Ustawę o TK przygotowała kiedyś jakaś większość sejmowa i każda kolejna większość ma prawo ją zmienić. Ba, nawet większa większość może zmienić konstytucję i możemy się obudzić w innym kraju. Jeśli ktoś tego nie rozumie, demokratą nie jest.
Wielu zapowiadało, że gdyby takie zmiany nastąpiły – wyjadą. Porzucą swoje stanowiska i synekury, i wyjadą.
Zatem: chwała bohaterom. Nie wyjechali. Mimo, że krajowi grozi wojna domowa, starcia uliczne albo zamordyzm.
Zmiany zapowiadają się okrutne, bo sam Sierakowskiwzywa Episkopat do interwencji („Gdzie, do diabła, jest Kościół?” – sam napisał z wielkiej litery, szacun).
Kalisz na gwałt się objada, aby starczyło na chude lata, ale przerwał i choć z trudem, na manifestację podreptał, chciało by się napisać: pobiegł.
Kwaśniewski w wolnych chwilach – bo sprząta wille w Kazimierzu do sprzedania – rozgląda się za Kamińskim, ale też nie wyjechał. Temu się nie dziwić, bo pijany zawsze ma więcej odwagi.
Kondrat przylepił sobie w klapę kod kreskowy z wysokością wypłaty z kontraktu reklamowego i łże, że to nie bank go właśnie wysłał na demonstrację. Ale niech łże, chwała, że nie wyjechał, choć nie chce mi się z nim gadać.
Niesiołowski ręki za uchwałą o Lechu nie podniósł, też nie wyjechał, ale jest usprawiedliwiony, bo wpierw musi podpalić siedzibę PIS-u chronioną przez oddział agresywnych kotów Jarosława.
Lis nie wyjeżdża, bo został hieną i myśli, że nikt go nie rozpozna.
Młody Stuhr nie wyjeżdża, celując w rolę ofiary reżimu i już z Holland struga plastikowy krzyż z taśmy filmowej.
Giertych zostaje, ale już kombinuje, jak tu zostać uznany za niepoczytalnego i podskakuje w miejscach publicznych, dbając o przyszły materiał dowodowy.
Do dziś nie wiadomo, gdzie jest córka pani premier Kopacz – niby dała hasło do wyjazdu, a teraz zakopała się gdzieś na metr w głąb i eksodusu poprowadzić nie chce.
Oni nie wyjechali. Tym bardziej trzeba uznać dalekowzroczność Donalda Tuska, który wynik wyborów przewidział i wyjechał zawczasu.
Ale hołd pozostającym się należy. Bo nie wyjechali. Zapowiadali, że nie będą w tym kraju śpiewać ani kręcić filmów; pójdą na obcą ziemię szukać sprawiedliwości w landach niemieckich, albo kanadyjskich puszczach. Ale zostali.
I jest to wspaniała armia, bo podaje się, że wpisów na portalach o zamiarze wyjazdu po zwycięstwie PIS-u zadeklarowało 130 tys. ludzi. Mc jest w Was.
Wszyscy zostali bronić demokracji. Naprawdę, aż tylu!
Bo tylu w nich obrońców demokracji ile jest teraz przypadków jej łamania.
I ciesz się kraju, ten-kraju, że masz jeszcze obrońców. Mogli rzucić się w ramiona ubolewającej już zagranicy, lecz wolą walczyć, niż pisać jak kiedyś wieszcz: „do kraju tego, gdzie złotówkę każdą wyrwą dla siebie przez oszukiwanie, tęskno mi panie…”.
Inne tematy w dziale Polityka