Piątkową prasę czytam zwykle w niedzielę, a dziś mamy środę, będzie to zatem notka drugiej świeżości. Kto ma słabszy żołądek, niech nie czyta.:-)
Zacznę od tego, że kilka lat temu poprzysiągłem sobie nie kupować "GW". Ale poległem w postanowieniu, gdy pod koniec kwietnia GW zaczęła dodawać do piątkowego wydania płyty z filmową adaptacją "Lalki" w reż. Ryszarda Bera, moją ulubioną, z jedną z piękniejszych ścieżek muzycznych (Andrzej Kurylewicz) z fenomenalną rolą Bronislawa Pawlika, odtwarzającego postać Ignacego Rzeckiego. Co jak co, ale PRL-owska kinematografia ma na swoim koncie kilka perełek, które biją na głowę dzisiejsze serialowe szmiry. Ale "za komuny" nawet matura przedstawiała sobą wyższą wartość i jakość niż ta dzisiejsza, wprowadzona przez post-solidarnościowe elyty...
Ale zostawmy gorzką ironię, to temat na osobną notkę.
Tak się jakoś złożyło, że zarówno w piątkowym "Dzienniku Polskim" (nie mylić z "Polska. The Times. Kraków"), jak w lokalnym dodatku "GW" znaleźć można mini-reportaże o Pawle Zyzaku i prof. Andrzeju Nowaku. Jak w soczewce odbija się w nich to, co nazywamy "linią programową" poszczególnego medium. Porównanie obu tekstów wydaje się pożyteczne i wymowne, stąd pozwalam sobie zawracać głowę P.T. Czytelników swoim dość odtwórczym i skrótowym tekstem.
Reportaż z "Dziennika Polskiego" zatytułowany "Zwyczajny konserwatysta" to w znacznej mierze opis samego profesora, jego dorobku naukowego jako rosjoznawcy i sowietologa (pisząc magisterkę o Henryku Kamieńskim korzystałem, np. z jego pracy "Jak rozbić rosyjskie imperium?"). Autorka, Ewa Łosińska pisze też o tym, jak umila się życie prof. Nowakowi po publikacji książki Zyzaka: "kartki pocztowe pełne obelg, czy nawet... kał, także wyekspediowany pocztą". Ponadto grożono także jego żonie i 11-letniemu synowi...
Są tam wypowiedzi prof. Grzegorza Przebindy, podkreślające profesjonalizm i zasługi naukowe profesora, docenione także za granicą. I słowa jego samego, gdy zapytano go, czy nie należało zakazać tematu pracy: - "To byłby groźny preedens. Czy chcemy sobie nakladać kolejne kagańce i odsuwać młodzież od trudnych problemów?". Równocześnie przyznaje on, że fragmenty o sikaniu do chrzścielnicy "można było sobie darować".
Tekst z Wyborczej, pióra Bartłomieja Kurasia i Małgorzaty Skowrońskiej to z kolei fachowe "rozpracowanie ideologiczno-polityczne" Nowaka i Zyzaka. Wypowiedzi kolegów Pawła Zyzaka są niekorzystne i anonimowe (swoją drogą odwaga cywilna dzisiejszej młodzieży studenckiej niezbyt dobrze się przedstawia, nie stać ich nawet, by splunąć komuś uczciwie w pysk, wolą zza węgła, założę się, że większość z nich podawała Zyzakowi na studiach rękę i miło z nim rozmawiała). Jeden z tych "kolegów donosicieli" powiada dziennikarzom Gazety: - "Paweł świetnie wiedział do kogo ma się zgłosić ze swoim materiałem o Wałęsie. Nie poszedł w ciemno. Gdyby trafił do kogokolwiek innego z wydziału niż prof. Nowak, to nic by z tego nie było. Skompromitowałby się i miałby w ogóle problemy z ukończeniem studiów".
