W kraju, gdzie nawet deklarowana neutralność polityczna oznacza mniej lub bardziej głęboką lewicowość, rozmawiać trudno. Klient telewizyjny przyzwyczaił się, że jeśli już pokazuje się prawicowcato w celach obstrukcyjnych. W dyskusjach o kondycji kościoła Leszka Milera zastąpił Sierakowski, któremu reszta gości w studiu spija słowa z ust.
Niedawno przypominano udział mediów w rynku, gdzie Gość Niedzielny, tygodnik z ponad 100 tysięcznym nakładem, wskazywano na przykład pluralizmu, ale pytam: kto widział redaktorów tego tygodnika w TV? Czemu zjawiska prawicowe są omawiane przez ludzi, którzy patrzą na orszak trzech króli jak na sceny z National Geographic?
*
Pokomunistyczne media lat 90-tych zostawiły prawicę w prl-owskim getcie, a jakakolwiek próba przejścia przez mur, traktowana jest jako kuriozum, jako skok w nieuprawnione miejsce. Naszemu Dziennikowi odmawiano dystrybucji, tygodnik wSieci na półkach wkładano za inne tytuły, Trwam jest cytowana tylko na zasadzie skandalu. Z rozmów u Sowy dowiedzieliśmy się, że w dla tego getta nie ma reklam, bo nie.
Żyjąc w kraju post-komunistycznym, nie zdajemy sobie sprawy, że nie jest to norma. U nas są targi książki katolickiej i odrębnie – normalnej; listy przebojów są też tylko cywilne, podczas, gdy np. w US muzyka gospel zawsze jest w dziesiątce topowych list, a każdy większy pastor ma swój kanał telewizyjny. Nikogo to nie boli.
*
Różnice między lewicą a prawicą są ogromne. U nas potęguje je polityka, ale w dziedzinie kultury czy obyczajowości widać to najwyraźniej. Podczas gdy prawica próbuje cokolwiek przykryć listkiem figowym, lewica rozpoczyna istnienie od jego zerwania. (Tylko wspomnę, że to przykrywanie nie wynika z faktu, że prawica nie wie, co za tym listkiem jest – uważa, że ważniejsze są te włosy na głowie i co w niej przykrywają).
Dziś podziały pobiegły w jakąś kuriozalną linię walki: zdrajcy i patrioci, obrońcy układu i obrońcy demokracji; natworzyło się przy tym stygmatów typu lemingi, mohery czy kibole. A opozycja już nie wie, czy PiS to bardziej faszyści czy wojownicy Putina.
*
Przypomnę, że pierwszy podział nastąpił za czasów ZChN, kiedy to padł pierwszy stygmat: ciemnogród. Były to czasy, gdy Kukiz śpiewał „ksiądz proboszcz już się zbliża…”, a społeczeństwo płakało nad losem SB-ków, oglądając „Psy”.
Wtedy to powstała nie ugaszona do dziś frustracja. Okazało się bowiem, że tysiące ludzi stojących kiedyś przed kościołem Popiełuszki i walczących różańcami z kordonem milicji nie znajdzie swojego miejsca w społeczeństwie po wygranej bitwie. PRL upadł, ale getto z katolikami i prawicowcami zostało na swoim miejscu.
Przez kolejne lata narosło w przestrzeni medialnej mnóstwo mniej lub bardziej „otwartych” wzorców, ale żaden nie odzwierciedlał postawy przysłowiowego mohera. Przyglądał się zatem moher, jak multiplikują się wzorce i postawy, aż doszło do kompromisu w postaci multi-kulti. Niestety i w tej proponowanej różnorodności nadal nie ma miejsca dla narodowca, katolika, prawicowca. Okazuje się, że „multi” ma swoje wykluczenia i wyjątki. Dla konserwatystów znów pozostały tylko stygmaty z getta: moher, faszysta, oszołom.
*
Bliżej mi do strony prawej, choć często jest to tylko deklaracja – bo ciało mdłe, i aspiracja – bo duch wciąż ochoczy.
Mogę więc z tej strony powiedzieć: nauczyłem się żyć z dookólną lewicowością. Czas aby lewica nauczyła się żyć z „faszystami” – dostrzegając w nich tylko narodowców i z „moherami” – uznając ich dobrowolne samo-ograniczenie w obyczajowości.
I nie bójcie się lewacy, że może (piszę świadomie „może”) w nowej telewizji częściej zobaczycie zakonnice, tak naprawdę głos prawicy w Polsce to ciągle popiskiwanie zza muru getta.
Inne tematy w dziale Polityka