Prezydenta Komorowski rozmawiał z Prezydentem Miedwiediewem. I uzgodniono, że obie strony są za "kontynuacją konstruktywnego dialogu". Jak ten dialog jest konstruktywny widzieliśmy w środę, ale nie tylko - wystarczy poczytać dokumenty, jakie Rosjanie przesyłają do Strasburga w sprawie zbrodni katyńskiej.
Kancelaria Prezydenta poinformowała również, że potwierdzono chęć objęcia wspólnym patronatem budowy pomnika na miejscu katastrofy. Jaki to ma jednak sens? Do rocznicy 10 kwietnia pozostały niecałe 3 miesiące. W tym czasie być może Polska i Rosja będą kłócić się w czasie arbitrażu w ICAO (choć tak naprawdę wątpliwe jest, aby ICAO chciała się tym zająć, o czym tutaj), a być może sprawa będzie rozstrząsana też w innym międzynarodowym gremium. O ile oczywiście naszym przywódcą starczy na to odwagi.
Jaki więc sens mają wspólne obchody, patronaty, ściskanie się premierów, uściski dłoni? I kolejne puste słowa o wspaniałej współpracy. To chyba niestety wszystko, na co stać nasze obecne władze. W momencie, gdy w świat szły perfidne oskarżenia MAK-u, premier śmigał na nartach, prezydent się rozchorował, a szef MSZ schował w mysiej norze. To mówi wszystko. A czy ktoś pamięta, jak szydzono z Lecha Kaczyńskiego, gdy ten odwołał spotkanie z prezydentami Francji i Niemiec z powodu choroby? Oskarżano, że to z powodu nieprzychylnego artykułu w gazecie niemieckiej. Twierdzono, że powinien był zażyć jakieś proszki i wziąć udział w spotkaniu.
Teraz nie słyszałem takich głosów, chyba zresztą lepiej, że prezydent nic nie mówił. Co by miał powiedzieć po wcześniejsze deklaracji, że sprawa jest arcyboleśnie prosta? Dla Rosjan też jest arcyboleśnie prosta. Po co zaprzątać sobie głowę pracą wieży, czy ten stanem lotniska. Ale jednak to strasznie przykre, że kilka dni po tym jak MAK - narzędzie polityki rosyjskiej - rzuciło hańbiące oskarżenia wobec najwyższego dowódcy sił powietrznych Rzeczpospolitej, a zwierzchnik tychże sił w najlepsze umawia się na wspólne obchody i kontynuację konstruktywnego dialogu z rosyjskim Prezydentem.
