Aleksander Ścios Aleksander Ścios
5091
BLOG

CZEGO SIĘ BOI BRONISŁAW K? – (3)

Aleksander Ścios Aleksander Ścios Polityka Obserwuj notkę 93

 

Działalność oficerów WSI niejednokrotnie przybierała charakter przestępczości gospodarczej na wielką skalę, wskutek której Skarb Państwa tracił wielomilionowe sumy.

W związku z ustaleniami UKS, w lipcu 1999 r. Prokuratura Rejonowa w Warszawie przy współudziale Zarządu Ochrony Interesów Ekonomicznych UOP wszczęła śledztwo, w trakcie którego potwierdzono istnienie przestępczych mechanizmów na WAT przy udziale szeregu podmiotów gospodarczych, z uczelni tej nielegalnie wyprowadzono 381.962.568 zł. Jak ustalono, pieniądze te wypływały z budżetu WAT przez utworzone w roku 1996 Centrum Usługowo-Produkcyjne WAT, które miało zajmować się handlową i marketingową obsługą WAT.

Proceder polegał na podpisywaniu przez CUP WAT umów wieloletnich na dostawę towarów bądź świadczeń usług na rzecz WAT z różnymi spółkami. Znaczna część z nich miała bardzo bliskie powiązania z Fundacją „Pro Civili”. Mechanizm tych umów polegał na fikcyjnym ustanowieniu WAT jako odbiorcy towarów lub podmiotu zlecającego usługi, za które WAT był zobowiązany do zapłaty zleceniodawcom bądź wykonawcom znacznych środków finansowych. W procederze tym ważną rolę odgrywała Fundacja „Pro Civili”, ale też powiązane z nią spółki „Olbart”, „Kiumar”, „Glicor” „Sicura” i inne. Fundacja „Pro Civili” została założona 5 lipca 1994 r. z kapitałem założycielskim 300 tys. starych zł. Miała zajmować się ochroną pracowników i funkcjonariuszy służb państwowych i samorządowych oraz działaczy społecznych i związkowych a także niesieniem pomocy osobom, które poniosły szkodę bądź doznały uszczerbku na zdrowiu, broniąc bezpieczeństwa i porządku prawnego RP. Głównymi założycielami fundacji byli Anton Wolfgang Kasco i Patryk Manfred Holletschek (twórca pierwszej w Polsce piramidy finansowej: „Global System”). Prezesem Zarządu Fundacji był Krzysztof Werlich a Dyrektorem Generalnym Elżbieta Polaszczyk. Radę Fundacji tworzyli: przewodniczący Piotr Polaszczyk (do sierpnia 1995 r. oficer WSI), Beata Werlich, Krzysztof Kostrzewski, gen. Stanisław Świtalski oraz Marek Olifierczuk (współpracownik prowadzony przez Piotra Polaszczyka). Jednym z pracowników Fundacji był oficer Zarządu III WSI Marek Wolny. W 1994 r. w skład Rady Fundacji wchodzili ponadto Janusz Maksymiuk i Tomasz Lis. [...]Ustalono też, że mająca ścisłe związki z CUP WAT Fundacja „Pro Civili” oraz powiązane z nią firmy były jednocześnie tzw. „pralnią pieniędzy”, które mogły pochodzić również z nielegalnej działalności grup przestępczych. Taką tezę potwierdzają niektóre ujawnione przez prokuraturę umowy, jakie w latach 1996-2000 w imieniu WAT zawierało CUP WAT z Fundacją „Pro Civili” i innymi spółkami”. – to najistotniejsza część informacji o „Pro Civili”, zawarta w Raporcie z Weryfikacji WSI.

Sama fundacja przypomina inną, esbecką inicjatywę z początku lat 90. To wówczas, u Jana Widackiego, wiceszefa MSW, pojawił się, powiązany z "Baraniną", człowiek o nazwisku Zdzisław Herszmann - emigrant z Polski zamieszkały w Wielkiej Brytanii i Monte Carlo. Herszman miał znajomości w MSW, a jednocześnie współpracował z zarządem "Pruszkowa", m.in. z Andrzejem Kolikowskim (Pershingiem) i Andrzejem Zielińskim (Słowikiem). Herszmannowi miał towarzyszyć Andrzej Kuna – późniejszy uczestnik wiedeńskich rozmów Kulczyk - Ałganow. Mężczyźni przekonywali Widackiego do pomysłu powołania prywatnej fundacji, która udzielałaby pomocy policjantom, poszkodowanym podczas pełnienia służby. Fundacja „Bezpieczna Służba” (anagram od SB) powstała przy MSW w lutym 1991, a na jej czele stanęły Bożena Tykwińska i Krystyna Barański - siostra i żona „Baraniny”.

Słusznie jest podejrzenie, że obie fundacje powstały w identycznym celu – jako „pralnie” środków pochodzących z przestępstw i źródła pozyskiwania „czystych” pieniędzy na potrzeby esbeckiej mafii.

O ile - niewiele wiemy o działalności „Bezpiecznej Służby”, o tyle – dzięki likwidacji WSI i sporządzeniu Raportu mogliśmy poznać niektóre obszary aktywności Fundacji „Pro Civili”. Nie zmienia to faktu, że pytań związanych z jej działalnością, jest nadal więcej, niż odpowiedzi. Już tylko ustalenie personaliów członków fundacji napotyka na spore problemy. Sprawę np. opisywał w roku 1998 tygodnik „Nie” co (jak słusznie zauważył Tomasz Szymborski) świadczy, że była przedmiotem rozgrywek między cywilną, a wojskową bezpieką. Ministerstwo Obrony Narodowej, do którego skierowano wówczas pytania o  generała Stanisława Świtalskiego i porucznika Marka Olifierczuku odpowiedziało, że tacy w ogóle nie funkcjonują w MON. Nie jest to prawdą, ponieważ do dziś wykładowcą WAT na Wydziale Inżynierii Chemii i Fizyki Technicznej jest ppłk dr.inż. Marek Olifirczuk, a gen. Świtalski to absolwent Wydziału Mechanicznego WAT , z tego samego rocznika, co gen. dyw. Bolesław Izydorczyk – oficer Zarządu II Sztabu Generalnego WP, uczestnik sowieckich kursów GRU przy Akademii Dyplomatycznej w Moskwie, szef Zarządu Wywiadu WSI, a od czerwca 1992 r. do marca 1994 r. szef WSI. Znajomość Izydorczyka z gen. Świtalskim dotyczy zapewne okresu studiów na WAT i jest – jak się wydaje ważną przesłanką do znalezienia klucza, według którego dobierano członków Fundacji „Pro Civili”.

W związku z gen. Izydorczykiem pojawia się jeszcze jedno nazwisko pracownika fundacji – płk. Marka Wolnego oficera Zarządu III WSI. W aneksie nr.17 Raportu z Weryfikacji (dotyczącego w całości informacji na temat Izydorczyka) znajdziemy następujący zapis:

Podkreślenia wymaga również fakt, że B. Izydorczyk początkowo dwukrotnie odmówił poddania się badaniom poligraficznym, a wówczas gdy zdecydował się im poddać, wyniki tych badań w aspekcie zadanych pytań o związki ze służbami sowieckimi były dla niego niekorzystne. Wszystkie wspomniane wątpliwości pogłębiał fakt, że jak ustalono w ramach prowadzonej standartowo osłony kontrwywiadowczej gen. Izydorczyk w lecie 1992 r. spotkał się w Zakopanem z rezydentem służb rosyjskich, w okolicznościach, „które jednoznacznie wskazywały na spotkanie wywiadowcze”(świadkiem tego spotkania był szef Oddziału KW w Krakowie - płk M. Wolny)”

W jaki charakterze ppłk Wolny uczestniczył w spotkaniu z rezydentem służb FR, nie wiemy.

