Piotr Semka w swoim najnowszym tekście dla "Rzeczpospolitej" bardzo słusznie zauważa, iż B. Komorowski chce budować swą prezydenturę na kształt tej wałęsowskiej, z wczesnych lat 90. ubiegłego wieku, jego współpracownicy już małpują ś.p. L. Falandysza...
Tak właśnie należy czytać ostatnie enuncjacje głowy państwa, że to on, a nie (w domyśle) wyborcy desygnuje - w myśl nieco niejasnych (w relacjach z utrwalonymi zwyczajami) - przepisów ustawy zasadniczej.
Po jesiennym "rozdaniu" parlamentarnym prawdopodobnie żadna formacja, prócz SLD, nie będzie specjalnie szczęśliwa: zarówno PIS, jak i PO (w zależności, która z nich będzie miała szansę i chęć tworzyć rząd) czeka trudna koalicja. W tych warunkach decyzje Prezydenta będą wyjątkowo istotne; Komorowski zacznie się jawić jako ponadpartyjny rozjemca, "silny arbiter", jak twierdzi Semka.
Taki scenariusz jest oczywiście zupełnie niekompatybilny z lansowanym nie tak dawno przez salon pomysłem osłabienia roli głowy państwa. Dziś nikt o tym nie chce pamiętać, wszak punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Tej zasadzie mainstream wyjątkowo pieczołowicie hołduje...
Salon od początku widział w Kancelarii Prezydenta Komorowskiego swoje przyszłe gniazdko. Bronek z resztą złożył w tym zakresie (jeszcze w kampanii) mnóstwo obietnic, poprzysiągł, że wywinduje, dawnych zapomnianych bohaterów. I Kogo tam nie ma? Wujec, Osiatyński, Nałęcz, Mazowiecki, Lityński... Ulubieńcy Michnika, polityczni bankruci. Po latach jednak posuchy, znów przy żłobie.
Zaraz po ich nominacjach, mainstream zrozumiał, że nie u coraz bardziej wypalonego Tuska będzie się mieścił główny ośrodek decyzyjny, że on przesunie się w kierunku "silnego arbitra", który - co istotne - odpowiedzialności za kraj ponosić nie musi.
Kto wie, czy dziś więcej realnych wpływów nie mają tacy "państwowcy" jak J. Michałowski czy S. Nowak, od dajmy na to P. Grasia czy T. Arabskiego?
Argumentem popierającym moje sugestie, jest dzisiejszy news "Rzepy" o pierwszym lepszym chłopaczku, jak się okazuje skazanym oszuście, który powołując się na wpływy w Kancelarii Prezydenta uzyskał intratne stanowisko w TVP. Wystarczył jeden mail do kojarzonego z lewicą p.o. prezesa Włodzimierza Ławniczaka. Bojaźń przed wszechwładnym arbitrem jest - jak obrazuje ów żenujący casus - wszędzie olbrzymia.
Pamiętacie skandale z hamburgerami dowożonymi przez policję na polecenie jedenego z polityków, albo prowokacje bulwarówki, na którą dał się nabrać K. Jurgiel i odstąpił ministerialny samochód komuś udającemu o. Rydzyka?
To były właśnie główne argumenty za tym, że jesteśmy dzikim krajem, ciemnogrodem, państwem policyjnym, partyjnym.
A to był "pikuś" przy sprawie nagłośnionej dziś przez "Rzepę"....
Dziś Tusk jest podwójnie przebity. Nie dość, że przekręcono wajchę, to jeszcze niezwykle szybko usamodzielnił mu się Komorowski, zachciało mu się arbitrowania, za chwilę znajdzie drugiego Falandysza...a tu jeszcze całe 4 lata. Biedy Donek, ma to, na co zasłużył...
Inne tematy w dziale Polityka