Dziś Sejm wybrał 5 członków Rady Instytutu Pamięci Narodowej. "Szczęśliwcami" są: Andrzej Chojnowski, Antoni Dudek, Andrzej Friszke, Andrzej Paczkowski i Tadeusz Wolsza.
Taki skład personalny z jednej strony potwierdza proces przewłaszczenia IPN przez PO, z drugiej daje umiarkowane nadzieje: mogło być mimo wszystko gorzej. Ów nadzieje mogą być podtrzymane powołaniem neutralnego prezesa IPN, na co się niestety nie zanosi.
Świadczy o tym pozytywna (przynajmniej formalnie) reakcja na powyższe "Wyborczej". A. Leszczyński triumfuje:
"...jestem przekonany, że wytypowany przez tę radę prezes IPN na pewno nie będzie kimś w rodzaju Janusza Kurtyki - który zmienił instytut w narzędzie partyjnej polityki PiS. Pamiętają państwo jeszcze, że Kurtyka np. napisał wstęp do książki Cenckiewicza i Gontarczyka o domniemanej współpracy Lecha Wałęsy z SB? Uwiarygodnił ją w ten sposób i nadał tej słabej pracy z wygodną dla PiS politycznie tezą oficjalny stempel instytutu. Nie sądzę, żeby taka sytuacja mogła się powtórzyć.
To nie znaczy, że zwolennicy "zabetonowania" archiwów IPN - i odrzucenia a priori wszystkiego, co pisała SB - będą się czuli usatysfakcjonowani. O ile wiem - a znam większość nowych członków rady (wypada tu ujawnić, że prof. Andrzej Friszke jest moim szefem w Instytucie Studiów Politycznych PAN) - wszyscy uważają archiwa SB za bezcenne źródło historyczne. Mają jednak świadomość, że są to źródła trudne, którym historyk nie powinien ufać w sposób naiwny."
Nie wiemy w jaki sposób potraktował esbeckie teczki historyk A. Michnik. Redaktor naczelny "Gazety" nigdy nie poczuł się w obowiązku, by wytłumaczyć Polakom, czego i po co szukał/szperał w PRLowskich archiwach na początku lat 90. Wolna amerykanka. Możemy snuć domysły...
Leszczyński nie szczędzi gorzkich, chamskich insynuacji pod adresem ś.p. J. Kurtyki. Zarzucając mu upartyjnienie Instytutu, nie wskazuje żadnych dowodów; wspomina jedynie o przychylności poległego prezesa IPN dla przełomowej publikacji "SB a L. Wałęsa". Zgodnie z logiką Leszczyńskiego KAŻDY obywatel wierzący, iż donosy "Bolka", a także pozostałe dokumenty związane z jego werbunkiem i następnie współpracą z bezpieką są autentyczne, jest z automatu sługusem J. Kaczyńskiego. Teoria godna czerskiego oszołomstwa...
Leszczyński chwali się, iż dorabia (szkoli się) w instytucie naukowym, któremu szefuje Friszke, historyk Agory. Szarżuje? Mam podstawy. Prof. Friszke jest dyżurnym ekspertem "Gazety", kiedy trzeba, usprawiedliwia antylustracyjną linię periodyku Michnika. Czynił to wielokrotnie; nie przejmował się przy tym nie tylko własną indolencją wobec przestrzegania podstawowych reguł rzetelności naukowej, on zabierał głos ws. publikacji Zyzaka przyznając, że książkę czytał "gdzieś w połowie"...
Szkoda mi Z. Kurtyki, która jeszcze przed 1. rocznicą tragicznej śmierci swojego męża, spotyka się z tak zmasowanym, nieuzasadnionym, perfidnym atakiem. To dzielna, inteligentna kobieta, zdążyła się przyzwyczaić... Tylko jak traktować głos większości "poważnych" publicystów, którzy dziwią się jej, że nie chce ramię w ramie z prezydentem Komorowskim, przyjacielem A. Michnika i reszty "redaktorów" z GW, pojawić się w Smoleńsku i w ten sposób de facto legitymizować hieny jak wywołany A. Leszczyński?
Inne tematy w dziale Polityka