Wiadomo natomiast, że protektorem kariery gen Izydorczyka był szef MON Bronisław Komorowski. W 2000 roku związki Izydorczyka ze służbami sowieckimi i rosyjskimi były przedmiotem zainteresowania BBW WSI, w ramach prowadzonej sprawy o krypt. „GWIAZDA” oraz w ramach postępowania sprawdzającego w związku z ubieganiem się przez Izydorczyka o wydanie poświadczenia bezpieczeństwa. Choć gen. Tadeusz Rusak – ówczesny szef WSI nie chciał wydać certyfikatu, musiał to uczynić na wskutek – jak sam stwierdził – „nacisków szefa MON ministra Bronisława Komorowskiego”. Dzięki Komorowskiemu Izydorczyk uzyskał certyfikat bezpieczeństwa NATO do dokumentów oznaczonych klauzulą „ściśle tajne i mógł wyjechać do Brukseli, gdzie objął funkcję Dyrektora Partnership Coordination Cell (PCC) w Mons. Przebywał tam do 2003 r. mając dostęp do informacji stanowiących najwyższe tajemnice NATO.

Jak wynika z postępowania sprawdzającego Biura Bezpieczeństwa Wewnętrznego WSI, oraz rozpoznania kontrwywiadowczego prowadzonego w ramach sprawy o krypt. GWIAZDA -  ewidentną stwierdzoną cechą gen. Izydorczyka, jako pracownika służb specjalnych WP były obawy przed dogłębnym wyjaśnieniem jego związków ze służbami b. ZSRR i jego kontaktów z oficerami tych służb. Zebrane w trakcie postępowań informacje wskazywały na bardzo poważne poszlaki rzeczywistym powiązaniu Izydorczyka ze służbami sowieckimi.

W tym samym czasie, gdy minister ON Komorowski patronował karierze gen. Izydorczyka, w gazecie „Trybuna” z 14-15.08.2001 r. zamieszczono interesujący artykuł :

„Zanim jeszcze wybuchł skandal związany z korupcją w pionie wiceministra Romualda Szeremietiewa, głośno było o zakupach samochodów dla armii. Zarówno lancii, co kojarzono z prywatną lancią Szeremietiewa, jak i mercedesów. Sprawa tych ostatnich ostatnio odżywa.

[...] Przy Krakowskim Przedmieściu stoi budynek wojskowy zwany "Domem bez kantów" . Za PRL mieścił się tu Główny Zarząd Polityczny WP, a na parterze działały sklepy wojskowe. W początkach lat 90., gdy nie było już GZP - tylko departament wychowania podległy wiceministrowi Bronisławowi Komorowskiemu, część sklepów wynajęto na salon sprzedaży mercedesów Sobiesławowi Zasadzie. Po tym fakcie , MON zakupiło mercedesy do armii.

Transakcję dotyczącą dostaw mercedesów pilotował w MON Adam Tylus. Gdy otrzymał szlify generalskie - opuścił szeregi wojska i poszedł pracować do firmy S. Zasady. Obecnie - jako generał w stanie spoczynku jest doradcą w gabinecie politycznym ministra Komorowskiego. Ponoć ostatnio salon Mercedesa otrzymał "za taniochę" przedłużenie umowy najmu w "Domu bez kantów". [...] Interesujące jest, że w najbliższym otoczeniu ministra obrony jest przynajmniej kilka kontrowersyjnych osób. Np. gen bryg. Bogumił Smólski, radca w sekretariacie MON. Czy została wyjaśniona jego rola w realizacji programu HUZAR i zakupu rakiety NDT, gdy był dyrektorem departamentu rozwoju i wdrożeń MON? A przecież w raporcie NIK został negatywnie oceniony i odwołany z funkcji. Czy wyjaśniono jego udział w organizowaniu przetargu na zakup samolotu wielozadaniowego? Podobnie jak gen. Tylus, który na dodatek nie ma - jak mówi się w ministerstwie - certyfikatu dopuszczającego do informacji niejawnych, był przecież pośrednikiem między Komorowskim a Szeremietiewem. [...] Jest jeszcze jeden kwiatek opisany w prasie, który dotyczy gen. Mariana Robełka, byłego zast. szefa Sztabu Generalnego. Według informacji prasowych, syn generała jest współzałożycielem spółki kartograficznej, podobnie zresztą, jak syn innego generała, podwładnego Robełka, b. szefa zarządu topograficznego Sztabu Generalnego WP. Dziwnym trafem ta spółka, o nazwie POLKART, wygrywała przetargi na druk map wojskowych. Gen. Robełek jest doradcą w gabinecie politycznym ministra Komorowskiego.”