Pogrubienie ode mnie. I niewątpliwie tak mogłoby być, sądząc po wypowiedziach kadry naukowej cytowanej w tekście z GW. Ma się wrażenie, że z dziennikarzami rozmawiali na kolanach, uprzedzając ich myśli (dziekan, prof. Andrzej Banach, prof. Stanisław Waltoś). Przesadzam? Proszę, oto próbka. Zyzak chciał dostać się na studia doktoranckie. Prof. Banach komentuje: - "To by dopiero był wstyd. Na szczęście komisja poznała się na nim i zmiażdżyła go pytaniami". Projekt badawczy Zyzaka nazywał się: "Biografia polityczna Lecha Wałęsy 1988-2011". Komentarz prof. Banacha do tej informacji: - "Już sam tytuł budzi zastrzeżenia, bo przecież historyk ma badać przeszłość, a nie przyszłość". Już pomijam swoisty żargon, rodem z pola bitwy: "komisja zmiażdzyła Zyzaka pytaniami", ale tu okazuje się, że albo prof. Banach jest nieuczciwy intelektualnie, albo ma podstawowe problemy z logiką. Bo przecież, skoro Zyzak zacząłby studia doktoranckie w roku akad. 2008/2009 (studia magisterskie skończył o rok wcześniej) to miałby na nie 4 do 5 lat... Sapienti sat. Swoją drogą, dziennikarze GW albo też mają problemy z logiką, albo traktują czytelników jako idiotów.
Poza tym z tekstu w GW dowiadujemy się, że Paweł Zyzak był w PIS, ale odszedł z partii, bo "się obraził", że "prawomocnym wyrokiem sądu został uznany za winnego zniszczenia mienia" (przyłapany na zerwaniu plakatu wyborczego, czynności mało chwalebnej, ale powszechnej między partyjnymi plakaciarzami). I w ogóle ten Zyzak i Nowak to jakieś mało sympatyczne persony, mali ludzie. I do tego z poglądami politycznymi, jakich w GW nie lubią.
Swoje poglądy na książkę Zyzaka opisałem w jednej z notek. Nic się nie zmieniło. Wqrza mnie jednak, gdy pod pozorem reportaży pisze się paszkwile i donosy, małostkowe i stronnicze. A przecież ludzi z GW stać na wielkoduszność, czego dowiódł sam Adam Michnik w tym samym piątkowym numerze GW, w dodatku poświęconym jej 20-leciu, pisząc o Lesławie Maleszce:
- "Zrobiłem Leszkowi krzywdę [trzymając go w GW]. Nie było agenta, do którego tak często by wracano. On stał się symbolem donosicielstwa. I to jest moja wina (...)".
Współczucie i poczucie winy Michnika wzrusza niemal do łez. Parafrazując słowa Jezusa o hipokrytach: "przecedzacie Zyzaka, a lekko przełykacie Maleszkę"... Jedno prawo dla was, drugie: dla innych.
Polecam także:
http://fronda.pl/budyn78/blog//studenci_w_krakowie_z_radoscia_witaja_fakt
Krzysztof Wołodźko
Utwórz swoją wizytówkę
Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty.
Wyją syreny, wyją co rano,
grożą pięściami rude kominy,
w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną,
noc jest przelaną kroplą jodyny,
niechaj ta kropla dzień nasz upalny
czarnym - po brzegi - gniewem napełni -
staną warsztaty, staną przędzalnie,
śmierć się wysnuje z motków bawełny...
Troska iskrą w sercu się tli,
wiele w sercu ognia i krwi -
dymem czarnym musi się snuć
pieśń, nim iskrą padnie na Łódź.
Z ognia i ze krwi robi się złoto,
w kasach pękatych skaczą papiery,
warczą warsztaty prędką robotą,
tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery,
im - tylko radość z naszej niedoli,
nam - na ulicach końskie kopyta -
chmura gradowa ciągnie powoli,
stanie w piorunach Rzeczpospolita.
Ciąży sercu wola i moc,
rozpal iskrę, ciśnij ją w noc,
powiew gniewny wciągnij do płuc -
jutro inna zbudzi się Łódź.
Iskra przyniesie wieść ze stolicy,
staną warsztaty manufaktury,
ptaki czerwone fruną do góry!
Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi
drogę, co dzisiaj taka już bliska?
Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi,
gniewną, wydartą z gardła konfiskat.
Władysław Broniewski, "Łódź"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka