chinaski chinaski
1391
BLOG

Marek Migalski o poranku: "I have a dream..."

chinaski chinaski Polityka Obserwuj notkę 70

Nie było dawno (a może w ogóle) po 1989 r. polityka, który by w tak żenujący i ostentacyjny sposób zachłysnął się swoimi "5 minutami". Sodówka uderzająca samotnemu prowincjonałowi wywindowanemu w jednej chwili z zaczadzonego postkomunistami drugorzędnego uniwersytetu na europejskie salony - to rzecz nie niesamowita; jednak ten przypadek jest wyjątkowy. Migalski (, bo o nim mowa) "odpłynął" w momencie, kiedy powinna do niego docierać refleksja; tego należałoby oczekiwać od człowieka z pewnym kręgosłupem moralnym, od inteligenta. Tragedia smoleńska, jej niespotykany wymiar (historyczny, duchowy, czasowy, miejsca) kazała dokonać głębszej weryfikacji dotychczasowego postępowania każdego z nas. Uczyła pokory, opamiętania. Bohater dzisiejszego tekstu nie dość, że nie wyciągnął z niej w zasadzie żadnych wniosków (przynajmniej nie okazał tego publicznie), to szybko zaczął przygrywać w rytm muzyki serwowanej publice przez nienawistników ś.p. L. Kaczyńskiego.

Dziś, na niespełna 4 dni przed rocznicą narodowej tragedii, raciborski ornitolog, niczym dzięcioł wykuwający dziuplę w twardym pniu drzewa, wali w Jarosława Kaczyńskiego bez opamiętania.

Zawiść i fanatyzm, które w ostatnich miesiącach determinują publiczne enuncjacje europosła, odbijają się na jakości uderzeń: zamiast cynicznych, ale jednak skutecznych, celnych ciosów, Migalski idzie na łatwiznę: bije poniżej pasa, pluje na przeciwnika, chętnie rzuciłby się nań w swej niemocy - niczym niegdyś Tayson na Holyfielda - i odgryzł mu kawałek ucha. Niech krwawi...

Czy publiczność - Polacy A.D. 2011 r., chcą uczestniczyć w takim widowisku? Czy sprawia im ono przyjemność? Niegdyś liczył na to pewien biłgorajczyk. Sądził, że dzięki pomocy establishmentu uda się mu zbić kapitał polityczny jedynie na publicznym chłostaniu przywódcy ciemnogrodu. Gdzie jest dziś? Jak skutecznie zbliżył się doń Marek Migalski?

Lider pjoków tak oto tłumaczy się z zaangażowania po stronie PIS (, jakże urocze są te tłumaczenia się z "zauroczenia" Kaczyńskim):

"Zachęcałem do głosowania na innego Kaczyńskiego niż tego, którego znamy dzisiaj. Można uważać mnie, za naiwniaka, ale miałem prawo wierzyć, że po śmierci brata i tylu bliskich osób prezes doznał przemiany."

Hmm...logiczne, nieprawdaż? Zwłaszcza dla kogoś, kogo pamięć sięga co najwyżej kilku miesięcy wstecz. Kogo więc wspierał nasz ornitolog przed tym, gdy prezes doznał po 10 kwietnia zeszłego roku "przemiany"? Pamiętacie te wspaniałe teksty, wychwalające J. Kaczyńskiego, tytułujące go "mężem stanu", autorstwa najpierw młodego, antysystemowego politologa z Katowic, potem świeżego eurodeputowanego??? Nie? Sięgnijcie do archiwum rp.pl lub salon24. Ja nie uważam Migalskiego za naiwniaka, w mojej ocenie to straszny cynik i megaloman. Nieznośny narcyz.

Dalej, "Migal" - Ślązak pełną gębą grozi:

"Dopóki Jarosław Kaczyński nie przeprosi Ślązaków, to jest tam persona non grata."

Ciekawe. Któż dał legitymację ornitologowi do takich deklaracji? Jego wyborcy? Przecież to byli de facto zwolennicy J. Kaczyńskiego, jego partii. Poza tym na Śląsku mieszka kilka milionów Polaków, a na "Migala" głosowało kilkadziesiąt tysięcy, z resztą nie po to, by ten bronił RAŚ.

Pyszałkowatość i buta śląskiego pjonka, wykracza poza dopuszczalny polityczny spór. To oznaka jakiejś niezrozumiałej, prywatnej chęci wendetty:

"Kaczyński nie jest politycznym geniuszem, ale tak sam siebie postrzega i jak chce być postrzegany, mimo że tylko raz w życiu wygrał wybory. On popełnił całą masę błędów i niejednokrotnie widziałem jego dziecięcą bezradność.
Dzisiaj Kaczyński może krzyczeć, ale jego głos nie ma wpływu na rzeczywistość i stąd jego krzyk jest tak głośny i histeryczny, ale już na coraz mniejszej ilości ludzi robi i będzie robił wrażenie. Kaczyński musiałby rządzić, a to się już nigdy nie zdarzy, stąd jego frustracja."


I tu Migalski popłynął na maksa. Jest już tuż tuż, depcze po piętach samemu Słońcu Peru, Mojżeszowi POlaków. Bo przecież żaden śmiertelnik nie zna tego, co nastąpi, nie zna przyszłych wyroków ludzkich i boskich. Migalski pozazdrościł Jackowskiemu. On miał sen, on już wie.

chinaski
O mnie chinaski

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (70)

Inne tematy w dziale Polityka