Poznański Teatr Polski udostępnia plon konkursu dramaturgicznego „Metafory rzeczywistości”. Robi to bardzo szybko. Wyniki konkursu zostały podane w lipcu, a już we wrześniu możemy poznać najlepsze prace. Pomysł ostatecznego rozstrzygnięcia jest bardzo ciekawy. Jury na razie trzy sztuki dramatyczne zakwalifikowało do częściowej realizacji. Obecnie teatr przedstawia je w toku pracy nad nimi. Nie są to już próby czytania stolikowego, a realizacja z zakreślonymi sytuacjami scenicznymi. Aktorzy jeszcze poruszają się po scenie ze scenopisami, nie ma też scenografii. Niemniej już widać pracę reżyserów i widać jakii mają osiągnąć ostateczny kształt sceniczny.
Osobiście mi to stadium nie przeszkadza. Jestem człowiekiem książki, a więc uruchamia mi się wyobraźnia, przede wszystkim słyszę słowo i jego przekaz. Z tych trzech sztuk jury nagrodzi I nagrodą, jedną nagrodę przyznaje publiczność przez głosowanie, jeszcze jedną - dziennikarze.
W sobotę przedstawiono dwie sztuki na scenie Malarni, trzecia sztuka zostanie zaserwowana w niedzielę na dużej scenie. O tych dwóch chciałbym napisać, bo warto. A nawet bardzo warto. Przede wszystkim literatura uzmysławia, jak bogatymi posługuje się środkami w stosunku do wszelkiej publicystyki. Literatura, dramat, są w swoim wyrazie zupełnie czymś innym, niż rzeczywistość mediów, które fałszują rzeczywistość, stwarzają problemy, których naprawdę nie ma, a same podziały polityczne są sztuczne i zakłamane. Wina to marnej jakości dziennikarstwa, dlatego wielu polityków będzie zawsze unikało ekspresji artystycznej, bo ona obnaża ich sztuczne i fałszywe idee.
Sobotnie spektakle to dwie różniące się tematycznie sztuki dramaturgiczne. Jeden dramat osadzony w XIX wieku, a drugi niemal polityczny. Obydwa świetnie napisane, choć autorzy są młodzi. Zacznę od sztuki niepolitycznej, co może być tylko pozorem. Autorką jest Julia Gerigk, a przedstawienie zatytułowane „Miss Julia Pastrana”. Taka postać rzeczywiście istniała, była to Indianka meksykańska. Całe ciało miała owłosione, a twarz zniekształconą chorobą dziąseł. Szybko znalazła "opiekunów", którzy zaangażowali ją w cyrku, prezentowano jako atrakcję w gabinecie osobliwości. Amerykanie na wszystkim potrafią zarabiać. Wraz z cyrkiem Julia zawędrowała do Polski w 1859 roku. Tutaj zaczyna się sztuka. Czy Polska jest ważna? Byliśmy wówczas wszak pod zaborami. Publiczność warszawska miała okazję się z jej postacią w każdym razie zapoznać. A my poznajemy w sztuce dramatycznej jej osobliwy-nie osobliwy los. Jest w ósmym miesiącu ciąży, ma adoratora na niej zarabiającego, a warszawska publiczność wyje, chce ją widzieć i podziwiać. Warszawska publiczność to taka figura, która pasuje do każdego czasu i miejsca. Dzisiaj ta publiczność też chce widzieć krzyż z emocjami.
Dopowiem bardzo pobieżnie treść. Dziewczyna ma dosyć robienia za eksponat, ucieka z cyrku z innym eksponatem - ale kochającym ją - karłem. Nie ucieka daleko, zaczyna się połóg, w którym to umiera ona i jej dziecko. Na jaki pomysł wpada jej opiekun-adorator, zarazem kochanek? Mianowicie ten, aby po śmierci tez na niej zarabiać. Balsamuje jej ciało i dziecka.
Nie chcę się dopatrywać w tej sztuce na siłę „metafory rzeczywistości” – choć aż sama pod klawiaturę się pcha – obecnie nam też chce się zabalsamować pamięć i postać za pomocą krzyża w wiadomym miejscu.
Druga sztuka jest niemal polityczna, a może na wskroś jest polityczna, jeżeli uwzględni się, że wojsko i patriotyzm należą do porządku politycznego, jest to dramat Piotra Rowickiego „Chłopiec malowany”. Autor ma sporo książek na swoim koncie i jest już uznanym pisarzem. Tytuł nawiązuje do piosenki ułańskiej, a fabuła jest prawie skromna, ale duchowo bardzo szeroka. Dwóch żołnierzy udaje się do matki zabitego żołnierza polskiego, aby zawiadomić ją o śmierci syna. Matka (dopiszmy matka-Polka) żyje w świecie imaginacji: szlachetności i patriotyzmu. Przy prasowaniu koszul syna ( a wcześniej męża-żołnierza i ojca-żołnierza) wygłasza poemat o prasowaniu. Jest wzniośle idyllicznie, tę eklogę przerywa wiadomość o śmierci, więc w szoku zabija jednego z posłańców złej wiadomości. Praktyka ta, jak wiemy, jest powszechna na dworach władców. Ten drugi żołnierz pragmatyk, trochę cynik, proponuje jej transakcję. Niech ona dalej w patriotyzmie żyje, a nie w więzieniu, on powie dowódcy i prokuratorowi, że wyłamując drzwi, zabity sam się postrzelił. Kobieta nie przystaje na takie dictum, a żyjący żołnierz rezygnuje i się z tego wycofuje. Kobieta dalej żyje w imaginacji. Jak to w tej formie wewnętrznego bytu bywa, jej syn też tutaj żyje. Już wcześniej dowiedzieliśmy się, że nie zginął na żadnym polu chwały w Iraku, bądź w Afganistanie, ale na balandze z użyciem ziół wziął się i postrzelił. Imaginacja matki przywołuje genezę „patriotyzmu” syna, który wybrał ten sam zwód żołnierski, jak jego przodkowie. Chłopcu na przykład w dzieciństwie kupowano ołowiane żołnierzyki, a on przy zabawie z nimi niejednokrotnie śpiewał Mazurek Dąbrowskiego, oczywiście fałszując.
Obydwie sztuki są świetnie napisane, didaskalia jeszcze są przez aktorów czytane, ale to nie przeszkadza w odbiorze. Literatura o wiele głębiej sięga trzewi rzeczywistości. Nie jest tak zacietrzewiona i pusta jak publicystyka, przede wszystkim „przeczołguje” przez egzystencję każdego z nas. Czekam na trzecią realizację na dużej scenie. Namawiam do konfrontowania literatury z newsami w mediach. Refleksji o wiele więcej i głębszych niesie literatura piękna. Zbiorę je za jakiś czas w jakąś eseistyczną całość.
Inne tematy w dziale Kultura