Z lemingiem sprawa przedstawia się podobnie jak z wykształciuchem. Niby widomo, kto zacz, że to najpodlejszy i najbardziej pogardzany przez zwolenników IV RP polityczny byt III RP. No dobrze, jeśli jednak zapytać o konkret, o powszechnie znane jednostkowe ucieleśnienie tego nieszczęsnego bytu, okazuje się, że sprawa nie jest wcale oczywista – w sumie: ni pies, ni wydra. W każdym razie opisany powyżej stan obowiązywał do dnia zebrania honorowego komitetu poparcia Bronisława Komorowskiego w Łazienkach, kiedy to mityczny leming objawił publicznie swoje prawdziwe oblicze.
Nie powiem, prywatnie z lemingami miałem coś niecoś już wcześniej do czynienia. Nawet całkiem niedawno, w przeddzień pochowku pary prezydenckiej na Wawelu nawiedziła mnie znajoma, właściwie koleżanka z czasów studiów. Na wieść o tym, że wybieram się na pogrzeb do Krakowa, zrobiła wielkie oczy i powiedziała mniej więcej to, co miał rzec Władysław Bartoszewski zapytany o smoleńską katastrofę: „bez przesady, przecież nie stało się nic nadzwyczajnego”. W sumie w całej historii największe wrażenie zrobiły na niej łzy wylewane na wizji przez red. Monikę Olejnik. Nie zdzierżyłem. Oczywiście w każdej innej „nienadzwyczajnej” sytuacji machnąłbym ręką, może popukałbym ostentacyjnie palcem w czoło. W każdej innej sytuacji zapewne przeszedłbym do porządku dziennego nad tym, że to osoba od zawsze bez jakichkolwiek poglądów, owszem, biorąca udział w wyborach, ale tylko dlatego, że tak należy, a w najlepszym wypadku, by wybrać jakieś mniejsze zło. Pewnie normalnie nie miałbym przed oczyma jej męża, odkąd pamiętam czytelnika „NIE”, którego światopogląd opiera się na dwóch niezachwianych przesłankach: rządzą Żydzi a wszystkim nieszczęściom winien jest kler. W tydzień po smoleńskiej katastrofie jednak nie zdzierżyłem i po jej asekuracyjnym oświadczeniu, że polityką nie chce się zajmować, bo się nie zna, nazwałem ją „lemingiem”. Oczywiście nie wiedziała, o czym mówię. Wykrzyczałem jej, że leming to ktoś taki, kto ma świadomość obywatelską na poziomie nietrzeźwiejącego menela spod budki z piwem i tak naprawdę różni się od niego tylko tym, że nie zadowala go zaspokajanie jednej jedynej potrzeby – sensem istnienia leminga jest zaspokajanie jak największej liczby swoich prywatnych potrzeb. To nie była przyjemna rozmowa. Wychodziła ode mnie wyraźnie wstrząśnięta. Nie mam złudzeń – przyczyną wstrząsu była brutalna forma mojego przekazu, a nie zrozumienie jego sensu.
Wracając do królewskich Łazienek i honorowej gali poparcia dla kandydata PO na prezydenta. Jedną z wielu znanych i nagłośnionych już atrakcji tego „eventu” była krótka wypowiedź udzielona przed kamerą przez Andrzeja Chyrę, zdaje się, iż uchodzącego za najbardziej obiecującego aktora młodego pokolenia. Wypowiedź o tyle ważna, czy wręcz bezcenna, że dająca szczery i zapewne wiarygodny opis świadomości polskiego celebryty, a przy tym stuprocentowego leminga. A oto, jak światły leming Chyra widzi swój wpływ na polityczną rzeczywistość, jak rozumie rolę, którą ma do odegrania jako obywatel III RP:
„Ja się generalnie polityką za bardzo nie…, nie włączam się w politykę i mam nadzieję, ze to jest taki prezydent, który mi pozwoli pozostać z dala od niej po wyborach również,a uważam, że wybory to jest taki moment, kiedy ja mogę rzeczywiście wyrazić swój pogląd na rzeczywistość i na to, kogo bym chciał widzieć na czele państwa i w tym wypadku to jest Władysław Komorowski.”
Czy ktoś lepiej przedstawił kiedyś życiowe credo leminga, niż zrobił to Andrzej Chyra w swoim jednozdaniowym oświadczeniu? Polityką ludzie zajmować się nie powinni, politykę zostawmy Władysławom Komorowskim, bo tylko oni nie będą nas zmuszać do myślenia i wysiłku, tylko oni nie będą zakłócać naszego świętego spokoju, odciągać nas od rzeczy przyjemnych i prywatnie ważnych. Pozwolą nam wieść beztroskie życie celebrytów, bywalców modnych klubów, generalnie – ludzi sukcesu, a i meneli, jeżeli ktoś tak wolał pokierować swoim życiem. Oczywiście na podchwytliwe pytanie, a skąd się biorą tacy Władysławowie Komorowscy, aktor Chyra bez namysłu odpowie, że z PO.
Nie wiem, czy Andrzej Chyra rzeczywiście spełni pokładane w nim jako aktorze nadzieje, ale już dziś bez obawy o przesadę można stwierdzić, że swoją deklaracją poparcia dla kandydata Władysława Komorowskiego wniósł historyczny wkład do polskiego dyskursu politycznego. Dzięki niemu leming wreszcie przestał być anonimowy.
Inne tematy w dziale Polityka