Artykuł zawierał kilka sensacyjnie brzmiących informacji, ale czy wolno traktować je bezkrytycznie, znając kondycję komunistycznej „Trybuny” i jej niechęć do „solidarnościowego” ministra Komorowskiego? Są jednak w tekście informacje, które nakazują pójść tropem wskazanym przez dziennikarza „Trybuny”, tym bardziej, że dotyczą tematu fundacji „Pro Civili” i związków Komorowskiego z ludźmi współpracującymi z fundacją.

Okazuje się bowiem, że w dokumentach informacyjnych Fundacji „Pro Civili” z 1998 roku, podpisanych przez Krzysztofa Werelicha wymienia się wśród dostawców różnych towarów firmy Sobiesław Zasada Centrum SA., Volvo Poland i Pati Soft sp. z o.o., a  wśród „odbiorców strategicznych” Ministerstwo Obrony Narodowej.

Generał Adam Tylus – doradca w gabinecie politycznym ministra Komorowskiego i pracownik Sobiesława Zasady to również absolwent tego samego rocznika Wydziału Mechanicznego WAT, co gen. Izydorczyk i gen. Świtalski. O roli gen. Tylusa w interesach Zasady można się dowiedzieć z artykułu „W mundurze im do twarzy”  Sławomira  Kosielińskiego z 7 lutego 2000 r. zamieszczonego w „Computerworld„. Autor opisuje sprawę firmy Ster-Projekt poszukującej inwestora dla nowo powstałej spółki Ster-Projekt Technologie C4I, specjalizującej się w projektach dla służb mundurowych. Zamówienia tego rodzaju wymagają dostępu do informacji niejawnych. Tylko osoby, które uzyskały poświadczenie bezpieczeństwa osobowego, mogą brać udział w projektach objętych klauzulami tajności. W artykule możemy przeczytać m.in.:

Przejęcie przez Ster-Projekt firmy PolSPARK i przekształcenie jej - po włączeniu doń pionu wojskowego Ster-Projektu - w Ster-Projekt Technologie C4I oznacza, że 80% jej zespołu (ok. 30 osób) uzyska stosowne certyfikaty. Według koncepcji Jana Myszka, prezesa Ster-Projektu i Ster-Projekt Technologie C4I, większość pracowników drugiej z tych firm ma wywodzić się z wojska, co znacznie ułatwi zrozumienie potrzeb klienta w mundurze. Jednym z jego zastępców został m.in. gen. Adam Tylus, były wiceszef Inspektoratu Techniki sił zbrojnych, do niedawna dyrektor biura obsługi zamówień publicznych i specjalnych w firmie Sobiesław Zasada Centrum SA. Jest on zarazem stałym doradcą sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Zdaniem Bronisława Komorowskiego, przewodniczącego komisji, regulamin Sejmu nie zabrania być doradcą osobie, która zasiada w zarządzie firmy, oferującej wojsku sprzęt i usługi. [...]  Ster-Projekt Technologie C4I jeszcze jako PolSPARK połowę swoich dochodów czerpał z kontraktów wojskowych, m.in. stworzył węzeł internetowy w Sztabie Generalnym WP, główny element internetu wojskowego - INTERMON.

W nowym wcieleniu PolSPARK - już jako Ster-Projekt Technologie C4I - stanie się również centrum kompetencyjnym w zakresie technologii Sun Microsystems, preferowanej w wojsku. "Chcemy być partnerem dla wojska w zakresie projektowania i wdrażania dużych systemów dowodzenia i kierowania" - mówi Jan Myszk. Jest jednak przekonany, że stworzenie np. systemu dowodzenia wymagałoby współpracy w ramach konsorcjum z jedną z polskich firm programistycznych. Nieoficjalnie mówi się, że mógłby to być Prokom Software. Gdyńska firma jest także jednym z potencjalnych kandydatów na inwestora dla Ster-Projektu.

Gdyby doszło do podpisania porozumienia z Prokomem, na rynku wykrystalizowałyby się cztery grupy firm, które liczą na wojskowe zamówienia: Optimus Lockheed Martin (OLM); Ster Projekt Technologie C4I w sojuszu z Booz-Allen & Hamilton, EDS i Prokomem; Unisys Polska, Marconi i Sterling (oferują armii Brygadowy System Dowodzenia) oraz Siltec z IBM Polska. Ostatnie wyniki przetargów wskazują jednak, że najsilniejszą pozycję mają Ster-Projekt oraz Siltec wraz z IBM”.

Firma Siltec – wymieniona w tekście - to powstała w 1982 r. tzw. firma przykrycia Zarządu II Sztabu Generalnego LWP. W Raporcie z Weryfikacji WSI podaje się, że Siltec porozumieniu z firmą DGT-System nieformalnie podzieliły między siebie rynek dostaw sprzętu komputerowego i komunikacyjnego dla WP, wygrywając wszystkie większe przetargi.

W 2000 r. w przetargu na komputery klasy TEMPEST startowała oprócz firmy SILTEC także firma SIEMENS, oferując stanowiska o ok. 20.000zł/szt tańsze niż konkurencja. Przetarg wygrała jednak firma SILTEC. Było to możliwe przede wszystkim dzięki poparciu gen. Wojciecha Wojciechowskiego z Generalnego Zarządu Dowodzenia i Łączności SG WP, przyjaciela z czasów studenckich Andrzeja Pokrzewnickiego - jednego ze współwłaścicieli firmy SILTEC.”

Do generałów Smólskiego i Robełka – doradców w gabinecie politycznym ministra ON Bronisława Komorowskiego powrócę w kolejnych tekstach. Obraz – jaki wyłania się z powiązań Komorowskiego z generalicją WP i fundacją „Pro Civili” nakazuje podążyć tym tropem. Tym bardziej, że Komorowski, pytany o fundację w wywiadzie dla Gazety.pl z 22 lutego 2007r, na pytanie – czyli właściwie z WSI nie było problemów odparł:

Były. Ale znaczna większość grzechów WSI przytoczonych w raporcie nie jest żadną sensacją. Te sprawy od dawna bada prokuratura. Np. afera fundacji Pro Civili. Rozpracowały ją same WSI za czasów gen. Rusaka. W 2000 roku, kiedy kierowałem MON, sprawa została skierowana do prokuratury i znalazła finał w sądzie.”

Sądzę, że Komorowski skłamał, a lęk, jaki wykazuje wobec tematu fundacji winien skłonić nielicznych, odważnych dziennikarzy do próby kontynuacji sprawy „Pro Civili”. Szczególnie, że dotyczy kandydata na prezydenta RP.

Przed dwoma laty Wojciech Sumliński na blogu Wojciecha Wybranowskiego, pod tekstem „Mój przyjaciel szpieg” napisał:  

Zakładam, że dyskusję śledzi wielu dziennikarzy, nawet jeśli nie biorą w niej udziału. Może któryś z nich podjąłby temat Fundacji Pro Civili i sprawdził, czy to tylko przypadek, że badających ten temat spotykają różne "przypadłości", że Roberta Zielińskiego zablokowano i grożono mu, że Darka Kosa wyrzucono z pracy, a mnie, cóż... ja zostałem "wyłączony" z działalności dziennikarza śledczego. Może to rzeczywiście tylko ciąg przypadków, a może nie - warto to sprawdzić. Warto także z tego względu, że temat nie został wyczerpany i choć przy pomocy tej fundacji zdefraudowano kilkaset milionów złotych, nikt nie poniósł konsekwencji. Bo co do badania tej sprawy przez WSI, o czym mówił marszałek Komorowski, to proszę wybaczyć, wolne żarty. "Badanie" polegało na tym, by przez siedem lat markować śledztwo mając nad nim pełną kontrolę i by w efekcie dojść donikąd. Ale to już temat właśnie dla dziennikarza śledczego, który zechciałby przejąć pałeczkę. Tylko który dziennikarz i która redakcja naprawdę byłabym zainteresowana dociekaniem prawdy, po odkryciu której - jak w oparciu o szereg danych przypuszczam z prawdopodobieństwem bliskim pewności - ziemia zatrzęsłaby się na dobre?”

 

 

 

CDN...

 

Źródła wskażę po opublikowaniu całości tekstu.

 

http://cogito.salon24.pl/162290,czego-sie-boi-bronislaw-k-1

http://cogito.salon24.pl/163522,czego-sie-boi-bronislaw-k-2

.................... Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo. ...............

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka