"Nikt przytomny nie uwierzy w obłudne zapewnienia, że kampanię prezydencką można prowadzić po godzinach" - tymi słowami Jacek Kozłowski, szef kampanii prezydenckiej Hanny Gronkiewicz-Waltz nawoływał Kazimierza Marcinkiewicza do wzięcia urlopu na czas kampanii wyborczej przed wyborami samorządowymi w 2006 r. Wtórowała mu Małgorzata Kidawa-Błońska: "Warszawa nie może być wykorzystywana do kampanii wyborczej, (...) to nieetyczne. W cywilizowanym świecie osoba, która ma prowadzić kampanię wyborczą, bierze urlop w swoim miejscu pracy, żeby nie wykorzystywać urzędu do prowadzenia kampanii".
Dziś podobne postulaty są adresowane do obecnej prezydent Warszawy, Hanny Gronkiewicz-Waltz. Osobiście nie podzielam tego rodzaju postulatów - trudno sobie wyobrazić, żeby premier czy prezydent państwa brali urlop na czas kampanii, nie biorą go też posłowie, przez co są częściej eksponowani w mediach. Trzeba się po prostu pogodzić z tym, że piastujący określone urzędy są w uprzywilejowanej pozycji.
Ale co innego, kiedy się samemu takie postulaty zgłaszało. A HGW, ustami swoje szefa kampanii to zrobiła. Teraz to po prostu kwestia wiarygodności. Ciekawe czy znajdą się dziennikarze, którzy zapytają o to HGW. Albo jeśli ta nie będzie chciała wziąć urlopu, to czy spytają Kidawę-Błońską o jej ocenę tego postępowania - czy uzna je za nieetyczne?
Ale pewnie się nie znajdą. Tak samo jak nie znalazł się żaden, który by spytał Donalda Tuska dlaczego wycofał się z zapewnień, że ze względu na polską prezydencję będziemy mieli wybory parlamentarne na wiosnę: "Jeśli zbudujemy większość na termin wcześniejszy nie będę protestował".
http://www.tvnwarszawa.pl/-1,1675223,0,,niech_gronkiewicz_waltz_wezmie_urlop_na_czas_kampanii,wiadomosc.html
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Tusk-wczesniejsze-wybory-nie-przepolowia-prezydencji,wid,12153996,wiadomosc.html?ticaid=1af4b&_ticrsn=3
