Niniejszy scenariusz strategiczny dotyczy jednego z najpoważniejszych, choć często niedostatecznie analizowanych wyzwań, przed którym stoją współczesne Chiny – dramatycznego spadku dzietności i jego długofalowych konsekwencji. Wskaźnik dzietności w Chińskiej Republice Ludowej spadł poniżej 1,0, co oznacza, że obecne pokolenie nie jest w stanie zastąpić liczebnie poprzedniego. Ten trend, który jest wynikiem kombinacji czynników historycznych (polityka jednego dziecka), kulturowych (presja sukcesu zawodowego i edukacyjnego) oraz ekonomicznych (rosnące koszty życia), stawia pod znakiem zapytania zdolność Chin do utrzymania swojej pozycji gospodarczej i geopolitycznej w XXI wieku.
W analizie tej nie chodzi jedynie o liczby – chodzi o zmianę cywilizacyjną, która może zdeterminować losy całego regionu Azji Wschodniej, a pośrednio wpłynąć na równowagę sił w skali globalnej. Starzejące się społeczeństwo, kurcząca się siła robocza, rosnące wydatki socjalne i zmieniające się priorytety młodego pokolenia mogą doprowadzić nie tylko do wewnętrznych napięć społecznych, ale i do ograniczenia zdolności Chin do dalszej ekspansji ekonomicznej, wojskowej i technologicznej.
Scenariusz strategiczny – Chiny wobec katastrofy demograficznej
W ciągu ostatnich dekad Chiny przeszły transformację gospodarczą, technologiczną i militarną, która uczyniła je jednym z najpotężniejszych państw na świecie. Jednak u podstaw tej potęgi zaczyna się rozkład, który ma naturę biologiczną i nie daje się łatwo odwrócić polityką partyjną, centralnym planowaniem ani ideologiczną mobilizacją. Tym kryzysem jest demografia.
Wskaźnik dzietności (Total Fertility Rate, TFR) w Chinach w 2023 roku spadł do około 1,0 – oznacza to, że kobieta rodzi średnio tylko jedno dziecko w ciągu życia, co jest dramatycznie poniżej poziomu zastępowalności pokoleń (2,1). Dla porównania, w krajach UE średnia ta wynosi ok. 1,38, a w USA nieco ponad 1,6. Chiny zatem nie tylko przestały się rozwijać demograficznie – ich populacja zaczęła się kurczyć szybciej niż w jakimkolwiek dużym państwie w historii współczesnej.
Początkowo partia komunistyczna próbowała przeciwdziałać zapaści w sposób typowy dla autorytarnego reżimu: poprzez propagandę, systemy zachęt i kar, finansowanie programu trzeciego dziecka i wspieranie „tradycyjnych wartości rodzinnych”. Jednak mentalność społeczeństwa, zwłaszcza w miastach, nie dała się tak łatwo zmienić. Wysokie koszty życia, brak opieki nad dziećmi, stres zawodowy, niepewność mieszkaniowa oraz rosnące aspiracje młodych kobiet do samorealizacji i edukacji spowodowały, że kolejne pokolenie nie zamierza „rodzić dla państwa”.
W odpowiedzi na te zjawiska reżim zaczął wprowadzać środki przymusu pośredniego: np. ograniczanie dostępu do awansów zawodowych, usług publicznych czy kredytów dla osób bezdzietnych. Lokalne władze wprowadzały obowiązkowe „kursy patriotyczne” i zachęty finansowe dla rodzin z wieloma dziećmi. Coraz częściej mówi się o propozycjach wprowadzenia podatku od osób samotnych oraz zakazie niektórych zawodów dla bezdzietnych kobiet po trzydziestce. Jednak nawet to nie przynosi widocznych efektów – młodzi Chińczycy, wychowani w czasach cyfrowych i konsumpcyjnych, buntują się cicho, ale konsekwentnie. Reżim nie może ich wszystkich zmusić do posiadania dzieci.
W międzyczasie struktura demograficzna zaczyna ciążyć na systemie. W 2040 roku ponad 30% populacji Chin będzie miało ponad 60 lat. System emerytalny jest niedofinansowany, a wielu starszych obywateli żyje bez zabezpieczenia społecznego, szczególnie na wsi. Koszty opieki zdrowotnej rosną, a liczba pracowników maleje. Chiny stoją przed widmem „stania się starym krajem, zanim staną się bogate”.
To wszystko osłabia nie tylko wewnętrzną stabilność, ale i globalne ambicje. Mniej pracowników oznacza mniejszą konkurencyjność produkcyjną. Większe wydatki społeczne oznaczają mniej inwestycji w rozwój strategiczny. Wzrost zależności od automatyzacji i sztucznej inteligencji nie nadąża za szybkością wyludniania.
1. Czynniki kulturowe i mentalnościowe – przeszkoda trudna do odwrócenia
Po dekadach polityki jednego dziecka oraz silnej presji społecznej i edukacyjnej, chińskie kobiety (i mężczyźni) zaczęli postrzegać brak dzieci jako racjonalny wybór życiowy. U wielu młodych ludzi (szczególnie w dużych miastach) niechęć do zakładania rodziny jest głęboko zakorzeniona. Wynika z:
- kosztów utrzymania dzieci (edukacja, opieka zdrowotna, mieszkanie),
- braku czasu wolnego (system 996 – praca od 9 do 21, 6 dni w tygodniu),
- stresu zawodowego i presji społecznej,
- dominującej roli dziadków w wychowaniu (rodzice pracują niemal bez przerwy),
- krytycznego stosunku do własnego dzieciństwa w represyjnym systemie.
Wielu młodych ludzi deklaruje chęć życia „dla siebie”, a dzieci są utożsamiane z utratą wolności, niezależności i dobrobytu. Zmiana tej mentalności wymagałaby nie tylko bodźców finansowych, ale także głębokiej transformacji wartości społecznych – a to jest proces międzypokoleniowy, trwający dziesięciolecia.
2. Bodźce ekonomiczne – kosztowne i nieskuteczne
Chiny już wdrożyły szereg programów zachęcających do posiadania dzieci:
- zniesiono politykę jednego dziecka (obecnie dozwolone są trzy),
- wprowadzono ulgi podatkowe i dopłaty dla rodzin z dziećmi,
- zaproponowano darmowe przedszkola i żłobki w niektórych miastach.
Jednak – jak pokazuje przykład Korei Południowej, Japonii czy Włoch – same pieniądze nie wystarczą. Jeśli nie zmieni się cała struktura życia (czas pracy, dostęp do mieszkań, równość płci, kultura rodzinna), to nawet miliardowe subsydia nie przekonają młodych ludzi do rodzicielstwa.
3. System autorytarny – bariera dodatkowa
W Chinach brak wolności osobistej i nadzór państwowy sprawiają, że wielu młodych ludzi nie widzi przyszłości dla dzieci w takim systemie. Rodzicielstwo wiąże się nie tylko z kosztami, ale i z etycznym dylematem – czy chcemy, by nasze dziecko dorastało w kraju pełnym cenzury, kamer, systemów punktacji społecznej, presji ideologicznej?
Nieufność wobec państwa przenosi się także na niechęć do jego polityki demograficznej. Wielu Chińczyków odrzuca "nakaz rozmnażania się", uznając go za kolejną formę manipulacji władzy.
4. Międzynarodowe analogie i punkt bez powrotu
Państwa, które przekroczyły wskaźnik dzietności 1,0 i utrzymują go przez dłuższy czas (np. Korea Południowa – 0,7; Tajwan – 0,9; Singapur – 1,1), nie były dotąd w stanie odwrócić tego trendu. Gdy raz społeczeństwo przystosuje się do życia jedno- lub bezdzietnego, powrót do modelu rodzin wielodzietnych staje się praktycznie niemożliwy – zwłaszcza bez rewolucji systemowej.
Chiny zbliżają się – lub już przekroczyły – demograficzny punkt bez powrotu. Oznacza to, że ich społeczeństwo będzie się kurczyć, starzeć i różnicować klasowo, a żadne krótkoterminowe środki (finansowe, represyjne czy propagandowe) nie odwrócą tego trendu. Nawet próby przymuszania do prokreacji mogą zakończyć się jeszcze większym buntem kulturowym.
Dla strategów i analityków geopolitycznych oznacza to jedno: potęga Chin nie będzie mogła długofalowo oprzeć się na demografii, co stanowi poważne ograniczenie dla ich ambicji imperialnych i projekcji siły w regionie. Państwo, które nie rodzi dzieci, traci przyszłość – bez względu na siłę obecnej armii i rozmiar rezerw walutowych.
Wnioski strategiczne
Chiny wchodzą w epokę powolnego, ale nieodwracalnego osłabienia, które może być bardziej destrukcyjne niż sankcje handlowe czy konfrontacje militarne. Totalitarny reżim nie potrafi odwrócić trendów kulturowych i biologicznych, które prowadzą do systemowego załamania. Co więcej, władze mogą w desperacji uciekać się do polityki nacjonalistycznej i agresywnej, aby odwrócić uwagę społeczeństwa od wewnętrznego kryzysu – co zwiększa ryzyko destabilizacji regionu, szczególnie wokół Tajwanu i Morza Południowochińskiego.
Demografia staje się najcichszą, ale najbardziej nieubłaganą bronią historii. W przypadku Chin – może być to broń masowego osłabienia, której nie da się unieszkodliwić ani czołgiem, ani propagandą.
Należy podkreślić, że dramatycznie niski wskaźnik dzietności – utrzymujący się w granicach 1,0 – stanie się w ciągu jednej generacji głównym czynnikiem hamującym rozwój gospodarczy tego kraju. Już w ciągu najbliższych 10–15 lat wejdziemy w fazę gwałtownego zmniejszania się liczby ludności w wieku produkcyjnym, co doprowadzi do niedoborów siły roboczej w przemyśle, logistyce, budownictwie i rolnictwie. Wbrew pozorom nie da się tego w pełni zastąpić automatyzacją, zwłaszcza w pracochłonnych sektorach eksportowych, które były fundamentem chińskiego „cudu gospodarczego”. Gwałtowny wzrost wynagrodzeń w tych branżach już teraz powoduje relokację fabryk do Wietnamu, Bangladeszu czy Indonezji. Chińskie „imperium taniej pracy” zaczyna się zwijać – nie z powodu buntu społecznego, ale biologicznego starzenia się populacji.
Równocześnie system oparty na nieformalnym pakcie społecznym – „bogacisz się, nie wtrącasz się w politykę” – traci swoje racje bytu. Gdy tempo wzrostu spada, a nierówności rosną, młodzi ludzie zaczynają kwestionować sens życia w społeczeństwie, które nie daje im perspektywy ani na godną rodzinę, ani na awans społeczny. To prowadzi do zjawisk takich jak „leżenie płasko” (tang ping), masowe wycofanie z rynku pracy, wzrost depresji i emigracji intelektualnej.
Dla imperialnych ambicji Chin oznacza to fundamentalne ograniczenie ich potencjału projekcji siły. Każde imperium, by się rozwijać, potrzebuje rezerw demograficznych – zarówno dla wojska, jak i dla ekspansji technologicznej, handlowej czy infrastrukturalnej. Starzejące się i kurczące społeczeństwo nie jest w stanie prowadzić długofalowej ekspansji – ani soft power, ani hard power. Chiny będą zmuszone wybierać: czy inwestować w armię, czy w system emerytalny. Czy budować lotniskowce, czy szpitale geriatryczne.
Z punktu widzenia długofalowej strategii globalnej, przewaga demograficzna przechodzi z Chin na inne regiony Azji Południowo-Wschodniej i Afryki. Dla Zachodu jest to potencjalna szansa na zatrzymanie chińskiej dominacji i odbudowę przewagi technologicznej i społecznej – o ile potrafi wykorzystać swoją relatywną stabilność demograficzną i polityczną.
Podsumowując, upadek demograficzny Chin nie jest tylko kwestią wewnętrznej reorganizacji społeczeństwa. To globalne wydarzenie strategiczne, które może zakończyć epokę ekspansji Pekinu i zapoczątkować nową fazę – defensywną, zamkniętą, z coraz bardziej autorytarną formą władzy, próbującą utrzymać kontrolę nad systemem, który nie chce już rodzić przyszłości.
Epilog
Chiny, które przez dekady były symbolem demograficznej masy, taniej siły roboczej i dynamicznego rozwoju, zaczynają powoli przypominać inne społeczeństwa starzejącego się Zachodu – z tą różnicą, że starzenie się uderzy w nie szybciej, brutalniej i przy znacznie niższym poziomie dobrobytu na obywatela. Próby odwrócenia tego trendu poprzez zachęty finansowe, kampanie propagandowe, a nawet presję systemową, mogą okazać się nieskuteczne. Dzisiejsze pokolenie młodych Chińczyków ma już inne aspiracje – bardziej indywidualistyczne, mniej podporządkowane ideologii państwowej, bardziej związane z jakością życia niż z obowiązkiem wobec narodu.
W tym sensie kryzys demograficzny staje się nie tylko problemem społecznym i ekonomicznym, ale także egzystencjalnym wyzwaniem dla chińskiego modelu państwowości. To nie zachodni przeciwnicy, nie sankcje, ani nie Tajwan mogą najbardziej zagrozić przyszłości Chin – ale ich własna struktura demograficzna, która działa jak powolny, lecz nieuchronny mechanizm samowykluczenia z roli mocarstwa globalnego. Jeśli nie nastąpi głęboka reforma społeczna, polityczna i kulturowa, to historia Chin XXI wieku może zostać napisana nie przez wzrost i dominację, lecz przez kurczenie się i redefinicję ambicji.
Inne tematy w dziale Gospodarka