chinaski chinaski
4587
BLOG

Kluzikowa: Przepraszam, że namawiałam do poparcia Kaczyńskiego

chinaski chinaski Polityka Obserwuj notkę 183

Z trzech niegdyś pisowskich "paprotek" ostała się jedna - J. Kluzik-Rostkowska. Wydawało się, że wszystkie panie: Joannę, Grażynę (Gęsicką) i Aleksandrę (Natlli-Świat), łączy coś więcej niż tylko polityka. Miałem nadzieję, iż tym politykom (polityczkom) chodzi o lepszą, wreszcie normalną Polskę, że mają świadomość wyjątkowości braci Kaczyńskich (w sensie ich charyzmy), dlatego przy nich trwają, pomagają, nie zważając na niedogodności, trudy i znoje.

Kluzikową darzyłem najmniejszym zaufaniem (, choć i tak było ono stosunkowo wysokie); nie podobała mi się jej ostentacja w formułowaniu liberalnych światopoglądowo przekonań, jej bliski kontakt z Poncyliuszem, którego od początku traktowałem jako ciało obce w PIS. Dziś wiele wskazuje na to, że Pani Joasia jeszcze przed katastrofą smoleńską wraz z pięknym Pawłem byli "mózgami" spisku, przygotowywali w partii rozłam. Nie przeszkadzała mi szczególnie jej polityczna, a raczej dziennikarska przeszłość, lawirowanie między znienawidzoną przez mainstream prawicą a salonowcami warszafki i krakówka. Wszak G. Gęsicka także była niegdyś związana z liberalną wydawałoby się Platformą, a jednak potrafiła potem skutecznie realizować program Polski solidarnej, którym PIS wygrał wybory. Sądziłem, że to wszystko, co mięliśmy nieprzyjemność oglądać po 2005 r. było dla obu Pań (, a także innych polityków partii) nauczką na całe życie, że zostały pozbawione złudzeń. Dziś wiem, że nie było żadnej symetrii.

Kluzikowa zawsze trwała bliżej lewactwa, zapewne jej ono imponowało, pociągało. Gęsicka, wywodząca się z prowincji, stanowiła typ pracusia, lepiej czuła się w ministerstwie studiując rządowe dokumenty, niż błyszcząc na bankietach z tefałenowskimi dziennikarzami. Bywanie na salonach, jak pokazują losy Joanny i Grażyny, albo pochłania doszczętnie, albo uczy pokory i zasad.


Czego nauczyła się szefowa PJN?

Dzisiejszy Kontrwywiad RMF FM, gość - Joanna Kluzik-Rostkowska:

"Każdy szef ugrupowania politycznego powinien mieć swoją wizję rozwoju Polski, a prezes PiS  gubi się w sklepie, antagonizuje Polskę. Nie wiadomo, kim jest i traci wiarygodność. Przepraszam wszystkich, których namówiłam do głosowania na Jarosława Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich."

Kim dziś jest Kluzikowa? Kandydatką na polską Angelę Merkel czy politykiem-amatorem podążającym  z satysfakcją palikotowym szlakiem? Czy tylko ta powyżej cytowana wypowiedź może dowodzić, iż tym drugim? Oczywiście nie. Nie bez przyczyny zacząłem pisać notkę od przypomnienia tematu "bliskości" PISowskich paprotek. Jaką przyjaciółką poległych 10 kwietnia 2010 r. polityków PIS była szefowa dzisiejszego PJN, zdarzyliśmy się przekonać bardzo szybko.

Czerwone światełko zaczęło alarmistycznie świecić już w trakcie kampanii prezydenckiej. To z inicjatywy przyszłych pjonków PIS zupełnie zrezygnował z pytań o odpowiedzialność rządzących, w tym platformerskiego kandydata, za to, co stało się bezpośrednią przyczyną przedwczesnych wyborów. W zamian sprytna Joasia zaskarbiła sobie dozgonną wdzięczność koleżanek dziennikarek z podstarzałą blond-królową z Radia ZET. Kapitał na przyszłość. Dalej było już bez zbędnych ceregieli. Spotkania z opluwaczem G. Gęsickiej - Palikotem (biłgorajczyk nazwał ją przed śmiercią "politycznie sprostytuowaną"), spotwarzaczem Z. Ziobro - L. Millerem (były premier na wizji określił młodego polityka PIS "zerem") i publiczna, przedwyborcza krytyka Prezesa. Cóż im się nie podobało? Otóż to, że Jarosław Kaczyński nie odstrzelił "ziobrystów" i zaczął pytać o odpowiedzialność premiera za wydarzenia z 10 kwietnia. Punktem kulminacyjnym "planu Kluzikowej" był rozłam (oczywiście z odpowiednią medialną oprawą) zaserwowany przez pjonków w przeddzień wyborów samorządowych. Takiej zdrady nie dopuścił się nawet osławiony Marek Borowski...

Dziś Kluzikowa to polityczny bankrut. Jej projekt spalił na panewce, skończył się nim się w ogóle zaczął. Odejście Bielana, po serii niekorzystnych dla pjonków sondaży, było symptomatyczne. Nie pomogła pomoc "Gazety Wyborczej" i TVN, nie pomogła ekwilibrystyka blogera Migalskiego, nie pomogła wreszcie nowa odsłona Miśka Kamińskiego. Kluzikowa pikuje w dół. Pozostała ostatnia szansa - ostro jazda po PIS, przede wszystkim po Kaczyńskim. To ta moralnie naganna metoda daje się utrzymać na powierzchni takim chamom polskiej polityki jak Niesiołowski, Palikot, Graś, Arabski. Dziś awansowała do tej specyficznej "ekstraklasy" Pani Joanna. Gratuluje.

I wiem, że na prawicy dla PJN nie ma i nie będzie miejsca. Koniec złudzeń, błazny!

chinaski
O mnie chinaski

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (183)

Inne tematy w dziale Polityka