W poprzednim odcinku...
"Ty inteligencki polski szwajne! Muf! Muf gdzie jest żurnalist!" - kaczysta podszedł do tatki, po czym strzelił pejczem przed tatkowym nosem.
Poczułem, że zasycha mi w gardle... Różowe płaty zaczęły wirować mi przed oczami. Nie było już słychać nawet warkotu czołgowych silników. Leciałem w jakąś przepaść...
"Jędruś! Jędruś obudź się!" - usłyszałem głos tatki. Otworzyłem oczy. Tak, to był On. Za nim majaczyła jakas postać... Zaraz, czy to nie ten kaczystowski żołdak z pejczem?!!
"Spokojnie Jędruś, to Janusz. Przyjaciel nasz. On tylko chwilowo na służbie u kaczystów. On życie nam uratował, kaczystowski pluton egzekucyjny w stronę bagien wysłał. On bohater jest! SŁyszałeś kiedyś o Wallenrodzie?" - klarował uspokajająco tatko.
Spojrzałem na kaczystę. Rzeczywiście może i nie miał takiego kartoflanego łba jak wydało mi się, gdy go pierwszy raz zobaczyłem.
"Chłopcze, długo uczyłem się chamstwa i głupoty, żeby upodobnić się do kaczystów. Wczuwałem się. Z czasem nawet kartoflane bulwy zaczęły mi na twarzy wyrastać, ale nie daj się zwieść" - nowy Wallenrod, Janusz wyjął zza pazuchy pomiętą, zatłuszczoną książeczkę. Poznałem ją od razu.
"Ferdydurke" - wymamrotałem z wysiłkiem.
"Widzisz chłopcze, to nasz znak rozpoznawczy. Dla kaczystów nie do rozszyfrowania. Na szczęście nie potrafią czytać" - wyjaśnił bohater.
Rozejrzałem się po schronie.
"A gdzie ten postrzelony przez kaczystów dziennikarz?" - zapytałem z wolna dochodząc do siebie.
Spojrzeli po sobie z zakłopotaniem. Zapadła głucha cisza.
(przerwa reklamowa)
Inne tematy w dziale Kultura