Właściciel rosyjskiej najemniczej Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn / Associated Press
Właściciel rosyjskiej najemniczej Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn / Associated Press
Christopher.Ziyo Christopher.Ziyo
714
BLOG

Czy to "kamikadze" Prigożyna, czy tylko dezercja?

Christopher.Ziyo Christopher.Ziyo Polityka Obserwuj notkę 11

Rzeczy niebywałe od wczoraj opowiadają nam media. Oto niejaki Prigożyn zmierza dokonać puczu w Moskwie. Dziarsko zmierza w jej stronę i stanowczo wezwał, by nie okazywać sprzeciwu, bo on wraz ze swoimi komandosami wraca do Rosji "przywrócić sprawiedliwość". Kreml nie pozostaje obojętny i uruchamia plan o kryptonimie "Twierdza", co chyba ma sugerować, że rosyjskie państwo drży przed oddziałami militarnymi Prigożyna i postanawia bronić się przed jego wyprawą na Moskwę jak swego czasu Stalin w mieście nazwanym od jego imienia przed wojskiem dowodzonym przez Friedricha Paulusa. Na razie wiemy, że w mieście Rostów nad Donem, leżącym na mapie przy południowej granicy z Gruzją, a na zachód blisko przy granicy z Ukrainą, niemal w prostej linii na północ w stronę Moskwy, pojawiły się czołgi oddziałów Prigożyna. Zestawy cytatów zarówno przedstawicieli regularnej armii rosyjskiej jak i dowódcy "Grupy Wagnera", jakie od wczoraj krążą w mediach, budują napięcie, które udziela się komentatorom na całym świecie. Rostów ma być tymczasowo twierdzą oddziałów "Grupy Wagnera" i jak zapowiedział Prigożyn, będą tam do czasu aż minister Szojgu ustąpi ze stanowiska. Jeśli tak się nie stanie, wówczas Prigożyn wraz ze swoją armią uderzy na Moskwę. Szczegółów jest znacznie więcej, lecz nie sposób nadążyć za kolejnymi nadchodzącymi komunikatami. Tak, wgląda na to, że w Rosji robi się gorąco. Czy powinniśmy w to wierzyć?

Ciężko na tę chwilę być czegokolwiek pewnym. Ja na tę chwilę rozpatruję wszystko w kategorii jakiejś większej "maskirowki", która uruchomić ma jakieś szczególne działania armii rosyjskiej na Ukrainie. Pod przykrywką realizowanego puczu łatwo ukryć zamierzone, ale jednocześnie sprzeczne z tym, co dotąd wiemy o działaniach militarnych na Ukrainie rosyjskiej armii, wycofanie się z pola walki jednego z najważniejszych oddziałów frontowych, z których usług Rosja korzysta. Jeśli wziąć na serio zapewnienia Prigożyna o tym, że po drodze do jego oddziałów dołączyło już ponad siedemdziesiąt osób, a on sam jest pewien, że nawet połowa rosyjskiej armii jest gotowa stanąć po jego stronie, wszystko według takiego scenariusza może doprowadzić do nieoczekiwanej wcześniej wojny domowej w Rosji (dopisek: W orędziu wygłoszonym o godz. 09:00, po napisaniu tej notki, Putin nawiązał do wojny domowej z 1917 między bolszewikami Lenina, a "Białymi". Co ciekawe, gdy pisałem tę notkę chciałem przy okazji użycia terminu "wojna domowa" także nawiązać do tego wydarzenia, ale uznałem, że na tym etapie bym przesadził takim tekstem. Jak widać Putin uznał inaczej.). Trudno uwierzyć w realność takiego scenariusza, a znając uwielbienie Rosjan do wszelkiej maści dezinformacji czy "maskirówek", trzeba mieć na uwadze, że być może mamy do czynienia z dobrze przygotowanym spektaklem mającym na celu wprowadzić stronę ukraińską w stan zdezorientowania i podejmowania nieprzemyślanych wystarczająco dobrze ruchów na polu walki. Jeśli strona ukraińska zdecyduje się wykorzystać sytuację, by przyspieszyć wznowienie kontrofensywy i spróbuje uczynić to ogromnymi ilościami wojska, może znaleźć się w jakiejś nieciekawej pułapce. Wiemy, że dowództwo militarne Rosji, to nie jest materiał na laureatów nagród pokojowych Nobla, a ich mentalność i idącą za nią nieobliczalność można śmiało zrównywać z bezwzględnością tego, co pokazały nam na początku działań wojennych na Ukrainie rosyjskie hordy w Bachmucie - zero szacunku do życia istot ludzkich. Dla takich ludzi spuszczenie na swoje mięso armatnie mierzące się z ogromnymi oddziałami armii ukraińskiej nawet ładunków nuklearnych, to nie jest żaden problem. Chyba nie czas na ukraińską kontrofensywę, kiedy ze strony rosyjskiej możemy mieć do czynienia z zarzuceniem przynęty. Z drugiej strony, być może niedawne rozpoczęcie rozmieszczenia na terenie Białorusi taktycznej broni jądrowej było praprzyczyną komentowanych dzisiaj nagłych nerwowych ruchów "Grupy Wagnera". Co jeśli mamy do czynienia tylko i wyłącznie z pewną formą dezercji oddziałów Prigożyna z pola walki, w odpowiedzi na rosyjsko-białoruską umową dot. broni nuklearnej, której użycia Prigożyn albo się wystraszył, albo - co grosza - jest pewien?

Sytuacja, w której pod wpływem niesubordynacji Prigożyna oraz wysuwanymi przez niego oczekiwaniami, ktoś taki jak Szojgu miałby zostać w trakcie trwania wojny zrzucony ze stołka szefa ministerstwa obrony Rosji byłaby kuriozalna. Trudno traktować poważnie i uwierzyć w to, co się dzieje. "Poetyka" rosyjskiej mentalności nie raz świat zadziwiała, a co tym razem się dzieje nie sposób zrozumieć.


Na co dzień tak zwany - a niech to - web developer. Monarchię uważam za najlepszy ustrój, konserwatyzm za najwłaściwszą drogę, chociaż nie wiem czy czyni to ze mnie monarchistę i konserwatystę. Za to wiem na pewno, że czuję obsesyjny wstręt do lewactwa i socjalizmu. Najbardziej na S24 lubię ilość "kciuków w dół" przy moich komentarzach. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka