśli spodziewaną falę ataków, którą za chwilę zaserwuje salon rodzinie poległego Prezydenta. Nie chodzi tylko o J. Kaczyńskiego, który z racji swej aktywności politycznej zdążył się przyzwyczaić (uodpornić) na tego rodzaju działania; grom cierpień spotka przede wszystkim Panią Martę i Panią Jadwigę. Najmowani cyngle nie mają litości; wybierają najczulsze punkty i wbijają szpileczki.

Wczoraj na czołówkach wszystkich "poważnych portali" królowały znaczące leady: "Marta Kaczyńska to ignorantka, skompromitowała się ogromnie", "Mąż córki L. Kaczyńskiego robi biznesy z bandytami", etc.

Wiedziałem, że nie poprzestaną. Że im bliżej wyborów, tym ciosów będzie więcej, ciosów haniebnych, wszystkie poniżej pasa.

Dziś kolejny. Szarżują klasycy - diaboliczny duet pseudo-dziennikarzy, zawodowych cyngli, ludzi od brudnej roboty. Cel - L. Kaczyński, on się bronić nie może...

Kublikowa i Czuchnowski rozpisują się o kulisach tzw. incydentu gruzińskiego.:

"Gdy dowódca Tu-154 nie chciał wykonać rozkazu prezydenta Lecha Kaczyńskiego, aby lecieć do objętej wojną Gruzji, wiceszef sił powietrznych chciał, aby stery przejął drugi pilot. A był nim wtedy kpt. Arkadiusz Protasiuk, który 20 miesięcy później dowodził prezydenckim lotem do Smoleńska."

Zasadniczym źródłem, które pozwoliło czerskim cynglom "wysmażyć" właściwy tekst jest gen. Artur Kołosowski, w tamtym czasie szef sekretariatu ministra obrony narodowej Bogdana Klicha. Wszak to człowiek nad wyraz obiektywny, nie ma żadnego interesu, by bronić decyzji ministra Klicha, prawda?

Kilka cytatów z "obiektywnych" enuncjacji współpracownika skompromitowanego szefa MON:

"Wtedy zaczęły się naciski. - To były wręcz próby wymuszenia zmiany decyzji - opisuje w rozmowie z "Gazetą" gen. Artur Kołosowski, wówczas szef sekretariatu ministra obrony narodowej. To on na polecenie szefa MON badał okoliczności incydentu gruzińskiego.

Stasiak miał przekonywać dowódcę argumentami "politycznymi" (tak nazywa je w notatce kpt. Pietruczuk), że "do Tbilisi wybiera się prezydent Sarkozy i musimy być tam przed nim".(...)

- Kapitan Pietruczuk (pilot, który odmówił lotu do Tbilisi - przyp. chinaski) po tych zdarzeniach był rozbity emocjonalnie, był w złym stanie. Gdy poprosiliśmy o zrelacjonowanie tego, co się działo w Symferopolu, pytał, co teraz z nim będzie - wspomina w rozmowie z "Gazetą" gen. Kołosowski. - Wyraźnie obawiał się o przyszłość w wojsku. Zapewniłem go, że postąpił bardzo odpowiedzialnie i że na pewno włos mu z głowy nie spadnie.

Gen. Kołosowskizwraca uwagę, że świadkami przepychanek i nacisków 12 sierpnia byli kpt. Arkadiusz Protasiuk i nawigator mjr Robert Grzywna. To oni pilotowali Tu-154, który 10 kwietnia 2010 r. rozbił się w Smoleńsku. - Nie jestem psychologiem, ale lecąc do Smoleńska, mogli mieć w tyle głowy wydarzenia z Symferopola - mówi generał."


Sprawa była wałkowana przez media już wielokrotnie. Co z tego? Zbliża się rocznica tragedii, trzeba ludziom przypomnieć: pogrubić w tekście przemawiające do wyobraźni Polaków "fakty". Jest to też działanie mające służyć "zamydleniu" kompromitacji salonu: przecież przed kilkoma dniami z pełnym przekonaniem wmawiali nam, jak to generał Błasik rugał kapitana Protasiuka przed feralnym lotem do Smoleńska (kamery przemysłowe na Okęciu zarejestrowały "rozmowę"). Później, mimo zaangażowania specjalistów od czytania z ruchu warg, nie udało się potwierdzić "właściwych" tez...

Dlatego trzeba wnioskować na wątpliwych przesłankach i jawnych manipulacjach. Posiłkując się takim materiałem należy wbić do głowy przeciętnego Polaka, że Prezydent Kaczyński i jego przyboczne "pieski (Błasik) to fanatyczne rusofoby, dla chęci utarcia nosa Putinowi byli skłonni ryzykować życie dziesiątek ludzi...

Jakież to smutne. Idąc dziś rano po chleb, zauważyłem w oknie kiosku, na okładce jednej z gazet - zdjęcie Lecha i Marii Kaczyńskich. Prezydent szarmancko obejmuje Pierwszą Damę - piękny obrazek. I to wszystko w szmatławcu, jak niektórzy (choćby prof. Sadurski i jego znajomi z opiniotwórczej "Gazety") bardziej lub mniej otwarcie nazywają dziennik "Fakt"...

"Wyborcza", periodyk ludzi "światłych", celuje w nieco inne emocje Polaków. 

chinaski
O mnie chinaski

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (124)

Inne tematy w dziale Polityka