Zgromadzonym na Krakowskim Przedmieściu należy pogratulować obrony krzyża ze wględów politycznych i zapytać, czy uszanowali go ze względu na Chrystusa. Dodam może jeszcze, że "Jarek, Jarek", którego wzywali, nie jest jednak czwartą osobą boską.
Nie jest też nią Eugeniusz Sendecki, który - gwoli przypomnienia - za życia Lecha Kaczyńskiego obrażał go niejednokrotnie. Czy Pan Sendecki jest prowokatorem czy tylko człowiekiem niemądrym, to się może jeszcze okaże. W każdym razie, w jego w reżyserii powstała dziś kolejna część "Solidarnych 2010". Nie wiem tylko, czy "Rzepa" będzie ją dołączać do papierowego wydania.
Hierarchowie Kościoła okopali się na swoich pozycjach towarzysko-światopoglądowych i grzmią na wiernych. Każdy na tych, którzy akurat ich i tak nie słuchają, by nie powiedzieć, że nimi pogardzają. Ja mam pytanie do hierarchów, dlaczego nie mają na tyle odwagi cywilnej, więcej: ewangelicznej i nie zajmą jasnego stanowiska w sprawie. Dlaczego zabrakło tam kogoś, kogo autorytet mógłby przynajmniej powstrzymać rozemocjonowany tłum. A może Kościół w Polsce nie ma już nikogo takiego, kto większość wiernych łączy, a nie dzieli?
Być może hierarchowie także uważają, że krzyż na Krakowskim Przedmieściu to sprawa polityczna. Rozczaruję ich: nie, nawet gdy jest tak traktowany przez ludzkie tłumy: nie jest! Pod tym krzyżem się modlono, także dzisiejszej nocy, ten krzyż symbolizuje Chrystusa, jest symbolem wiary, jednak. Tej wiary, której pasterze Kościoła mają bronić, nie mając względu na osobę. Jeśli pasterze boją się owiec, to jest to początek końca. Niezależnie od tego, czy te owce są politykami rządzącej partii, czy "zrewoltowanym tłumem". Obym był złym prorokiem, ale naprawdę, takiej sytuacji nie da się przeczekać. Będzie gniła, a polska wersja "My jesteśmy Kościołem" z Eugeniuszem Sendeckim w roli głównej urośnie w siłę.
Dziś przed Pałacem Prezydenckim widać było księży, którzy są przestraszeni i nie mają żadnej siły perswazyjnej, żadnej zdolności przekonywania, nawet - przepraszam, tak to wyglądało - woli walki o krzyż. Walki o krzyż PRZECIW wszystkim, jako wartości najwyżej, która - jako symbol ofiary Chrystusa - nie jest w ostateczności sprowadzalna do niczego ziemskiego. I przeciw indolencji władz i przeciw rozhisteryzowanym ludziom, a może także przeciw prowokatorom. Jeśli kapłani nie obronią krzyża, jako KRZYŻA, to nikt go nie obroni. A wtedy nie zostanie już nic, w imię czego można będzie rzeczywiście ocalić pobożność, religijność i sacrum.
Swoją drogą, policja, agencje ochroniarskie, służby porządkowe nie mają oporów przed siłowymi rozwiązaniami, gdy chodzi o usuwanie blokad eksmisji, radzenie sobie z "ekoterrorystami", itp. Dziś byli jak sparaliżowani. Z szacunku do krzyża? Śmiem wątpić.
Polecam notki o Powstaniu Warszawskim.
Krzysztof Wołodźko
Utwórz swoją wizytówkę
Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty.
Wyją syreny, wyją co rano,
grożą pięściami rude kominy,
w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną,
noc jest przelaną kroplą jodyny,
niechaj ta kropla dzień nasz upalny
czarnym - po brzegi - gniewem napełni -
staną warsztaty, staną przędzalnie,
śmierć się wysnuje z motków bawełny...
Troska iskrą w sercu się tli,
wiele w sercu ognia i krwi -
dymem czarnym musi się snuć
pieśń, nim iskrą padnie na Łódź.
Z ognia i ze krwi robi się złoto,
w kasach pękatych skaczą papiery,
warczą warsztaty prędką robotą,
tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery,
im - tylko radość z naszej niedoli,
nam - na ulicach końskie kopyta -
chmura gradowa ciągnie powoli,
stanie w piorunach Rzeczpospolita.
Ciąży sercu wola i moc,
rozpal iskrę, ciśnij ją w noc,
powiew gniewny wciągnij do płuc -
jutro inna zbudzi się Łódź.
Iskra przyniesie wieść ze stolicy,
staną warsztaty manufaktury,
ptaki czerwone fruną do góry!
Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi
drogę, co dzisiaj taka już bliska?
Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi,
gniewną, wydartą z gardła konfiskat.
Władysław Broniewski, "Łódź"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka