Stary Stary
36
BLOG

Salon

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 32

PiS, wygrawszy wybory wprowadził na salony władzy koalicjantów wydobytych albo z nizin społecznych albo z dna prowincjonalnej kruchty gdzie jęczeli w rydzykowej niełasce. Zastąpili tam elegancką, salonową PO, bo ta rzekomo wykazała nieproporcjonalną żądzę władzy i wstręt do budowy IV Erpe, którą sama była przed wyborami obwieściła.

Już w pierwszym po wyborach wspólnym wywiadzie świeżo upieczonych posłów Komorowskiego i Zawiszy, ten ostatni, z właściwym sobie wdziękiem karcił i pouczał rozmówcę tłumacząc mu, że Platformersi są w istocie teraz dostarczycielami głosów i mają się do wymagań PiSu dostosować. Mówił co wie, w odróżnieniu od Kaczyńskiego, Jarosława, który wiedział co mówi, deklarując wtedy jeszcze niezmienną chęć zawarcia koalicji z PO. Widać tu było jaskrawy kontrast z wypowiedziami na przykład posła Wenderlicha, który tuż po zwycięstwie wyborczym SLD w 2001 roku także łajał i lżył ale tylko opozycję a nigdy nie wciągany wówczas do koalicji PSL.

Potem, prowadząc negocjacje koalicyjne z PO jednocześnie rozmawiał PiS o koalicji z Samoobroną, co powodowało, że albo Platforma się zgodzi na warunki Kaczyńskich albo nie dostąpi władzy. PO zrezygnowała. Do władzy wprowadził PiS Leppera i LPR, triumfujących teraz, potencjalnych twórców Polski solidarnej - w osobach zdumiewających tak dalece, że komentarze zamarły. Z podziwu zapewne.

Okazało się wtedy, że nowi salonowcy poprzebierali się pięknie, uczesali włosy i otarli oblicza i tak przygotowani stanęli do pracy. Usłużni tytani myśli dostarczyli teoretycznych podstaw a w komentarzach zaroiło się od nowych terminów i znaczeń nowej filozofii władzy - michnikowszczyzna, salon.

Władza szparko ruszyła do przodu. Nowi koalicjanci potulnie się dawali łajać, pouczać, stawali po kątach i gdzie należy, kryjąc siorbanie, siąkanie i takie tam atrybuty nowego salonu. Wiedzieli, prowadzeni przez niezawodny instynkt cwaniaka, że się należy, póki co, dostosować. Wnieśli tam jednak wszystkie swoje nawyki i oczekiwania. Przede wszystkim zaś głęboko w ludzie tkwiące przekonanie, że władza to przede wszystkim materialny awans a nie pozory w postaci sekretarek, limuzyn i jupiterów. Z sekretarek też się zresztą daje korzystać. Stopniowo zatem zaczęli wychodzić z kątów, głośniej mlaskać, pluć na podłogi. Rzecz zaczęła nabierać groźnych cech. To już nie groteska w postaci wiejskich księgowych mianowanych na ministerialne i dyrektorskie stołki.

Wtedy PiS dopiero podniósł głos. Ustami wypróbowanych gromicieli układnych inteligentów, łże elit i wykształciuchów zaczął grzmieć na nowych salonowców. I tu trafiła kosa na kamień. Tamci bowiem maniery jeszcze bardziej mają furmańskie,  jeszcze cięższe obelgi znają, one były tam w ciągłym użyciu a nie odkurzane, z dzieciństwa, zapomniane. Nowi salonowcy zaczynają brać górę. Nie boją się wyborów bo to oni wszem pokazują, że są populistami, wrogami liberałów, solidarną Polskę na względzie mają. Oni swojaka nie opuszczą, ba, przytulą nawet - swojaczkę szczególnie.

I teraz obserwujemy już nie karczemne ale przedkarczemne pyskówki niedawnych współbiesiadników, którzy w zacietrzewieniu, za grdyki się ułapiwszy na majdan z gospody się wytoczyli. Rozwalają płoty, kwietniki i okna.

A to Polska właśnie.

Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (32)

Inne tematy w dziale Polityka